niedziela, 13 sierpnia 2017

[INSPIRACJA] Tau

Apeluję do ludzi, że w momencie kiedy są świadkami Chrystusa, Jego uczniami - kiedy są wyleczeni z jakiejś przypadłości - powinni o tym świadczyć i nie wstydzić się tego - mówi Piotr Kowalczyk, znany jako raper Tau.


Mówisz o sobie, że jesteś chodzącym świadectwem. Dlaczego?

Bóg odmienił całe moje życie, wyciągnął mnie z uzależnień, depresji. Byłem uzależniony od nikotyny, marihuany, w pewien sposób również od alkoholu. Prowadziłem imprezowy tryb życia. Byłem uzależniony też od filozofii New Age, okultyzmu. Ogólnie Bóg naprawił moje życie, duszę. Uważam, że jestem chodzącym świadectwem na Jego istnienie, ponieważ kiedy próbowałem się zwrócić do ludzi - nikt nie był w stanie pomóc mi wyjść z problemów, udzielić odpowiedzi na moje pytania. Wszystkie odpowiedzi znalazłem w Piśmie Świętym. Doznałem bezpośrednio działania Ducha. Pan Bóg jest Tym, który mnie wybawił.

Miałeś jakieś granice w tej zabawie czy imprezowałeś konkretnie tak na 100 procent?

Imprezowałem weekendowo, jak większość młodzieży, aczkolwiek żyłem od weekendu do weekendu. Od poniedziałku do piątku wiodłem życie Piotrusia, który pracował, studiował, a w weekend zamienił się w bestię.

Teraz tak trochę z uśmiechem o tym mówisz, ale w tamtym czasie pewnie do śmiechu nie było. Miałeś przecież myśli samobójcze…

Grzech jest powodem do płaczu u każdego człowieka. I nie ma to znaczenia, czy człowiek jest nawrócony czy nie. Gdybyśmy zrozumieli różne wymiary grzechu - każdy z nas płakałby codziennie. Teraz się uśmiecham ponieważ żyję w bliskiej relacji z Panem Bogiem. To On daje mi pokój. Nie wiąże mnie żaden stosunek emocjonalny z moją przeszłością, ponieważ zostało mi to zabrane przez łaskę.

Kiedy odnalazłeś sens życia?

Pragnienie odkrycia Pana Boga pojawiło się w momencie, kiedy zacząłem Go intensywnie poszukiwać przez różne praktyki - medytacje, interesowanie się kosmosem, fizyką kwantową na podstawowym poziomie. Chciałem doświadczyć Boga Żywego, który przyjdzie do mojego życia i pokaże mi, że Jest. Zrozumiałem, że wszechświat jest niesamowitym wytworem - po prostu przerosło mnie to. W momencie kiedy nie miałem relacji z Bogiem nie wiedziałem kto to zrobił, jak to zrobił (śmiech). I moje poszukiwania zaczęły się od tego momentu. Może nawet nie było to wtedy związane z tym, że chciałem wyjść z konkretnych nałogów - w tym w ogóle nie widziałem problemu. Moim największym problemem było to, że nie znałem Boga Żywego. Sądziłem, że Boga w świecie chrześcijan też nie znajdę. Byłem wychowywany w wierze chrześcijańskiej, ale nigdy świadomie nie doświadczyłem Pana Boga.

W jednym ze swoich utworów śpiewasz "To, że kocham Chrystusa nie oznacza, że chodzę w sandałach…"

Środowisko, które słucha rapu jest specyficzne. Miałem taki etap w życiu, kiedy bardzo szczegółowo patrzyłem na swoją osobę - również przez pryzmat tego w jaki sposób się ubieram. Byłem poniekąd niewolnikiem ubrania. Może to śmiesznie brzmi, ale niektórzy ludzie są w takiej pułapce - wcale o tym nie wiedzą. W dobie konsumpcjonizmu ludzie niestety oceniają się przez pryzmat tego w jaki sposób i w co się ubierają. Miałem z tym wielki problem. Kiedy przechodziłem transformację i byłem w trakcie wyciągania mojego ducha z tych otchłani - zacząłem chodzić w marynarkach, zapuściłem długie włosy… Chciałem się wpasować w społeczeństwo. Nie chciałem być kojarzony z czymkolwiek, co jest młodzieżowe. Chciałem być super-dojrzały. Miało to emanować z zewnątrz i z wewnątrz. I dlatego, kiedy mówię o przysłowiowych sandałach, chodzi mi o to, że środowisko katolickie kojarzone jest z oazą, co jest dla ludzi odpychające. Zwłaszcza dla tych, którzy są poza wiarą.

Oaza kojarzyć się może na przykład z nieustannym przesiadywaniem w kościele…

Wiadomo, ale to jest stereotypowe. Chciałem ten stereotyp przełamać. I to działa, bo mam świadectwa ludzi, którzy piszą: "Stary, dzięki, bo przez Twój utwór "Logo Land" zmieniłem pogląd na rzeczywistość. Wszystkich oceniałem tylko przez pryzmat tego w co się ubierają".

Jak postrzegasz ludzi młodych?

Dzisiejszy świat oferuje nam bardzo szybki przepływ informacji. Młodzież szybciej dorasta, szybciej niż my - w naszym roczniku. Ja dzieciństwo spędzałem z kolegami na boisku, albo na wycieczkach rowerowych z dziadkiem. Nigdy nie siedziałem przed komputerem, nigdy też nie miałem dostępu do takiego ogromu informacji. Dzieci teraz szybciej dojrzewają. Każda informacja jest na wyciągnięcie ręki poprzez Internet. W momencie kiedy dzieci nie mają fundamentu wiary zbudowanego na relacji, wyuczonego kontaktu z Bogiem - modlitwy, czytania Pisma Świętego, uczęszczania do kościoła, spowiedzi - świat tych dzieci niejako się zapada. Ich świadomość dojrzewa, dostrzegają nagle jak bardzo skomplikowane jest otoczenie, ich środowisko.

Wtedy się zaczyna…

Zaczynają uciekać w używki, aby zabić samotność, pustkę, którą może wypełnić tylko Duch Święty, łaska Boża. Kiedy patrzę na ludzi, którym tłumaczę na czym polega relacja z Bogiem - jesteśmy długopisami, są w nas wkłady, ale w momencie kiedy nie ma tuszu - nie możemy pisać swojej historii. Dopiero kiedy mamy tusz - możemy kontynuować pisanie swojej historii. Młodzież nie rozumie dlaczego jest "pusta". Nie rozumieją skąd się bierze to wewnętrzne rozdarcie. Tłumaczę im, że potrzebują tuszu, którym jest łaska Boża - to ona wypełnia nasze wnętrze. Młode osoby postrzegam przez pryzmat swoich doświadczeń, bo też jestem niejako rozbitej rodziny - moi rodzice rozwiedli się kiedy miałem ponad 20 lat. Nigdy w mojej najbliższej rodzinie nie było relacji "miłosnych".

Mówisz o tym bez skrępowania…

Apeluję do ludzi, że w momencie kiedy są świadkami Chrystusa, Jego uczniami - kiedy są wyleczeni z jakiejś przypadłości - powinni o tym świadczyć i nie wstydzić się tego. Nie można mówić: "Pan Bóg mnie uleczył i wszystko jest OK.". Pewne nasze dolegliwości są po to, aby objawiła nam się łaska Boża, tak jak niewidomemu w Ewangelii. Nie przejmuję się tym co ludzie powiedzą, bo wiem, że w ten sposób mogę ewangelizować.

Jakie widzisz największe zagrożenie dla ludzi młodych?

Media są największym zagrożeniem dla ludzi młodych. Kiedyś jeśli czegoś nie wiedzieliśmy - szliśmy do księgarni albo pytaliśmy mamę. W tej chwili Internet jest tak olbrzymim narzędziem zbiorów informacyjnych, że każdy może z siebie wykreować poniekąd "gwiazdę". Niestety tendencja ta idzie w kierunku zła. Dzieciom imponują "artyści", którzy propagują przemoc, narkotyki, szybkie związki z kobietami, kłamstwo, pychę… Gdybyśmy na chwilę wyeliminowali ten medialny świat i wbili rodzicom do głowy, aby zajęli się swoimi dziećmi zamiast sadzać ich przed komputerem - wiele by to zmieniło.

W jaki sposób rap może zmieniać podejście do życia ludzi młodych?

Rap jest najbardziej popularną muzyką w Polsce. Za każdym razem kiedy włączamy utwór dobrej jakości - możemy znaleźć przeróżne inspiracje. Dla ludzi świadomych - czynnik muzyczny jest pociągający, ale może przede wszystkim liczy się treść. Raper może zawrzeć w swoim utworze bardzo dużo treści. To jest świetny środek wyrazu - możemy mówić o niepokojach, o tym co siedzi gdzieś w nas. Z racji tego, że rap jest teraz najbardziej popularnym gatunkiem - dociera do największego grona odbiorców w wieku od zero w górę (śmiech).

Można jakoś zmienić myślenie ludzi młodych, że życie to nie tylko dobra zabawa, narkotyki, alkohol?

Można, robię to. Można zmienić pogląd i życie poprzez świadectwo. Kiedy młody człowiek słyszy tanie moralizatorstwo w postaci "chłopczyk w sandałach z oazy, który kiwa mu palcem i mówi: nie ćpaj, bo będziesz na  dnie, nie uprawiaj seksu…" . Chodzi o to, że ludzie, którzy od zawsze doznali w życiu szczęścia - nie są wiarygodni dla młodzieży. Ludzie, którzy nigdy nie wpadli w bagno grzechu, którzy nigdy nie mieli problemu z pieniędzmi - w środowiskach osiedlowych zwykle jest z tym problem… Trzeba tłumaczyć świadectwem. Jestem człowiekiem o bardzo zawiłej historii życia… Dlatego też, tak bardzo uzewnętrzniam się ze wszystkimi "przygodami", aby ci młodzi ludzie mogli powiedzieć: "Współżył z kobietami, ale teraz mu to nie potrzebne", "Palił i przestał. Teraz mu to niepotrzebne".

Czujesz się bez tego lepszy? Szczęśliwszy?

Oczywiście. Boża łaska jest wszystkim, co wystarczy nam do szczęścia.

Szczęście… ale przed szczęściem jest jeszcze wolność w wyborach, które dokonujemy…

Wolność, którą lansuje świat jest zniewoleniem. Na wszystko patrzę przez pryzmat wieczności. Tak powinien patrzeć każdy wyznawca Chrystusa. Każdą decyzję, którą podejmę w życiu zestawiam z życiem wiecznym. Czy ta konkretna decyzja nie wpłynie na to, że życie wieczne stracę? Czy może ta decyzja spowoduje, że zbliżę się do Pana Boga? I do tego momentu, w którym umrę. Świat oferuje nam przedmioty, które w żaden sposób nie są w stanie wpłynąć na to, że zostaniemy zbawieni. Tylko w Chrystusie jest zbawienie. Ewangelia mówi o tym, że mamy znienawidzić świat, swoich ojców, matki, braci, siostry, aby iść za Chrystusem. Parafrazując jeszcze jeden cytat, Chrystus mówi, że droga do zbawienia jest bardzo wąska. Świat nie ma dla mnie nic do zaoferowania, co dałoby mi radość - w wymiarze duchowym. Tylko Bóg może dać radość w tym wymiarze. Każda inna rzecz jest substytutem radości, miłości i częścią zamienną, ale wiadomo, że części zamienne się psują…

Czym jest muzyka dla Ciebie?

Muzyka jest dla mnie terapią. Kiedy byłem mały, momencie kiedy odczuwałem braki wewnętrzne - nieświadomie uciekałem w szukanie innych zajęć, które mogłyby mnie wypełnić. Grałem w koszykówkę, w piłkę nożną, uprawiałem sport, komponowałem muzykę, pisałem teksty, robiłem masę różnych rzeczy. Każdy z nas, kto ma zabawkę, ma pasję - udaje się za każdym razem na swego rodzaju terapię, która pozwala człowiekowi przestać myśleć o kłopotach. Praca jest ludziom potrzebna, żeby nie siedzieli w domu i nie myśleli o kłopotach, nie kłębili czarnych myśli. Muzyka jest dla mnie ucieczką od myśli, które nie są mi potrzebne. Kocham muzykę. Myślę, że mało brakowało abym został koszykarzem, albo jakimś innym aktorem (śmiech). Bardzo się cieszę, że zostałem muzykiem i mogę robić to, co kocham. To jest wielkie błogosławieństwo - kocham muzykę, nie muszę tego robić na siłę. Pan Bóg działa przeze mnie. Wszystko się pięknie zapętla i składa, że moje życie jest obrazem Jego miłości.

Rap z przesłaniem, ale bez świadectwa - ma sens?

Wychodzę z założenia, że albo jesteśmy gorący - albo nie jesteśmy. Uważam, że we wszystkim co robimy powinniśmy się budować duchowo. Rap z przesłaniem dobrym moralnie - ma znaczenie i sens, ale dla mnie osobiście jest bezsensowny (śmiech). Dla mnie ktoś, kto nie głosi Chrystusa jest człowiekiem, który nie głosi Chrystusa. Patrzę na wszystko przez to, co Bóg dla mnie zrobił. Dla mnie najważniejsza jest Jego chwała - to, że spotkam się któregoś dnia z Nim, w niebie. Nie wiem jakie to niebo będzie, ale czekam na ten moment z utęsknieniem. Myślę, że każdy dzień bardziej do tego mnie zbliża niż oddala. Wszystko co robię w moim życiu staram się robić przez pryzmat Boga i Jego wieczności.

Stary, w każdej wypowiedzi odnosisz się do Pana Boga. Masz jakieś pasje poza muzyką?

Już nie mam. Wyzbyłem się swoich pragnień, swoich marzeń. Realizuję to, co zostało mi polecone. Ewangelizuję. To jest moje życie. Nie interesuje mnie to, co nie ma wpływu aby przybliżyć ludziom Chrystusa.

___
Źródło: deon.pl 
Fot.: K. Wilczyńska 

4 komentarze:

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger