Przede wszystkim bezpieczeństwo! Pod koniec czerwca zrobiliśmy ten wywiad, a dziś dzielę się jego treścią 😎 Rozmowa z Maciejem Dziubichem - Prezesem Sopockiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego 🐳🌴🌞
pixabay.com/pl/
Maćku, jakich zasad należy bezwzględnie przestrzegać, żeby wakacje nad morzem były bezpieczne?
Zawsze na to pytanie odpowiadam tak samo. Są cztery filary bezpieczeństwa. Po pierwsze wybieramy miejsce, gdzie są ratownicy i kąpielisko strzeżone – z wielu względów. Bezpieczeństwo jest bardzo ważne. W takim miejscu ratownicy patrzą na wodę, pilnują. Trudno nie trafić na kąpielisko strzeżone. Nad samym Bałtykiem jest około stu kąpielisk morskich, około trzystu stanowisk, około tysiąc ratowników codziennie dba o bezpieczeństwo. Na śródlądziu prawdopodobnie jest ich kilkakrotnie więcej. Niestety, ludzie mają inne priorytety. I zamiast wybierać plażę, gdzie są ratownicy, zwracają bardziej uwagę na to gdzie jest łatwy dojazd, parking, sklep, bar czy jakieś ustronne miejsce, niż to, by być w zasięgu ratownika. Jeżeli już naprawdę nie mamy możliwości skorzystania z kąpieliska strzeżonego, to kategorycznie nie wchodźmy do wody tam, gdzie jest zakaz kąpieli, czyli różnego rodzaju wyrobiska pożwirowe czy okolice budowli hydrotechnicznych. Tam, gdzie jest zakaz kąpieli - jest niebezpiecznie.
Jaki jest drugi filar bezpieczeństswa?
Pilnowanie dzieci. Na plaży, gdzie są tłumy, dzieciaki bardzo szybko się gubią. Stwierdzenie: idź na brzeg, a mamusia sobie poczeka na kocyku i będzie na ciebie patrzyła, jest dość odważne. Po chwili mamusia będzie patrzyła w telefon, będzie robiła sobie zdjęcia, odwróci twarz do słońca... W międzyczasie jeszcze pojawi się jakiś inny parawan, i zgubi dziecko z oczu. Dziecko zaczyna iść, po kilku minutach będzie już kilkadziesiąt metrów dalej. Zanim rodzic zauważy, że dziecka nie ma, minie kolejnych kilka minut. A zanim powiadomi służby, bo też na początku głupio się przyznać do tego, że nie upilnowało się dziecka, maluch może być już kilometr dalej. Niedawnej jak trzy tygodnie temu mieliśmy taki przypadek, że dziecko zgubiło się w Gdańsku, a znalazło się w Sopocie.
Jakie macie swoje sprawdzone patenty, żeby dzieci się nie gubiły?
Można przypiąć maluchowi opaskę na rękę. Mam nadzieję, że rodzicom nie usypia to czujności. Opaski zostały wymyślone, gdyż dzieci się gubią, a nie po to, że jak się zgubi, to mogę być spokojny, bo na opasce jest zapisany numer telefonu i zawsze ktoś zadzwoni. Kiedyś nawet widziałem na plaży mamę, która miała dziecko na smyczy.
A jak zapewnić bezpieczeństwo podczas kąpieli?
Za każdym razem, kiedy dziecko jest w wodzie, rodzic powinien być po stronie głębokiej, a nie na plaży. Jeśli fala przewróci malucha, wpadnie nam on w ręce. A jeśli dziecko jest w wodzie, a rodzic na plaży, to zanim wejdzie do wody trochę czasu minie, bo przecież zazwyczaj ma w ręku telefon, a z telefonem nie pójdzie...
Beztroskie wakacje, słońce, wypoczynek... A co z alkoholem?
Alkohol to jest trzecia zasada. Nie ma bezpiecznej dawki alkoholu przy wypoczynku nad wodą. Jest to nasza narodowa bolączka, że nie potrafimy wypoczywać bez procentów. Kiedy jako ratownicy zaczynamy pracę, już o dziewiątej rano widzimy grupki osób, które idą na plażę i w każdej reklamówce prześwituje czteropak. Otwiera się piwko jedno, drugie, trzecie, wchodzimy do wody...
Co na to ratownicy?
Ratownik, który widzi, że ktoś chodzi zygzakiem po plaży przestrzega, że nie może wejść do wody, bo jest regulamin, kąpielisko strzeżone. I taki pan się pyta, czy za kąpieliskiem może wejść do wody. Może... Takie sytuacje to jest standard. Pamiętam sytuację sprzed roku. W samo południe, o godzinie 12:00, do wody wszedł pan po sześciu piwach, i zasłabł. Ratownicy wyjęli go z wody, doprowadzili odzyskania przytomności. Kiedy przyjechało pogotowie i lekarz zapytał na co pan choruje, to wymienił cały katalog chorób współistniejących, a do tego nadwaga... Wejście do wody w takim stanie to było samobójstwo.
A czwarta zasada bezpieczeństwa?
Kamizelki ratunkowe – bez względu na to, czy pływamy kajakiem, rowerem wodnym czy inną jednostką pływającą. Tylko prawidłowo założona i zapięta kamizelka uratuje nas, jeśli wpadniemy do wody. Jest jeszcze piąta zasada, dodatkowa, w przypadku kiedy widzimy, że coś się dzieje nad wodą - numer alarmowy: 601 100 100 lub 112.
A co w sytuacji, gdy wezwiemy służby, bo wydaje nam się, że ktoś się topi, a po czasie okazuje się, że pomoc wcale nie była potrzebna?
A co w sytuacji, że jednak ktoś tam potrzebował pomocy, a my postanowimy, że jednak nie dzwonimy po służby, bo tak naprawdę nie jesteśmy pewni? Następnego dnia dowiadujemy się, że wpłynęło ciało. Jak się poczujemy?
Jakie są kary za bezpodstawne wezwanie służb?
Nie ma kar za wezwanie służb do akcji ratunkowej. My jesteśmy od ratowania.
Są takie sytuacje, które stresują Ciebie najbardziej?
Rzadko się stresuję, jestem opanowanym człowiekiem.
Największym wyzwaniem jest uratowanie życia?
Tak. Czas jest determinantą, z którą się nie negocjuje. Jeśli ktoś tonie lub jest pod wodą, mamy kilka minut ,żeby dotrzeć na miejsce, znaleźć tę osobę pod wodą, ewakuować na brzeg, a następnie udzielić pomocy medycznej. W mojej pracy staram się skracać czas. Pod bazą stoi quad w gotowości, więc jeśli wystawię go przed bazę i ustawię w kierunku wyjazdu na plażę to zyskuję dwie sekundy. Jeśli dodatkowo ma kluczyki w stacyjce to kiedy będę biegł do akcji, nie muszę ich szukać, czyli zyskuję kolejne trzy sekundy.
Ludzie, którym ratujecie życie okazują wdzięczność?
Zdarza się, że ktoś przychodzi z tortem czy laurką stworzoną przez dziecko, ale to są pojedyncze przypadki, nie reguła. My też tego nie oczekujemy. Piszemy raport, odtwarzamy gotowość ratowniczą i dla nas akcja jest zakończona.
Ratownicy – jeśli jest taka konieczność, czyli w sytuacjach, kiedy nie udało się uratować człowieka – mogą liczyć na wsparcie psychologiczne?
Generalnie nie, ale w Sopockim WOPR moi ratownicy na wsparcie psychologiczne mogą liczyć. Nie jest wcale tak, że ratownicy wodni są obyci ze śmiercią. W pogotowiu czy w szpitalu w ciągu dnia zgony zdarzają się częściej. A niektórzy ratownicy wodni przez wiele lat mogą nie mieć takiej sytuacji, dlatego każdy zgon jest dla nich dużym przeżyciem. W Sopocie mamy psychologa dyżurnego do dyspozycji po ciężkich akcjach.
Co wyróżnia dobrego ratownika?
Kiedyś się mówiło, że dobry ratownik to suchy ratownik. Najważniejsza w naszej pracy jest prewencja. Łatwiej przeciwdziałać wejściu do wody niż później z niej ratować. Czym się charakteryzuje dobry ratownik? Lubię pracować z ludźmi, którym się chce. To jest zajęcie zespołowe, nie ma miejsca na indywidualności. Myślę, że na ratownika trzeba patrzeć przez pryzmat zespołu.
W jakich sytuacjach ratownik może zwrócić uwagę plażowiczom?
Głównym zadaniem ratownika jest obserwacja wody, reagowanie i pomoc innym. Ratownik nie jest od tego, żeby zwracać uwagę. Katalog sytuacji, w których ratownik może zwrócić uwagę, nie jest zbyt duży. Najczęściej jest to związane z łamaniem regulaminu kąpieliska czy innego obiektu, na którym pracujemy lub przeciwdziałanie sytuacjom niebezpiecznym. Najczęściej jest to chęć wejścia do wody, gdy wywieszamy czerwoną flagę, i wbrew pozorom to wtedy mamy więcej roboty. Musimy każdemu powiedzieć, dlaczego jest czerwona flaga, wyprosić z wody.
Po dwudziestu latach pracy w WOPR coś jeszcze jest w stanie Ciebie zaskoczyć?
Poziom głupoty związanej z alkoholem. Za każdym razem kiedy jest przypadek z alkoholem myślę, że to już jest naprawdę szczyt, ale za jakiś czas jest kolejny, który zaskakuje mnie jeszcze bardziej. Takie szczyty głupoty to na przykład, gdy podczas nocnego plażowania połączonego z „procesem alkoholizacji” dla żartu ktoś zanurza się w wodzie i wynurza kawałek dalej, sugerując pozostałym zaginięcie w wodzie. To są akcje poszukiwawcze, trwające wiele godzin i angażujące wszystkie możliwe służby. Szukamy do rana, a kawalarz znajduje się na przykład w hotelu. W tym samym czasie do prawdziwej akcji ratunkowej może zabraknąć sił i środków...
Jakie są konsekwencje dla żartownisia?
Dobrze, że się znalazł żywy. To jest najważniejsze.
W jaki sposób człowiek tonie?
W społeczeństwie pozostał taki obraz ze „Słonecznego Patrolu”, że ratownicy zawsze każdego uratują, i jak gdy tonie, to macha rękoma i krzyczy. Tonący nie uderzają rękoma. Bardzo często nawet nie mają siły wyciągnąć ręki ponad powierzchnię wody. Jest cały proces tonięcia, który tylko doświadczony ratownik jest w stanie rozpoznać.
Sezon trwa, a jak na co dzień dbacie o siebie?
To jest bardzo indywidualna sprawa. W Sopocie, w sezonie, każdego ranka mamy treningi. Czasami jest to bieganie, czasami pływanie, ale też akcje zespołowe. W niektóre poranki jest pogadanka teoretyczna. Niedziele mamy wolne od treningu. Poza sezonem zajęcia odbywają się na basenie.
___
Źródło: Tygodnik Idziemy