niedziela, 14 lipca 2024

[KOMENTARZ] Wyposażenie ewangelizatora

[KOMENTARZ] Wyposażenie ewangelizatora

To Kościół rozsyła swoich uczniów do ewangelizacji. Posyła ich po dwóch, czyli wciąż we wspólnocie. Dlatego szanuj swojego brata, którego Bóg daje ci jako towarzysza. Jest on potrzebny najpierw tobie. 


pixabay.com/pl/ 


👜 WYPOSAŻENIE EWANGELIZATORA

Z ciekawym "wyposażeniem" posyła Jezus swoich uczniów do misji. Zabrania im brać na drogę chleb, torbę, pieniądze. Daje jednak Ducha Świętego i współbrata - towarzysza. 

Bez Ducha Świętego i bez wspólnoty Kościoła nie zdobędziesz świata dla Jezusa. I choćby wydawałoby ci się, że jesteś tak namaszczony, tak zdolny i tak świetnie przygotowany do misji, bez brata, który będzie twoim towarzyszem drogi, nie dość, że nic nie zdziałasz, to sam możesz się pogubić na niełatwych ścieżkach ewangelizacji. 


🙏 WRAŻLIWOŚĆ I ROZEZNAWANIE

Ewangelizacja opiera się na wrażliwości na drugiego człowieka i właściwym rozeznawaniu, co w danej chwili robić. Jezus daje ogólne wskazówki, jak np. "Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich".  

Jak długo jednak przebywać w danym domu? Po czym stwierdzić, że ktoś nas nie słucha i nie przyjmuje? W którym momencie wycofać się i podjąć decyzję o strzepaniu prochu, czyli porzuceniu misji? Jak sobie poradzić po tym, gdy cię odrzucą?

Czy na pewno masz w sobie tyle mądrości, doświadczenia i wrażliwości, aby samemu wszystko to rozeznawać? Dlatego w Kościele nigdy nie ma ewangelizacji w pojedynkę. Bo to Kościół posyła, Kościół ci towarzyszy i wszystko robisz dla Kościoła, a nie dla siebie. 


👭 TOWARZYSZ DROGI

Nie znamy szczegółów, jak potoczyła się misja, którą przyjęli od Jezusa uczniowie. Znając jednak ludzkie słabości, nie myślmy, że wszystko odbyło się idealnie, tzn. bez różnicy poglądów czy nawet kłótni. 

Jezus nie posyła idealnych uczniów. Jezus posyła ludzi "w drodze", czyli takich, którzy sami są dopiero na jakimś etapie nawracania, a więc nie aniołów, tylko ludzi z krwi i kości, niedoskonałych. Jezus posyła cię do ludzi "w drodze", czyli do takich, którzy potrzebują nawrócenia, a więc niedoskonałych, idealnych, buntujących się wobec Boga. 

Nie oczekuj więc ani tego, że każda ewangelizacja da ci radość i przyjemność. Zostaniesz zarówno odrzucony przez ludzi do których idziesz, jak i może ci być nieprzyjemnie we wspólnocie, w której ewangelizujesz. 

I tu się sprawdza twoja miłość i wiara. Będziesz wciąż kochał tych, do których idziesz? Czy obrazisz się przy pierwszym odrzuceniu? Będziesz prawdziwym świadkiem miłości braterskiej, czy będziesz ewangelizował tylko wtedy, gdy będzie ci przyjemnie z twoją wspólnotą Kościoła?

Pomódl się dziś za swojego towarzysza drogi, który uosabia wspólnotę Kościoła. Jesteście sobie dani, aby się nawzajem opiekować i wspierać, bo walka, której się podejmujecie to nie jest zabawa. Przyjmij jego dary i talenty, bo nie masz wszystkiego. Przyjmij to jako troskę Boga o ciebie. Podziękuj Bogu za Jego dobroć, że daje ci kogoś, kto w Jego imieniu będzie się troszczył o ciebie, abyś ty mógł jeszcze lepiej troszczyć się o innych.

Ks. dr Piotr Spyra 

poniedziałek, 8 lipca 2024

Ze Św. Michałem Archaniołem na Jasną Górę

Ze Św. Michałem Archaniołem na Jasną Górę
W tym roku miałam znowu ogromną przyjemność i zaszczyt wziąć udział w Pielgrzymce ze Św. Michałem Archaniołem na Jasną Górę 💙 To wyjątkowy czas MOCY i ŁASKI. Michael jest mi szczególnie bliski, wiele Mu zawdzięczam...


archiwum prywatne 


Nie da się opisać tego, co dzieje się podczas pielgrzymki - dla mnie to wyjątkowy, bardzo ważny czas w roku. Modlitwy, konferencje, spotkania... Poczucie tego, że jesteśmy wspólnotą. Nie wiem co by się musiało wydarzyć, żebym w pierwszą sobotę lipca była w innym miejscu niż Jasna Góra. 


archiwum prywatne 


Podczas pielgrzymki bardzo ważnym wydarzeniem jest dla mnie nabożeństwo o uzdrowienie duszy i ciała oraz uwolnienie z nałogów z modlitwą wstawienniczą przed Najświętszym Sakramentem i Błogosławieństwem Lourdzkim... 


archiwum prywatne 


W tym roku wydarzyło się wiele pięknych "przykadkowych" sytuacji, ale dla nas - ludzi wierzących, przypadki nie istnieją - poza tymi w języku polskim ☺ Cieszę się ze spotkania z Ks. Zbigniewem - egzorcystą z Miejsca Piastowego i spotkania z Ks. Mateuszem, z którym od blisko roku odmawiamy wspólnie Tajemnicę Szczęścia. Ks. Piotrowi dziękujemy za piękną konferencję i modlitwy. Niezwykłym momentem pielgrzymki była również homilia Ks. Marcello Stanzione.


archiwum prywatne


Michaelowi dziękuję za to, że jest i że czuwa! 💪💙😇  

niedziela, 7 lipca 2024

[WYWIAD] W Nigerii za Krzyż oddaje się życie

[WYWIAD] W Nigerii za Krzyż oddaje się życie

Jestem wdzięczna Księdzu Profesorowi Waldemarowi Cisło za to, że podczas pobytu w Nigerii znalazł czas na naszą rozmowę. To była piękna, wzruszająca, ale i trudna rozmowa...   


Fot.: Michał Banach PKWP 

Ks. dr hab. Waldemar Cisło – profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, specjalista teologii fundamentalnej, dyrektor polskiej sekcji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Badań Wolności Religijnej UKSW, pomysłodawca Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym 


Ministerstwo Spraw Zagranicznych raczej odradza podróże do Nigerii. Dlaczego Ksiądz mimo wszystko odważył się na podróż do tego kraju?

- Arcybiskup Abudży – Ignatius Ayau Kaigama jest naszym przyjacielem. Wielokrotnie bywał w Polsce, ja u niego też bywałem, w Bomadi. To jest trudniejszy teren, realizowaliśmy różne projekty, m.in. dostarczaliśmy wodę pitną do osiedli. Jest pięknym, zielonym terenem, są rzeki, ale woda jest zatruta, i żeby dostać się do czystej wody – trzeba było iść sto metrów w ziemię. Wtedy zrobiliśmy dużą akcję, która miała na celu dostarczenie wody pitnej. 

Nigeria rzeczywiście jest jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów. Na pewno trzeba uważać na to gdzie się człowiek porusza, z kim się spotyka, bo porwania białych ludzi są dosyć częste. Jeśli nieroztropnie będziemy się poruszać to może być to kłopot zarówno dla danego człowieka jak i dla tych, którzy będą go chcieli później uwolnić. 

Co jest głównym celem tej podróży? 

- Od 2015 roku mamy księży, którzy studiują na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Studiują w języku angielskim, piszą doktoraty, robią licencjaty kościele, które upoważniają do nauczania na uczelniach kościelnych. Wszyscy wrócili do Afryki, pracują tutaj w seminariach, na wyższych uczelniach. Wykształciliśmy do tej pory 20 doktorów, 32 kapłanów otrzymało licencjat kościelny i 10 obroniło prace magisterskie.

Spotkaliśmy się tutaj z księdzem, który jest wykładowcą w seminarium i wychowawcą w college, w którym uczy się piętnaście tysięcy młodzieży – połowa z nich to muzułmanie. Warto powiedzieć, że ktoś, kto kończy college w uczelniach nigeryjskich jest przyjmowany na II rok studiów – college ma tak dużą renomę.

Warto przyjmować i kształcić przyszłych księży w Polsce. Jeden z księży, który rozbudowywał kościół powiedział, że nauczył się od nas tego, że warto pomagać. Głównym powodem naszego przyjazdu było to aby odwiedzić księży, którzy zostali u nas wypromowani, a którzy dziś pracują tutaj. 


Fot.: Michał Banach PKWP 

Księża w Nigerii są bardzo zaangażowani... Nie ma kryzysu powołań?   

- Mówimy ciągle o kryzysie powołań i nie ma co zaprzeczać faktom, bo jest ewidentny spadek. Tutaj byliśmy tylko w jednej diecezji, Abudży. Do seminarium zgłosiło się pięćset kandydatów, z których wybrano tylko dwudziestu pięciu. Proszę zobaczyć jaki jest ostry proces selekcji kandydatów do kapłaństwa. Przygotowanie do kapłaństwa trwa dziewięć lat. W Afryce notujemy rekordową liczbę powołań. Chociaż już za samo noszenie krzyża można tutaj zapłacić najwyższą cenę.        

W ciągu ostatnich 14 lat po ad 52 tys. chrześcijan zostało zabitych w Nigerii przez islamskich ekstremistów...  

- Według ostatniego raportu w Nigerii o 60 procent wzrosła liczba zamordowanych chrześcijan. Są to bardzo niepokojące dane. Fala prześladowań ciągle rośnie. To nie tylko porwania księży, ale też ataki na kościoły i brutalne morderstwa na tle religijnym. Księża, którzy zostali porwani opowiadają o tym jak trudne jest posługiwanie w tym kraju, zwłaszcza na północy, gdzie jest więcej muzułmanów, którzy mają na celu wprowadzenie szariatu. Na południu są w większości chrześcijanie i wyznawcy religii lokalnych.      

 

Fot.: Michał Banach PKWP 
  

Na co dzień Ksiądz się nie boi?

- W Polsce też czasami trzeba się bać, bo różne sytuacje się zdarzają. Zawsze trzeba uważać. Przyjechał z nami również fotograf i dziennikarz. Staramy się nikomu nie narażać. Kiedy wysłaliśmy plan do księdza arcybiskupa, w którym było opisane co byśmy chcieli zrobić, odpowiedział: ale to nie dla białych. Wtedy powiedziałem, żeby ksiądz arcybiskup ułożył taki plan, który będzie bezpieczny zarówno dla niego, jak i dla nas.   

Zdarza się Księdzu wychodzić samemu?

- Nie. To by było nieroztropne.   

W jakich warunkach życie? 

- Mamy wodę, która może trochę za mało cieknie rano  ale da się umyć. Mieszkamy w domu w stolicy kraju, więc warunki są dobre. Jest to Dom Św. Jana Pawła II, mieszkają tu siostry zakonne, zatrzymują się księża, którzy odwiedzają stolicę kraju. Natomiast na wioskach są trudniejsze warunki, czasami nie ma wody. Jest bieda. Byliśmy u księdza, u którego jest wynajmowany dom – służy również jako dom duszpasterski. Tam rzeczywiście warunki są bliższe betlejemskiego żłobka niż inne...


Fot.: Michał Banach PKWP 

Dom Św. Jana Pawła II, tak daleko od naszego kraju...

- Tutaj Św. Jan Paweł II jest bardzo szanowany. U nas się niszczy jego pomniki, nauczanie, a tu jest wspominany z wielkim szacunkiem. Byliśmy również na placu, na którym Ojciec Święty Jan Paweł II sprawował Mszę Świętą podczas swojego pobytu w Nigerii. Teraz buduje się tutaj katedra pw. Dwunastu Apostołów. Ciekawostka jest taka, że większość z tych, którzy uczestniczyli w spotkaniu z Ojcem Świętym to byli muzułmanie. Widzimy, że wielki autorytet, który w Polsce jest niszczony – na świecie jest otaczamy szacunkiem. W Nigerii dziedzictwo Św. Jana Pawła II jest szczególnie żywe.   

Pobyt w takich miejscach sprawia, że zmieniają się priorytety?

- Uczy pokory. My nie cenimy tego, że mamy wolność, że naszych kościołów podczas nabożeństw nie musi pilnować wojsko i policja. Proszę zobaczyć jak się u nas niszczy to, co jest wartościowe. Tutaj, w Nigerii, wierni bardzo szanują swoich kapłanów. Niestety są oni przez różne bojówki porywani. Podczas naszego pobytu zostało porwanych trzech księży, jeden niespełna tydzień temu. Niektóre przypadki kończą się śmiercią, ale większość udaje się jednak wykupić. 


Fot.: Michał Banach PKWP 

Aż trudno sobie wyobrazić przez co przeszli ci księża...

- Jeden z ojców, który został porwany kilka miesięcy temu powiedział mi: „Założyli mi worek na głowę i zacisnęli pętlę na szyi, co uniemożliwiło mi oddychanie. Dwa razy straciłem przytomność. Zacząłem się modlić, myśląc, że to może być ostatnia rozmowa z Bogiem”. Ojciec James z diecezji JOS został porwany przez islamskich terrorystów.        

Czego uczy spotkanie z ludźmi, którzy żyją w tak prześladowanym kraju? 

- Uczą nas, że wiara w Chrystusa potrafi kosztować bardzo wiele. Spotkania z ludźmi, z ich kulturą, przypominają nam, że nawet w trudnych warunkach można znaleźć głęboki sens i obecność Bożą. Kiedy w Polsce zdejmuje się Krzyże ze ścian, tutaj za Krzyż się umiera. Kościół Cierpiący w Nigerii daje nam świadectwa wiary, obok których nie możemy przejść obojętnie.   


Fot.: Michał Banach PKWP 

Możemy tak naprawdę w każdej chwili pójść na Adorację Najświętszego Sakramentu, do spowiedzi... Możemy sobie w ogóle na dużo rzeczy pozwolić. Nie doceniamy tego, co mamy?  

- Proszę zobaczyć jak spada liczba tych, którzy chodzą w niedzielę do kościoła. W Warszawie to już ok. 16 procent, a przecież w naszym kraju nie wysadza się kościołów, nie ma zagrożenia, że jak pójdziemy do świątyni to już z niej nie wrócimy. A w Nigerii jednak przy kościele stoją żołnierze z długą bronią i pilnują, by ci, którzy są w środku – czuli się bezpieczni. Doświadczyłem tego tutaj, kiedy brałem udziałem w uroczystościach. 

W Nigerii nie ma też takiego socjalu jak w Polsce. „500+” wyprowadziło bardzo dużo ludzi z kryzysu, trzeba być wdzięcznym Bogu i politykom, którzy wtedy pomyśleli o najbiedniejszych. Tutaj, jak się patrzy na te dzieci... to jest najbardziej smutny widok.

Przepraszam, że o to zapytam... Zdarzyło się kiedyś Księdzu zapłakać podczas takiego spotkania?

- Staram się trzymać, ale w środku... Dzieci są niewinne. Kilka godzin przed naszą rozmową była taka sytuacja, że dzieci siedziały z koszyczkami , do których ich mamy włożyły coś do jedzenia na cały dzień – właściwy posiłek jedzą raz dziennie. Szkoda tych dzieci, bo jak się porówna polskie dzieci, które mają różne wymagania... Wyznaję zasadę, że europejskie dzieci – w tym polskie – powinny po ukończeniu szkoły podstawowej przyjechać na przykład na dwa tygodnie do Afryki i zobaczyć jak życie wygląda. Wtedy człowiek nabiera dystansu do życia.      


Fot.: Michał Banach PKWP

Przykład Cierpiącego Kościoła w Nigerii pokazuje nam, zachęca nas do tego abyśmy byli bardziej odważni w wyzwaniu wiary w Zbawiciela?   

- Mówiłem już o tym w naszych wywiadach, ale warto powtórzyć, że czasami wystarczy jeden głos rozsądku, żeby otrzeźwić towarzystwo. Kilka lat temu w Wielki Czwartek była dyskusja w telewizji. Jeden z polityków lewicowej partii mówił, że Kościół to tylko pieniądze, zbiórki itd. Pani posłanka, która przyznała się do tego, że często chodzi do kościoła, zapytała posła: A kiedy pan ostatnio dawał na tacę? Poseł z lewicy odpowiedział, że nie daje na tacę. Na co posłanka opowiedziała: To o co się pan martwi? Proboszcz z kościoła gdzie ja chodzę, co roku rozlicza się z tego ile zebrał i na co wydał. Trzeba mieć świadomość, że nasze świadectwo będzie miało coraz większą wartość. Musimy mieć świadomość przynależności do Kościoła.        

Nawet i taki głos wymaga dziś odwagi... 

- Przywykliśmy do wygodnego życia – Kościół milczenia, nic nie powiemy, nie zaprzeczymy – to jest wygodne, bo jeśli się zaczniemy odzywać to możemy się narazić komuś. Niestety, ale albo się jest wierzącym albo nie, z konsekwencjami tego.     


___
Źródło: PCh24.pl  

poniedziałek, 1 lipca 2024

Oni tutaj są

Oni tutaj są

Niedziela 30 czerwca to znowu jeden z tych dni, który zostanie w mojej pamięci na długo. Miesiąc temu nie wiedziałam prawie nic o Misjonarzach Męczennikach z Pariacoto, a wczoraj uczestniczyłam w pięknej uroczystości - wprowadzenie relikwii Błogosławionych Braci do Par. pw. Trójcy Przenajświętszej w Piekarach Śląskich. 


archiwum prywatne 

Chcesz rozśmieszyć Pana Boga to powiedz Mu o swoich planach... Pierwszy raz w życiu uczestniczyłam we Mszy św., podczas której było wprowadzenie relikwii. To była piękna i wzruszająca uroczystość... Oni tutaj są - hymn beatyfikacyjny, który wybrzmiał w świątyni sprawił, że nie tylko mi poleciały łzy... 


archiwum prywatne 

Co dzień, od dnia kiedy rozmawiam najpierw z br Janem - Promotorem Kultu Błogosławionych Misjonarzy Męczenników z Pariacoto, a później z braćmi Błogosławionych - Bogdanem, Markiem i Andrzejem - modlę się za wstawiennictwem młodych franciszkanów... Mam przy sobie też ich relikwie...


archiwum prywatne 

Jestem wdzięczna Bogu Ojcu za to, że mam możliwość poznać najbliższych Błogosławionych Braci O. Michała i O. Zbynia. To dla mnie ogromny zaszczyt i ogromne wyróżnienie... 😇 To był bardzo piękny dzień, piękne spotkania - za wszystkie jestem wdzięczna, również za życzliwość Ks. Biskupa, Ks. Proboszcza i Ks. Misjonarza. Dziękuję za prezenty i dobre słowa... 🌿🌻💒

niedziela, 30 czerwca 2024

[KOMENTARZ] Wiara jak budowa domu

[KOMENTARZ] Wiara jak budowa domu

Co będzie liczyć się na końcu życia? Osobista relacja z Jezusem! Jak się ją buduje? Długotrwale i dokładnie. Co ona gwarantuje? Że przetrwasz każdą burzę, włącznie ze stratą ziemskiego życia. 


pixabay.com/pl/


🙏 NIE ZNAM WAS! 

Po raz kolejny Jezus przypomina swoim uczniom, co jest istotą, a co dodatkiem do tego wszystkiego, co nazywamy „wiara”. Istotą wiary jest intymna, bliska relacja miłości z Jezusem, która owocuje miłością do innych. Wszystko inne ma jedynie służyć temu celowi. 

W tej drugiej kategorii są więc proroctwa, cuda, znaki mocy, uwolnienia od złych duchów, a nawet cała nasza służba dla Pana i wszelka religijność, czyli modlitwy, sakramenty itp. 

Nie są i nie mogą być one nigdy celem samym w sobie. Nawet tak ważne spraw, jak ewangelizacja nie jest najwyższym dobrem, bo jest nim Bóg. Dlatego Jezus przestrzegła dziś dziś swoich uczniów przed taką służbą dla Niego, która zagubi Jego samego. Przed służbą lub modlitwą, która stanie się celem samym w sobie. 

Tacy ludzie, zaangażowani we wszystko i może nawet głęboko rozmodleni (tzn. odmawiający wiele modlitw) pod koniec życia usłyszą: Nie znam cię. Nie mamy ze sobą bliskości. Chcesz kontynuować miłość ze mną, ale jej nie ma... Ty mi tylko służyłeś, ale nie znamy się, tzn. ty nie znasz mojego Serca i nie kochasz mnie, choć być może dużo o nim mówisz. 


🏡 WIARA JAK BUDOWA DOMU

Taką relację z Bogiem buduje się latami, tak jak buduje i remontuje dom. Warto pamiętać też, że samo zbudowanie domu, czyli pierwsze nawrócenie nie pomaga, jeśli domu na bieżąco się nie konserwuje i nie naprawia uszkodzeń. 

Dlatego nie spoczywaj na laurach, myśląc sobie że kiedyś już się nawróciłeś. Że kiedy codziennie odmawiasz stałą i może nawet dużą liczbę modlitw, a do tego - ofiarnym sercem służysz Kościołowi, to już masz pewność, że wszystko jest dobrze. 

A jest w tym Jezus? Masz dla Niego czas? Spędzasz z Nim czas na osobistej rozmowie lub na zwykłym byciu razem w milczeniu? Jest wciąż dla ciebie Oblubieńcem czy tylko pracodawcą i poręczycielem ubezpieczenia na dobre życie tu i życie wieczne? 

To naprawdę ważne pytania. Dlatego Jezus chce nas dziś sprowokować do odpowiedzi, bo od nich tak dużo zależy…


💞 RELACJA, KTÓRA PRZETRWA BURZE

Czasem w życiu są burze. Jezus dziś mówi o tym, zachęcając do tego by potraktować je jako gwałtowne i niespodziewane sprawdziany dla mojej systematycznej, długiej i cichej codziennej pracy nad tą relacją. 

Jeśli coś ci się zawaliło w życiu i nie umiesz się pozbierać, potraktuj to jako błogosławioną, choć trudną lekcję tego, że budowałeś nie to co trzeba, nie tak jak trzeba, lub nie na tym fundamencie co trzeba. 

A jeśli z takiej próby wyjdziesz zwycięsko - jesteś na dobrej drodze. Buduj dalej, dzień po dniu. Cicho, cierpliwie, bez rozłgosu. Nawet jeśli to mozolne, trudne czy nudne, zobaczysz kiedyś wspaniałe owoce twojego trudu.

Ks. dr Piotr Spyra 

poniedziałek, 24 czerwca 2024

Maksymilian pielgrzymuje do Camino de Santiago

Maksymilian pielgrzymuje do Camino de Santiago

Maksymilian – dwudziestoczterolatek z Sieradza w samotności pielgrzymuje do Camino de Santiago. Obecnie pokonuje trasę Drogi Św. Jakuba w Niemczech, a planowany termin dojścia do celu to jesień br. Młody mężczyzna przekonuje, że szlak pielgrzymkowy jest fascynującą podróżą, dzięki której ma możliwość poznać i podziwić nie tylko wspaniałe zabytki, ale również – piękne krajobrazy...        


archiwum prywatne M.


Maksymilianie, idziesz i idziesz. Cel jasno określony. Skąd pomysł na samotną pielgrzymkę do Camino de Santiago?

- Nic konkretnego się nie stało. Pomysł posunął mi jeden z księży, kilka lat temu, ale wróciło to do mnie w tamtym roku. Kiedy rozmawiałem ze znajomymi, że fajnie byłoby tak pójść, wszystko nagle jakoś zaczęło się układać. W marcu kończył mi się leasing, więc mogłem sprzedać swoje auto. Chciałem odłożyć jeszcze trochę pieniędzy, i zacząć realizować swój plan, żeby nie skończyło się jak zwykle – tylko na gadaniu 😎 

Teraz, latem, zazwyczaj śpisz w namiocie. Nie boisz się, że ktoś zrobi Ci krzywdę? 

- Jedyne co to rzeczywiście można się obawiać albo ludzi, albo dzikich zwierząt, które mógłby wyczuć jedzenie – chociaż też bardzo tego pilnuję. Wychodzę z założenia, że ludzie z natury są raczej dobrzy i nie mają za bardzo powodów, żeby coś mi zrobić. Nie za bardzo jest mi co ukraść. 

Czyli co, strach naprawdę jest Ci obcy?

- Nie, bo tylko głupi się nie boi, ale strach nie może nas przed niczym powstrzymywać. Jeśli strach nie pozwala nam robić różnych rzeczy to nie jest on zdrowy.

Gdzie najczęściej się zatrzymujesz? Na ogół się to wioski?

- Z reguły tak, chociaż czasem zdarza mi się też zatrzymać gdzieś w lesie. Nocuję też przy różnych wiatach na wioskach, ale na ogół nie jest to centrum.

Jak wyglądało przygotowanie do pielgrzymki, planowanie trasy?

- To było proste, z tego względu, że postanowiłem trzymać się wyznaczonego Szlaku Św. Jakuba. Założyłem sobie, że chciałbym przejść też przez Polskę, ponieważ aż tak długich tras nigdy nie robiłem – miesięcznych czy wielotygodniowych. W Polsce miałem do zrobienia mniej więcej tysiąc kilometrów, dzięki czemu jest mi teraz dużo łatwiej zweryfikować czego potrzebuję na dalszą drogę. To doświadczenie pomaga też w lepszej organizacji, jak chociażby w tym co mogę zamówić do paczkomatu, co będzie mi na pewno przydatne.   

Jak wygląda zwyczajny dzień w trasie?

- Staram się robić około 30km dziennie. Najczęściej to mi się udaje. Na początku robiłem trochę mniej, około 20km. Z dwa, trzy razy zrobiłem ok 17km – raz przez to, że przemokłem, zatrzymałem się domu pielgrzyma żeby się wysuszyć, a drugi raz, bo po prostu chciałem odpocząć 😊 Zazwyczaj budzę się przed 6.00, i między 17.00 a 19.00 jestem już na miejscu noclegu.  

Podczas marszu modlisz się, słuchasz konferencji?

- Modlę się, słucham konferencji – wszystkiego po trochę. Zależy to tak naprawdę od dnia. Czasami najdzie mnie na różne przemyślenia, innym razem zaczynam sobie coś nucić i podśpiewywać, a innym razem jest cudowna sceneria, którą podziwiam. Zdarza mi się też do kogoś zadzwonić. 

Jak reagują na Ciebie ludzie, których spotykasz podczas pielgrzymki?

- Ludzie są pozytywnie nastawieni. Zdarzają się inspirujące spotkania, jak chociażby w drugim dniu mojego pielgrzymowania – „zgarnął” mnie z drogi pan, który zaprosił na nocleg. Okazało się, że wspólnie z żoną dużo podróżują, więc też do późnych godzin wieczornych rozmawialiśmy o tym co podróże wnoszą do naszego życia.     

  

archiwum prywatne M. 
 

A jaka była reakcja Twoich przyjaciół, znajomych, że wyruszasz na pielgrzymi szlak? 

- Wspierają mnie, kibicują. Często proponują wsparcie moralne. Niektórzy też chcieliby móc pozwolić sobie na taką „przygodę”. 

Jak to wygląda finansowo?

- Tak naprawdę trudno to przewidzieć. Dla mnie największą oszczędnością są noclegi pod namiotem. Nie jadam też w jakichś drogich restauracjach. Wiem, że powinienem dać radę „zamknąć” się w max. 25.000zl. Tysiąc euro miesięcznie za granicą to jest wystarczająco na jedzenie i pojedyncze noclegi.  

Gdyby ktoś zechciał Ciebie wspomóc – miałby taką możliwość? 

- Miałby, nie mówię nie 😊

Zanim dojdziesz do celu, ile kilometrów zrobisz poza naszym krajem?

- 920km przez Niemcy, ok. 1000km przez Francję, ok. 900km przez Hiszpanię i ok. 400 przez Szwajcarię. 

Niemcy i Francja nie brzmią szczególnie optymistycznie, zwłaszcza w obecnej sytuacji...

- Mam dużo ufności w Opatrzność Bożą i w ludzi, których spotykam po drodze. Raczej wszystko się dobrze ułoży, chociaż pewnie będą jakieś trudności. Nic nie jest nie do przeskoczenia, nie do pokonania.      


___
Źródło: aleteia.pl  

niedziela, 23 czerwca 2024

[KOMENTARZ] W szkole Jezusa

[KOMENTARZ] W szkole Jezusa

Ewangelia o burzy na jeziorze jest jedną z tych, które trzeba sobie mocno zapamiętać. Jednakże prawdy teologiczne nie są wyłącznie do zapamiętania samym rozumem, ale przede wszystkim do przeżywania ich w codzienności. A pomaga temu pamięć serca. Na czym polega i jak ją ćwiczyć?


pixabay.com/pl/


💞 PROSTY KONSPEKT TRUDNEJ LEKCJI WIARY

Istotą dzisiejszej Ewangelii jest odkrycie przez uczniów prawdy, że Jezus jest Bogiem, który panuje nad żywiołami przyrody. Z perspektywy czasu, mając wszystkie informacje o tym wydarzeniu, wydaje się to tak proste i oczywiste, jak "budowa cepa". 

Mamy tu uczniów, którzy na polecenie Jezusa mają się przeprawić łodzią na drugi brzeg jeziora. Potem zrywa się wiatr, uczniowie wołają do Pana, On się budzi, ucisza wszystkie żywioły, napomina uczniów za zbyt małą wiarę i lęk, a uczniowie zadają sobie pytanie - "Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?". 

Kiedy popatrzymy sobie na inne, podobne wydarzenia, podczas których Jezus manifestował swoje bóstwo, możemy odkryć prosty i powtarzający się konspekt trudnych lekcji wiary. Wygląda on zazwyczaj tak: doświadczenie kryzysu, wezwanie Pana, interwencja Boga i lekcja wiary, dzięki której można odkryć kolejny aspekt bóstwa Jezusa lub pogłębić to, co już człowiek mniej więcej wie. 


💌 CHCESZ KONSPEKT ZAJĘĆ? NIE MA SPRAWY!

Problem z nami jest taki, że ciągle marudzimy, że lepiej byśmy się przygotowali do tych lekcji wiary, gdyby boski Nauczyciel przygotował nam wcześniej konspekt. I najlepiej jeszcze, aby rozpisał, co i jak będziemy po kolei przechodzić. 

Jednak zaraz, zaraz... Czy nie pomyślałeś, że Jezus jako najlepszy nauczyciel z najlepszymi metodami i materiałami dydaktycznymi nie zrobił już tego wcześniej? 

Masz w domu Biblię? Zaglądasz tam do niej? Przecież tam są wszystkie możliwe sytuacje człowieka i opis, co i jak trzeba robić, kiedy przyjdzie jakaś trudność lub wyzwanie. A nawet jeśli nie odnajdziesz się 1:1 w jakieś sytuacji, Biblia czytana w Duchu Świętym da ci wszystkie stosowne odpowiedzi. 

Masz zatem gotowy konspekt ćwiczeń do każdej lekcji wiary, na każdym poziomie jej studiowania, czyli przeżywania. Co najważniejsze - masz zapewnienie Boga, że każda z trudnych sytuacji skończy się pomyślnie, o ile tylko do końca Mu zaufasz. 


💞 W SZKOLE JEZUSA

Jedną z "niewielkich" różnic między zajęciami akademickimi a szkołą Jezusa jest to, że nie obowiązuje tu zasada "ZZZ" - zdać, zaliczyć, zapomnieć. Tu raczej trzeba zapamiętywać wszystko, co się da. I nie tylko rozumem, ale również i sercem. 

To zapamiętywanie lekcji wiary powinno iść dwutorowo: podczas codziennej modlitwy Słowem Bożym i w trakcie "ćwiczeń" z tego Słowa. 

Jezusowi tak bardzo zależy, aby ziarno Słowa Bożego nie zapuściło korzeni tylko w twoim rozumie, ale również w sercu, a potem w codzienności. Jezus wie, że sama wiedza to za mało, aby potem przydała się w trudnych sytuacjach. Emocje wtedy wezmą górę, człowiek zapomni wszystkie zapewnienia Jezusa o Jego bliskości. Potrzebne jest tu więc codzienne przeżywanie tego słowa na poziomie serca, czyli co najmniej kilkunastominutowa medytacja, aby Słowo mogło zapuścić korzenie. A jeszcze lepiej, jeśli do każdego tematu lekcji odrobisz pracę domową, czyli podejmiesz stosowne decyzje i będziesz żyć cały dzień tematem lekcji z dnia. 

Wtedy, gdy Jezus zorganizuje ci "ćwiczenia", powinieneś dosyć sprawnie - najpierw uświadomić sobie, że rozpocząłeś właśnie ćwiczenia z wiary, potem sięgasz do odpowiedniego Słowa, zakorzenionego w twoim sercu, stosujesz je w praktyce i czekasz na owoce. A potem widzisz - o, kolejny egzamin zaliczony - nauczyłem się stosować wiarę w nowych sytuacjach, poznając jeszcze lepiej Jezusa i Jego dobroć. 

W szkole Jezusa nie ma wakacji. Choć formacja jest permamentna, Jezus wie, kiedy zrobić nam lekcje i ćwiczenia, a kiedy odpoczynek. Dobrze wykorzystaj jedno i drugie!

Ks. dr Piotr Spyra  

piątek, 21 czerwca 2024

Modlitwa do Św. Józefa w sprawach trudnych

Modlitwa do Św. Józefa w sprawach trudnych

pixabay.com/pl/


Święty Józefie, ofiaruje Ci miłość Jezusa i Maryi, którą żywią ku Tobie. Oddaję Ci też hołdy czci, wdzięczności i ofiary składane przez wiernych od wieków aż do tej chwili. Siebie i wszystkich drogich memu sercu oddaje na zawsze Twej świętej opiece.

Błagam Cię dla miłości Boga i Najświętszej Maryi Panny, racz nam wyjednać łaskę ostateczną zbawienia i wszystkie łaski nam potrzebne, a szczególnie tę wielką łaskę (wymienić intencję). Pospiesz mi na ratunek, Święty Patriarcho, i pociesz mnie w tym zmartwieniu. O święty Józefie, przyjacielu Serca Jezusowego, wysłuchaj mnie!

Ojcze nasz..., Zdrowaś Maryjo..., Chwała Ojcu...

Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci przenajświętszą Krew, Serce, Oblicze Twego Jednorodzonego Syna, wszystkie cnoty i zasługi Matki Najświętszej i Jej przeczystego Oblubieńca, świętego Józefa, oraz wszystkie skarby Kościoła świętego na wyjednanie łaski ostatecznej zbawienia i łask nam potrzebnych, szczególnie tej... (wymienić intencję). 

O Józefie, ratuj nas w życiu, w śmierci, w każdy czas. 


___

Źródło: swietywojciech.pl  

środa, 19 czerwca 2024

Ah, co to był za dzień...

Ah, co to był za dzień...
Chcesz rozśmieszyć Pana Boga? Powiedz Mu o swoich planach... 😎 Powiedziałam. I pewnie Go rozśmieszyłam... ☺ Mimo zaangażowania w kampanię wyborczą - co nie jest tatajemnicą ☺  miałam przyjemność nie tylko zrobić wywiady, ale również poznać braci błogosławionych misjonarzy męczenników - Bł. O. Zbigniewa Strzałkowskiego i bł. O. Michała Tomaszka 💙 O spotkaniu z bratem Bł. O. Michała jeszcze napiszę ☺ 


archiwum prywatne 


Tydzień temu wspólnie z br. Janem - promotorem kultu błogosławionych misjonarzy męczenników z Pariacoto - odwiedziłam braci Bł. O. Zbigniewa - Bogdana i Andrzeja. To jeden z tych dni, który z pewnością do końca mojego życia zostanie w pamięci... Jestem wdzięczna za zaufanie, życzliwość i wspólny czas. Dziękuję Panom za piękne wspomnienia o bracie, który mieszka w niebie...


archiwum prywatne 


Historię braci męczenników dopiero poznaję, ale ze względu na zawód - mam tę ogromną przyjemność poznawać młodych franciszkańskich błogosławionych dzięki ich rodzonym braciom. To niesamowite! Tak naprawdę to przecież chodzimy po ziemi, po której chodzili święci, tylko może nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę... Poniżej na zdjęciu jest wanienka, w której mały Zbynio był kąpany ☺ A za nami dom, w którym mieszkał mały Zbyszek przez kilka pierwszych lat swojego życia ☺
 

archiwum prywatne 


Jestem wdzięczna za piękny i wyjątkowy czas - za świadectwo... Bardzo to dla mnie ważne, że mogłam być w tym miejscu i z takimi ludźmi 💙 


archiwum prywatne 

I tak jak mówiliśmy przy obiedzie - trochę nie mamy wyjścia, bo jeśli otaczamy się ludźmi, którzy mają brata błogosławionego to i my sami powinniśmy żyć tak żeby znaleźć się w Królestwie Niebieskim... W końcu... Z jakim przystajesz, takim się stajesz... 😇

poniedziałek, 17 czerwca 2024

Brakuje nam tylko jednego...

Brakuje nam tylko jednego...

 

pixabay.com/pl/ 

Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, 

pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: 

nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie.  


- George Bernard Shaw 

niedziela, 16 czerwca 2024

Wyznanie wolności

Wyznanie wolności

 

Mazur/catholicnews.org.uk  

Paść na kolana przed Bogiem obecnym w Eucharystii oznacza wyznanie wolności. Kto składa hołd Jezusowi, ten nie musi się kłaniać żadnej ziemskiej potędze.

- Benedykt XVI    

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Skórzana mini torebka

Skórzana mini torebka

Za mną baaardzo intensywny czas... Chociaż jestem przyzwyczajona do ciągłych wyjazdów - coraz bardziej - zarówno w podróży jak i na co dzień - przekonuję się do tego, że wcale nie muszę mieć niewiadomo jak dużej i pakowane torebki. Coraz chętniej wybieram torebki mini, ponieważ ciągle odkrywam nowe ich zalety. Wbrew pozorom, mimo, że są niewielkie - pomieszczą wszystko, co jest mi najpotrzebniejsze do pracy - notesik i długopis, telefon i oczywiście klucze... Torebki mini są naprawdę urocze 💙    


archiwum prywatne 

Jedynym minusem torebek mini jest to, że nie zmieści się do nich książka 😉 ale zmieszczą się słuchawki... a to już coś ☺ Nigdy nie przepadałam za bardzo dużymi torebkami, ale od czasu kiedy odkrywam zalety małych torebek - jeszcze chętniej je wybieram na co dzień, z tego względu, że sprawdzają się świetnie. Jakiś czas temu pisałam o tym, że nawet kiedy jestem na protestach rolników - jestem w pracy, ale mini torebka przeszła "chrzest bojowy" w wielu różnych sytuacjach i sprawdziła się doskonale. Na wakacyjne dni jest po prostu idealna... 💙  


archiwum prywatne 

Plusem torebki jest to, że ma jedną komorę, ale największym plusem jest to, że torebki mini dostępne są w różnych kolorach i różnych firm. W związku z tym, że do małej torebki nie wrzucamy niepotrzebnych rzeczy - z łatwością znajdziemy to, czego będziemy potrzebowały. Kolejnym plusem jest możliwość noszenia torebki na różne sposoby - i do ręki i na ramię. Wszystko zależy od sytuacji...      



Może się wydawać, że jeśli na co dzień chętnie wybieramy listonoszki - torebka mini nie zda egzaminu w naszej sytuacji, ale nic bardziej mylnego. Też jeszcze jakiś czas temu nie bardzo wyobrażałam sobie, aby z torebką mini wyruszyć w świat, a jednak... Nie musimy mieć zawsze wszystkiego przecież przy sobie. Torebka powinna być raczej ładnym, praktycznym dodatkiem, a nie małą walizką 😉   


archiwum prywatne 

Pomijam już sam fakt, że torebka jest wykonana ze skóry naturalnej, co samo w sobie sprawia, że jest piękna. Ponadto, torebka jest zamykana na uroczy złoty zatrzask w kształcie pszczoły 🐝  Bez wątpienia, zwraca uwagę ☺ Przy okazji dziękuję wszystkim za miłe słowa: "Jaką ma Pani śliczną torebkę" 👜 Zawsze odpowiadam: "Wiem, dziękuję" ☺


archiwum prywatne 

Kochani, po raz setny zachęcam aby nie czekać na żadne "wyjątkowe" momenty, bo takie nie istnieją. Życie jest cudowne, piękne, fascynujące, ale jest też bardzo kruche. Nie czekajmy na odpowiedni moment, żeby komuś sprawić przyjemność - TU i TERAZ 💛 Nie znam chyba żadnej kobiety, która by się nie ucieszyła na widok ładnej torebki... Zbliżają się wakacje...Warto zrobić coś miłego dla kobiet, które są nam bliskie ☺


archiwum prywatne 

I znowu będę zachęcać do tego aby zadbać o samą siebie. Czy ktoś powiedział, że samej sobie nie możemy kupić torebki? ☺💛 Zakupy dają szczęście... 👜👈


💌

ARTYKUŁ PROMOCYJNY 

niedziela, 9 czerwca 2024

Bracia, módlcie się za nami...

Bracia, módlcie się za nami...

Kochani, dzielę się z Wami poruszającymi wspomnieniami braci o zamordowanych misjonarzach - bł. O. Michale Tomaszku i bł. O. Zbigniewie Strzałkowskim. Młodzi franciszkanie zostali zamordowani w dn. 9 sierpnia 1991 roku w Pariacoto. 

Rozmowa z rodzonymi braćmi błogosławionych misjonarzy męczenników była dla mnie ogromnym zaszczytem i ogromnie wzruszająca... Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz podczas wywiadu leciały mi łzy... 


Internet 


W święto św. Róży z Limy – w dn. 30 sierpnia 1989 roku, trzej misjonarze krakowskiej Prowincji Franciszkanów: o. Jarosław Wysoczański, o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek, oficjalnie rozpoczęli swoją misję w Pariacoto. 

Czy brat był świadomy niebezpieczeństwa? – Tak – odpowiada Marek Tomaszek, brat bliźniak o. Michała Tomaszka. – Nie da się nic więcej powiedzieć, bo jeżeli jest dokument, jeżeli były powiadomieni aby wyjechać, bo mogą być nieobliczalne skutki, to trzeba mieć świadomość, że obydwaj zdawali sobie sprawę z tego jakie konsekwencje może mieć pozostanie na misji z miłości do ludu, z miłości do tej miłości jaką przekazali im wszystkie wioski peruwiańskie – wyjaśnia Marek Tomaszek. 

Bracia ostatni raz na żywo widzieli się przed samym wyjazdem o. Michała do Peru. – Później już żeśmy się nie spotkali – mówi Marek Tomaszek. - Telefon to była niespodzianka od Michała dla mamusi. Kiedy umówiliśmy się z Michałem, zawiozłem mamusię do Krakowa, zeszliśmy na dół do refektarza, tam było połączenie. Mamusia nawet nie wiedziała kogo dostaje do telefonu, takie to było zaskoczenie. I to była jedyna nasza rozmowa z Michałem, ale czy jeszcze nie było jakiejś rozmowy to nie kojarzę... – wspomina brat o. Michała Tomaszka. 

Bogdan Strzałkowski również zwraca uwagę na fakt, że w czasie kiedy bracia byli na misji, kontakt z nimi był dość utrudniony, co dziś nawet trudno sobie wyobrazić. Bogdan Strzałkowski wspomina moment kiedy się dowiedział o decyzji brata. - Nigdy nie było mowy, że Zbyszek chce wstąpić do seminarium. Było dla mnie dużym zaskoczeniem kiedy byłem w wojsku i dostałem list z domu, w którym rodzice napisali, że Zbyszek idzie do zakonu – wspomina. – Decyzja Zbyszka była chyba dla wszystkich zaskoczeniem, bo sam nawet nie przyznał się nigdy do tego, że planuje pójść taką drogą – dodaje brat błogosławionego męczennika.     

Kilka dni wcześniej nic nie zapowiadało tragicznych informacji. - Dwa dni wcześniej w naszym domu był Jarek Wysoczański, mimo, że najpierw na urlop miał przyjechać Zbyszek. Ponieważ jednak siostra Jarka wychodziła za mąż, dogadali się między sobą, że najpierw przyjedzie Jarek, a później mój brat. Niby wszystko było w porządku, ale oni podjęli taką decyzję żeby nie informować nikogo w domu, że coś im grozi. Z prostego względu – żeby się nikt nie martwił – wspomina Bogdan Strzałkowski. – Kiedy zapytałem Jarka o terrorystów, odpowiedział, że skoro interesuję się tym tematem to powie mi, że już im grożono... – dodaje. 

- W sobotę do południa przycinaliśmy drzewo, żeby mieć na opał zimą. Pamiętam, że wtedy przyjechało do nas trzech franciszkanów. A wiadomo, że jak przyjechało ich trzech, to coś się stało... – wspomina Bogdan Strzałkowski. – Z początku mówili coś ogólnie, a później powiedzieli co się stało. To był straszny szok... bo nikt się nie spodziewał. Tym bardziej, że dwa dni wcześniej był Jarek, i niby było wszystko w porządku...              

Jak to jest mieć brata bliźniaka, który jest błogosławiony? – Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Oczywiście, że się modlę za wstawiennictwem Michała. Nawet nie tyle, że się modlę, co rozmawiam z nim tak jak z panią teraz. Rozmawiam sobie z Michałem na zasadzie, że skoro tam już siedzisz to nie bądź na bezrobociu, tylko coś rób.   

- Może nie zawsze jest to doskonała modlitwa, ale oczywiście, że się modlę za wstawiennictwem mojego brata – mówi Bogdan Strzałkowski. – Kilka lat temu byłem w takiej sytuacji, że nie miałem pracy. Spotkałem koleżankę, z którą kiedyś pracowałem, zapytała jak się układa w moim zawodowym życiu. Opowiedziałem jaka jest sytuacja, na co koleżanka odpowiedziała: bo się kiepsko modlisz – wspomina brat błogosławionego męczennika. 

Bracia zamordowanych męczenników zawsze mają przy sobie relikwie błogosławionych braci. - W tej chwili już się oswoiłem z tym, że ktoś prosi o relikwie mojego brata. Staram się zawsze mieć przy sobie kilka obrazków z relikwiami II stopnia. Zawsze zaznaczam, że jeżeli ktoś potrzebuje relikwie to je dostanie. Czasami spotykam też takie osoby, którym chciałbym dać relikwie, ale mówią wprost, że szanują brata, ale nie są zainteresowane relikwiami – mówi Bogdan Strzałkowski.       

- Czasem siedziałem przy oknie, patrzyłem, czekałem nie wiadomo na co... To znaczy, wiadomo na co... ale to już było pewne, że ten czas nie wróci... – wspomina Bogdan Strzałkowski. - Bardzo mile wspominam dzień po beatyfikacji, w którym była uroczysta Msza Święta w Pariacoto. To było dla mnie wyjątkowe przeżycie, wyjątkowa uroczystość... – dodaje.   

O. Michał Tomaszek i o. Zbigniew Strzałkowski to pierwsi polscy błogosławieni misjonarze męczennicy, którzy przez śmierć męczeńską dali świadectwo swojej wiary. O. Michał został zabity strzałem w tył głowy, a o. Zbigniew dwoma strzałami: w kręgosłup i w głowę. 


___
Źródło: aleteia.pl  

piątek, 7 czerwca 2024

Błogosławieni misjonarze męczennicy z Pariacoto

Błogosławieni misjonarze męczennicy z Pariacoto

- Normalnie jak ktoś umiera to bierzemy różaniec, książeczkę i modlimy się za zmarłego. A tamci ludzie nie modlili za braci, tylko przez ich wstawiennictwo. To był pierwszy znak dla Kościoła, że ci nasi bracia byli wyjątkowi. Ludzie przyprowadzali swoje dzieci, chcieli aby się dotknęły ciał misjonarzy - mówi br Jan Hruszowiec - promotor kultu męczenników z Pariacoto.


Meczennicy.Franciszkanie.pl 

Proszę Brata, 7 czerwca mamy liturgiczne wspomnienie braci męczenników. Jak w tym roku będziemy świętować? 

- W tym roku w dniu 7 czerwca – poza liturgicznym wspomnieniem pierwszych polskich misjonarzy męczenników – bł. Zbigniewa Strzałkowskiego i bł. Michała Tomaszka, przypada Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zawsze w drugi piątek po Bożym Ciele jest ta uroczystość, dlatego w tym roku niejako „przysłania” naszych braci męczenników, ale wcale nie przeszkadza w tym, aby każdy osobiście mógł w sposób szczególny ich wspominać i prosić o łaskę. 

Tegoroczny 7 czerwca niech będzie pewnego rodzaju wigilią przed tym, co czeka nas w przyszłym roku – dziesiąta rocznica wyniesienia ich na ołtarze. Przypomnijmy, że bracia zginęli 9 sierpnia 1991 roku, w Pariacoto. Oddali życie za wiarę. Zostali zabici przez skrajnie komunistyczną partię terrorystyczną z ugrupowania Świetlisty Szlak (hiszp. Sendero Luminoso). Na ołtarze zostali wyniesieni w dniu 5 grudnia 2015 roku. 

Co znaczy śmierć męczeńska?

- Śmierć męczeńska jest ogromnym darem w Kościele, pomimo, że kojarzy się z krwią. Jeśli Bóg kogoś powołuje do męczeństwa to w jakiś sposób go przygotowuje. Być może nikt z czytelników nie dostąpi takiego momentu, że będzie musiał oddać życie za wiarę, chociaż... patrząc na to, co się dzieje w świecie – można się wszystkiego spodziewać, ale bądźmy spokojni – Pan Bóg przygotowuje na taką śmierć. 

Jak było z tym przygotowaniem na śmierć męczeńską w przypadku braci?

- Zbyszek i Michał mieli przygotowanie do męczeńskiej śmierci. Świadkowie mówią, że im bliżej była data męczeńskiej śmierci – oni stawali się coraz bardziej pokorni, jak baranki, „schodziło” z nich napięcie. Ludzie bardzo często widzieli tych naszych braci na indywidualnej adoracji przed Najświętszym Sakramentem. Kiedy Zbyszek przychodził na adorację to było widać, że pot z głowy się lał, że prowadził jakiś dialog. Z kaplicy wychodził zdenerwowany, przeszedł się kawałek, wrócił z powrotem. Było widać, że coś w nim się dzieje.     

Zbyszek miał taki zwyczaj, że lubił wejść do kuchni, zobaczyć co się gotuje, podnosił pokrywki, zawsze zażartował sobie z kucharką. Na trzy dni przed śmiercią zobaczył, że kucharka jest smutna. Zapytał się jej dlaczego jest taka smutna. Powiedziała: Proszę Ojca, a można wierzyć w sny? Wtedy Zbyszek odpowiedział: No wiesz, są sny od Pana Boga, czytamy o nich w Biblii, ale są też zwykle sny. Powiedz co Ci się śniło. Ona wtedy odpowiedziała, że Pan Jezus, który był ukrzyżowany zszedł z krzyża i włożył na siebie zakrwawioną koszulę Michała. Wtedy Zbyszek jej przerwał: Nic się nie bój, niczego się nie lękaj. Tu się będą dziać wielkie rzeczy, ale pamiętaj, że cokolwiek się stanie – chcemy być tutaj pochowani. Te słowa Zbyszka zakon uznał jako testament, dlatego zostali pochowani w Pariacoto. 

Mówi brat o przygotowaniu o. Zbigniewa. Co wiemy o o. Michale? 

- Niedaleko Pariacoto jest miejscowość Huaraz. Michał w dniu 9 sierpnia otrzymał łaskę przeżycia trzech największych ofiar, których chrześcijanin może doświadczyć. To jest ofiara samego siebie, Ofiara Eucharystyczna i ofiara życia.    

Michał miał wielki talent jeśli chodzi o relacje z dziećmi, dlatego też jest patronem dzieci i młodzieży. Pojechał do Huaraz, i tam był w pomieszczeniu na drugim piętrze. Żeby zejść na podwórko to trzeba było iść po schodach, innej możliwości nie było. Między pierwszym a drugim piętrem była kuchnia. W kuchni wybuch pożar – zapaliła się butla gazowa i ogień zajął cały korytarz. Nie było szans zejść z góry żeby nie wejść w ogień. Michał znalazł stary koc, wyrwał ze ściany na drugim piętrze bojler – zbiornik z wodą, rozlał obficie wodę po kocu, który wziął do ręki, osłonił się nim i poszedł w ten ogień. W tym momencie ogień buchał w zmoczony mocno koc, a wszystkie dzieci wyszły bezpiecznie na podwórko. Wtedy rzucił ten koc i uciekł. Wtedy już rano mógł liczyć się z tym, że tego może nie przeżyć... Później wrócił do Pariacoto, gdzie miał najważniejszą ofiarę – Ofiarę Eucharystyczną. W tym dniu była czytana Ewangelia wg św. Marka: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je” (Mk 8, 35-36). 

Trzecią ofiarą była ofiara oddania życia za wiarę, Zbyszka i Michała. To jest niesamowite jak w samym tym dniu Bóg ich przygotowywał. Ofiara z siebie samego, czyli oddanie się totalnie tym, do których jest się posłanym...        

Bracia chyba nikomu nie wchodzili w drogę, robili to, co do nich należało. Dlaczego zostali zamordowani? 

- Jako kapłani przyjechali do swoich owiec, więc przede wszystkim robili to, co należy do kapłanów – odprawiali Msze Święte, modlili się na różańcu, udzielali sakramentów świętych. Robili dokładnie to, co robi każdy kapłan - ewangelizowali. Teren parafii, na której posługiwali ma ponad 1000km2. Mieli do obsłużenia ponad siedemdziesiąt wiosek, do których musieli dotrzeć, a nie wszędzie była możliwość dojazdu samochodem. Tamtejsi ludzie – Indianie Andyjscy, mają z natury tak, że potrzebują kilka lat zanim do białego człowieka powiedzą „ty jesteś nasz”, a w przypadku Zbyszka i Michała ludzie już po dwóch, trzech miesiącach przyjęli ich jako swoich. 

O czym to świadczy? 

- Świadczy to o tym, że nasi męczennicy byli rzeczywiście pasterzami, którzy pachnęli swoimi owcami, czyli oddali się w pełni. Jest to sprawa duchowa. Natomiast druga sprawa jest taka, że oni bardzo pomagali tamtym ludziom w pracach fizycznych. Byli – jak mówi przysłowie: „Do tańca i do różańca”. Są takie zdjęcia, na których widać jak Zbyszek podaje cegły, pustaki... Zbyszek sprowadzał też leki. 

W tamtym czasie w Pariacoto nie było wody pitnej. Kobiety musiały chodzić godzinę w górę, żeby przynieść dwadzieścia litrów wody. Zbyszek miał zmysł techniczny, zrobił jakieś kaskady, że woda zaczęła spływać do Pariacoto. Bracia robili różne projekty, zakładali szkoły – pracowali z dziećmi i młodzieżą, zbudowali instalację wodną i kanalizację. Byli bardzo zaangażowani. Prowadzili działalność duszpasterską i dobroczynną. Ich działania w pewnym momencie nie spodobały się terrorystom. 

Z jakich powodów?   

- W pewnym momencie bracia zdobyli autorytet. Ludzie przestali chodzić na tzw. „szkółki partyjne”, gdzie terroryści mówili tylko o zabijaniu. Bracia mówili natomiast o miłości, pokoju, o przebaczeniu. Pamiętajmy, że terroryści byli tak agresywni, że w ciągu dziesięciu lat zamordowali siedemdziesiąt tysięcy niewinnych ludzi – głównie autorytety, tych, którzy mieli coś do powiedzenia. Ich parcie na rewolucję w kraju było tak mocne, że nawet i męczennicy – bracia, którzy tam pracowali, zaczęli im przeszkadzać.

Bracia byli świadomi niebezpieczeństwa? Dostawali listy z pogróżkami?             

- W Wielki Czwartek 1991 roku Michał znalazł list na ołtarzu. W liście terroryści napisali: „Jeśli nie przestaniecie odprawiać Msze Święte, modlić się, uczyć różańca, jeśli nie przestaniecie pomagać, współpracować z imperializmem, to zginiecie”. Tydzień przed śmiercią przyjechał biskup, który mówił braciom, aby może wrócili do Polski, a jak się uspokoi sytuacja to wrócą do Pariacoto... Wtedy Zbyszek miał powiedzieć: Nam przełożeni kupią bilet, wrócimy w ciągu dwóch/trzech dni i wszystko będzie OK, ale co z tymi ludźmi, do których przyjechaliśmy... więc zostajemy. Przyjdą terroryści, będziemy rozmawiać. 

I przyszli...

- Przyszli 9 sierpnia 1991 roku. Po Mszy Świętej wyprowadzili Zbyszka i Michała. Całe wydarzenie opisuje s. Berta, która była świadkiem uprowadzenia i wywiezienia braci przez terrorystów, na miejsce egzekucji. Wywieźli ich za miasto i później rozstrzelali w sposób bolszewicki, rzucając na kolana. Michał dostał strzał w głowę. Zbyszek najpierw w plecy, później w głowę. 

Może nie jeden się teraz zastanawia czemu zostali... przecież tak jak im powiedział biskup, mogliby wrócić gdyby się poprawiła sytuacja?

- Ktoś może nawet powie, że frajerzy – zostali, ale właśnie... Bóg widzi inaczej. Z siedemdziesięciu miejscowości na 1000m2 ludzie zaczęli schodzić do kaplicy. Jakoś się dowiedzieli, że bracia zostali zamordowani, a w tamtych czasach przecież nie było telefonów komórkowych. Mimo to informacja po całej ich parafii przeszła jak błyskawica. Ludzie przychodzili do kapliczki, gdzie na zakrwawionych prześcieradłach leżały ciała młodych franciszkanów. I tu się stał pierwszy cud, tzw. Vox populi – głos ludu Bożego. Normalnie jak ktoś umiera to bierzemy różaniec, książeczkę i modlimy się za zmarłego. A tamci ludzie nie modlili za braci, tylko przez ich wstawiennictwo. To był pierwszy znak dla Kościoła, że ci nasi bracia byli wyjątkowi. Ludzie przyprowadzali swoje dzieci, chcieli aby się dotknęły ciał misjonarzy.         

Aż trudno to wszystko pojąć... 

- Następny cud wydarzył się w trzecim dniu, gdzie nie tak dawno się okazało, że terroryści mieli tzw. Plan „B” – chcieli wysadzić w powietrze kaplicę i drogę pogrzebową. Chcieli wszystkich zabić. Nie wybuchła żadna bomba, aż sami terroryści byli w szoku. Pogrzeb był wielką manifestacją: „Dość tego, co się dzieje w Peru!”.  Rząd oczyścił struktury, wojsko, policję, urzędy. W ciągu dwóch/trzech lat aresztowali wszystkich najważniejszych terrorystów i terroryzm ustał. To zawdzięcza się wstawiennictwu naszych polskich misjonarzy męczenników.         


___
Źródło: PCh24.pl  

niedziela, 2 czerwca 2024

[WYWIAD] Chrystus karmi nas swym Słowem i Ciałem, byśmy mogli żyć pełnią życia

[WYWIAD] Chrystus karmi nas swym Słowem i Ciałem, byśmy mogli żyć pełnią życia

Chrystus, ustanawiając ten sakrament, dał nam możliwość uczestnictwa w Jego Męce i Zmartwychwstaniu. Podczas każdej Mszy Świętej karmi nas najpierw swoim Słowem, aby poruszyć serce, a następnie udziela nam Siebie, abyśmy zostali umocnieni, abyśmy mogli przy Nim trwać, abyśmy mogli żyć pełnią życia w Nim - przypomina Ks. Jarosław Ciuchna - proboszcz parafii pw. św. Antoniego w Sokółce, Kustosz Sanktuarium Najświętszego Sakramentu, Wicedziekan Dekanatu Sokółka. 


Fot.: Sanktuarium Najświętszego Sakramentu w Sokółce 

Proszę Księdza, jedne z symboli chrześcijaństwa są bardziej znane, inne – mniej, ale wszystkie są ważne i potrzebne. Jaką rolę odgrywają?  

- W przestrzeni wiary, podobnie jak w codziennym życiu, człowiek posługuje się symbolami. Potrzebuje ich, aby lepiej zrozumieć, mocniej przylgnąć lub po prostu pamiętać, żeby nie zapomnieć. Kościół posługując się różnymi symbolami przypominającymi o Jezusie Chrystusie – obrazy, figury, krzyż - daje wierzącym narzędzie do lepszego poznania Zbawiciela. Poprzez widoczne znaki i symbole można zbliżyć się do największych tajemnic naszej wiary. Podobnie czynił sam Chrystus podczas nauczania i przepowiadania. Posługiwał się symbolami i znakami żeby słuchacze mogli lepiej zrozumieć prawdy objawione: 

- „Kto mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9)

- „To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,58)

- „Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo». Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?» On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus”. (J 2, 19-22)

- „…A Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim”. (Łk 5, 10-11)

Ze wszystkich naszych świętości jedna jest jednak największa - to Najświętszy Sakrament. Niczego nie ujmuję świętości pozostałych sakramentów ani tym bardziej Pisma Świętego. Ale ta obecność, z którą mamy do czynienia w Eucharystii, nie da się porównać z żadną inną. Jest bowiem obecnością „prawdziwą, rzeczywistą i substancjalną” (por. KKK 1374), które podkreślają realną obecność Zbawiciela. 

Czasami nawet w rozmowach dorosłych można usłyszeć, że ksiądz podczas Mszy Świętej pije wino... 

- Konsekrowana hostia i konsekrowane wino nie jest hostią ani winem, lecz Ciałem i Krwią Chrystusa. Istnieją zatem tylko widoczne dla nas postacie chleba i wina, substancjalnie jednak pod tymi znakami jest obecny cały Jezus Chrystus - Bóg i Prawdziwy Człowiek Zmartwychwstały. Eucharystia jest największym darem i cudem, gdyż uobecnia się w Niej tajemnica męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Ojciec Święty Jan Paweł II pisał, że „Człowiek, ażeby osiągnąć życie wieczne, potrzebuje Eucharystii. Jest to pokarm oraz napój, który przemienia życie człowieka i otwiera przed nim horyzont życia wiecznego”. Tak trudno niekiedy to zrozumieć...   

- Warto też sobie uzmysłowić fakt, że określenie „Najświętsza” nie wyczerpuje w żaden sposób omawianej tematyki. To tylko mizerna próba zrozumienia, czym jest ta nasza największa tajemnica naszej wiary. Jako stworzenie możemy jedynie przyjąć z miłością ten wielki dar obecności Miłości Bożej. Boże Tajemnice są tak głębokie i niepojęte, że możemy się do nich jedynie zbliżyć i przyjąć, ale nie sposób ich dogłębnie poznać.

Eucharystia to sakrament, który ma nam nieustannie przypominać o Bożej obecności wśród nas? 

- To wielki dar miłości Bożej, który ustanowiony podczas Ostatniej Wieczerzy, wypełnił się przez śmierć i chwalebne zmartwychwstanie naszego Zbawiciela. Chrystus ustanawiając ten sakrament dał nam możliwość uczestnictwa w Jego męce i zmartwychwstaniu. Podczas każdej Mszy Świętej karmi nas najpierw swoim Słowem, aby poruszyć serce, a następnie udziela nam Siebie, abyśmy zostali umocnieni, abyśmy mogli przy Nim trwać, abyśmy mogli żyć pełnią życia w Nim. 

Z drugiej strony – nie tak łatwo wcale dziś, kiedy w stolicy naszego kraju są zdejmowane krzyże – mówić o swojej wierze, bo można również i przez wyznanie wiary w Chrystusa zostać wyśmianym, „stracić” znajomych, z którymi fajnie spędzamy czas... Czy naszą wiarę widać?  

- Trzeba zrobić wszystko, aby wiary swojej nie osłabiać i lekkomyślnie nie narażać się na jej utratę. Wiarę – obok nadziei i miłości – otrzymaliśmy w darze od Boga w momencie chrztu świętego. Praktykę wiary uczyli nas wprowadzać w życie nasi rodzice, dziadkowie i babcie. Na wszystkich etapach życia było, jest i będzie aktualne „…wiarę swoją mężnie wyznawać, bronić jej i według niej żyć”. Bez szacunku do rzeczy świętych nie można mówić o wierze. O żadnej wierze. 

Co się z nami dzieje, że nie potrafimy czy nie chcemy okazać należnego szacunku Jezusowi Eucharystycznemu? 

- W ubiegłym roku obiegło sieć nagranie z parafii Ossanesga w diecezji Bergamo (Włochy), w którym ksiądz postanowił dać naczynie do rozdzielania Eucharystii małej dziewczynce. Kilkuletnie dziecko udzielało Komunii Świętej wiernym. Fakt ten wywołał wielkie poruszenie i wcale nie dziwię się. Pośpiech, nonszalancja czy brak wyobraźni? A może wszystkiego po trochu? Poprzez takie postępowanie można zniechęcić i spłycić to, co dla ludzi wierzących jest najważniejsze podczas Eucharystii – prawdziwe spotkanie z Chrystusem w Komunii Świętej.

Dlaczego Msza Święta jest taka ważna? 

- Ojciec Święty Jan Paweł II w swoich homiliach i przemówieniach, a szczególnie w encyklice „Ecclesia de Eucharistia”, pragnął abyśmy uczyli się prawdziwego szacunku i zachwycili się darem Eucharystii, gdyż Msza św. nie jest jednym z wielu cennych darów, ale jest to dar największy, jaki otrzymaliśmy od Chrystusa. Eucharystia jest „…źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego. W Niej bowiem zawiera się całe dobro duchowe Kościoła” (EE 1).

Kilka dni temu wyszliśmy na ulice naszych miast z Jezusem, w procesji na Boże Ciało. I wcale nie szła tylko garstka starszych ludzi, ale często wręcz – tłum. Idziemy, bo wierzymy, że nasz Zbawiciel żyje. Później chyba trochę - z różnych względów, ta nasza wiara w Jezusa słabnie, co przekłada się na naszą obecność podczas Mszy Świętych w „zwykłą” niedzielę?  

- Przeszkodą na drodze wiary w Chrystusa i Jego obecności w Eucharystii jest zadziwiający zwyczaj wielu polskich katolików, którzy „uczestniczą” we Mszy św. przed kościołem albo przy murze kościelnym. Obok ołtarza wolna przestrzeń, a ludzie cisną się pod chórem lub za drzwiami. W polskich kościołach im dalej od Chrystusa tym większy tłok, im dalej od ołtarza tym ciaśniej. Jest to całkowicie niezrozumiałe z punktu świadomego uczestnictwa we Mszy św., czyli minimum, które trzeba spełnić, aby zadość czynić powyższemu obowiązkowi. Byłoby to jednak bardzo smutne, gdybyśmy tak ważne spotkanie z Chrystusem ograniczyli jedynie do bezwzględnego obowiązku.

Co powinniśmy zrobić? 

- Do tego, aby przeżywać głębię spotkania z Chrystusem potrzeba przed wszystkim pełnego uczestnictwa we Mszy św., czyli przyjmowania Ciała Pańskiego: „Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 53-54).

Czy naprawdę to za mało żeby wreszcie uwierzyć i żyć? Nie tylko tutaj na ziemi, ale przede wszystkim w wieczności. Przecież to jest nasz cel – spotkać Chrystusa w wieczności.


___

Źródło: PCh24.pl  

czwartek, 30 maja 2024

[WYWIAD] Radość z odkrycia skarbu Eucharystii

[WYWIAD] Radość z odkrycia skarbu Eucharystii

- W naszym przekonaniu katolickim wyznanie wiary sprowadza łaskę obecności Zbawiciela i błogosławieństwo na tych, którzy dokonują tego aktu. Co więcej! Łaska tego błogosławieństwa spływa na nas i na miejsce gdzie wyznajemy naszą wiarę. Stąd wychodzimy z kościoła z Najświętszym Sakramentem w celu wyznania naszej wiary w miejscu gdzie żyjemy na co dzień, by i tam spłynęło Boże błogosławieństwo - przypomina Ks. dr Stanisław Mieszczak SCJ – liturgista, rekolekcjonista 


pixabay.com/pl/


Księże Doktorze, Boże Ciało to jedno z najważniejszych świąt w Kościele Katolickim. Skąd się wzięła Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa?

- W XI i XII rozwijała się w Kościele katolickim refleksja teologiczna na temat prawdziwej obecności Pana Jezusa Chrystusa w postaciach eucharystycznych. Przy takich dyskusjach u niektórych teologów powstały także wątpliwości w przyjmowaniu tej prawdy wiary. I tu pojawia się ciekawa reakcja wiernych. Gdy usłyszeli o wątpliwościach uczonych teologów chcieli swoją prostą i ufną wiarę po prostu wyznać. Chcieli pokazać, że wierzą w prawdziwą obecność naszego Zbawiciela pod postaciami chleba i wina. To była wiara Kościoła modlącego się. Zażądali więc od duchownych, którzy sprawowali Eucharystię, by po słowach konsekracji ukazywali wiernym hostię i wtedy przyklękali pokornie wyznając wiarę. Podobnie stało się także nieco później z kielichem i z Krwią Pańską. W ten sposób w Kościele Katolickim narodziło się podniesienie w czasie Mszy Świętej. Wcześniej go nie było. Były to początki publicznej czci Eucharystii. Do tego doszedł jeszcze inny Boży znak, czyli cuda eucharystyczne. Były to nadzwyczajne znaki ze strony Pana Boga, które potwierdzały wiarę Kościoła w prawdziwą obecność naszego Pana pod postaciami chleba i wina. Trzecim i chyba decydującym w tej sprawie motywem, były objawienia prywatne bł. Julianny de Cornillon (1193-1258) w Liège. Pan Jezus dał do zrozumienia tej zakonnicy, że brakuje święta ku uczczeniu Tajemnicy Jego obecności pod postacią chleba i wina. Był Wielki Czwartek, ale tam rozważano tę Tajemnicę w kontekście męki Zbawiciela. Brakowało natomiast radosnego świętowania tego Daru. Joanna przekazała treść tych objawień władzom duchownym w Kościele. Po różnych dyskusjach, wątpliwościach i rozważaniach papież Urban IV ustanawia to święto w 1264 roku dla całego Kościoła. Zostało to ogłoszone w Orvieto w związku z innym cudem eucharystycznym w niedalekim Bolsena. Tak więc wprowadzeniu tej uroczystości towarzyszyła pogłębiona refleksja na temat tej prawdy wiary oraz nadprzyrodzone znaki. W XIV wieku to święto zostało potwierdzone i z czasem zaczęły pojawiać się także procesje eucharystyczne, które ostatecznie stały ważną częścią tej uroczystości. 

Powstała zatem uroczystość Bożego Ciała. Jednak dla pewnej równowagi wprowadzono potem także święto Najdroższej Krwi naszego Pana, obchodzone 1 lipca. Ponieważ jednak jego treść była bardzo podobna do uroczystości Bożego Ciała, więc w ramach reformy po Soborze Watykańskim II w 1969 roku połączono obie te uroczystości w jedną. Mamy więc dzisiaj Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, obchodzoną we czwartek po uroczystości Trójcy Przenajświętszej.

Dlaczego Boże Ciało jest zawsze w czwartek?

- Jest to niewątpliwie nawiązanie do Wielkiego Czwartku, pamiątki Ostatniej Wieczerzy i ustanowienia sakramentu Eucharystii i kapłaństwa. Tradycyjnie także zawsze w czwartki w liturgii Kościoła nawiązujemy do Tajemnicy Eucharystii.

Co jest głównym punktem Uroczystości? 

- Potocznie uważa się, że w centrum tej Uroczystości jest procesja z Najświętszym Sakramentem po ulicach naszych wiosek i miast. Trudno temu zaprzeczyć. Badając jednak bardziej uważnie zarówno teksty liturgiczne jak i tradycję Kościoła w tym względzie zauważamy przede wszystkim potrzebę wyznania wiary w prawdziwą obecność Zbawiciela pod postaciami chleba i wina. To publiczne wyznanie wiary jest w centrum obchodu. Więcej! W tej Uroczystości otrzymujemy od Boga łaskę, która uzdalnia nas do autentycznego wyznania tej wiary. Celebracja rozpoczyna się przede wszystkim na Mszy Świętej, w przyjęciu Komunii Świętej i jej przedłużeniem jest dopiero procesja eucharystyczna.

Uczestnictwo w procesji jest obowiązkowe? 

- Obowiązkiem dla katolika jest uczestniczenie we Mszy Świętej w tym dniu. Takiego obowiązku nie ma w stosunku do procesji. 

Dlaczego jednak warto się na nią wybrać? 

- Ale właśnie – czy dla wierzącego uczestnictwo w tym publicznym wyznaniu wiary nie staje się dobrą okazją do przeżycia w pełni swojej przynależności do wspólnoty wierzących i do Kościoła? Jest nam to po prostu potrzebne z punktu widzenia naszej wiary. Przez uczestnictwo w takim akcie umacniamy się jako katolicy.

Jaki jest sens tego pójścia z Chrystusem poza mury świątyni? 

- To pytanie jest bardzo uzasadnione, szczególnie wobec dzisiejszych ataków ośrodków liberalnych i laickich na wszelkie publiczne przejawy kultu katolickiego. W naszym przekonaniu katolickim wyznanie wiary sprowadza łaskę obecności Zbawiciela i błogosławieństwo na tych, którzy dokonują tego aktu. Co więcej! Łaska tego błogosławieństwa spływa na nas i na miejsce gdzie wyznajemy naszą wiarę. Stąd wychodzimy z kościoła z Najświętszym Sakramentem w celu wyznania naszej wiary w miejscu gdzie żyjemy na co dzień, by i tam spłynęło Boże błogosławieństwo. Błogosławieństwo spływa oczywiście przede wszystkim na człowieka wyznającego swoją wiarę, ale w tej sposób zostają pobłogosławione także nasze wioski, ulice i domostwa. Dobrym przykładem tej wiary jest znana nam historia procesji eucharystycznej ojca Kordeckiego po wałach Jasnej Góry w czasie oblężenia szwedzkiego. Obrońcy walczyli i przyklękali z wiarą przed Najświętszym Sakramentem, przekonani o Bożej pomocy. Podobnie było niedawno, w czasie pandemii. Kapłani nieśli Najświętszy Sakrament pomiędzy domami, aby wierni mogli wyznać swoją wiarę i uzyskać Boże błogosławieństwo w tych trudnych godzinach. My robimy to zatem także i dzisiaj z podobną wiarą. Boże błogosławieństwo jest nam zawsze potrzebne. Mamy jednak świadomość, że może to prowokować nawet negatywne reakcje. Jednak prawo do wyznawania własnej wiary to standardy życia społecznego dzisiaj.

Procesja odbywa się do czterech ołtarzy. Dlaczego? 

- Przepisy liturgiczne mówią o tzw. stacjach, czyli po prostu zatrzymaniach się w celu medytacji, rozważania. By ułatwić to rozważanie zaczęto przygotowywać specjalnie cztery ołtarze. Ponieważ przedmiotem tej medytacji były zawsze fragmenty Ewangelii, a że Ewangelie są cztery, więc powstały cztery stacje – ołtarze. Dzisiaj przy pierwszym ołtarzu czyta się fragment Ewangelii św. Mateusza o ustanowieniu Eucharystii. Przy drugiej stacji rozważamy scenę rozmnożenia chleba, opisaną przez św. Marka. Święty Łukasz opisuje nam jak uczniowie w Emaus poznali Jezusa po łamaniu chleba. A święty Jan przypomina nam modlitwę Pana Jezusa w czasie Ostatniej Wieczerzy, gdy prosi on Ojca o łaskę zachowania jedności dla swoich uczniów. Cztery Ewangelie, czyli wszystkie, mówią nam po prostu, że jest to główne przesłanie Nowego Testamentu.

Boże Ciało to też piękne tradycje - jak chociażby sypanie kwiatków przez dzieci czy zakładanie pięknych strojów ludowych. O czym jeszcze warto wspomnieć?  

- Te piękne zwyczaje przyciągają uwagę nawet ludzi niewierzących. I dobrze! Piękno zawsze jest znakiem szczególnej obecności Boga. Trzeba jednak pamiętać dlaczego ubieramy odświętne stroje, dlaczego pojawia się sypanie kwiatów itd. Dla nas motywem jest dostrzeżenie i uczczenie obecności Pana Jezusa pośród nas w Tajemnicy Eucharystii. Boję się, że często te manifestacje przeradzają się jedynie w wydarzenia o charakterze folklorystycznym. Czy w ten sposób nie stają profanacją tego co święte? Może nie! Ale nie spełniają swojego zadania we wspólnocie wierzących. I to zależy w dużej mierze od każdego z nas. Trzeba tej refleksji i wysiłku, by uszanować świętość tego wydarzenia.

Czym różni się Uroczystość Bożego Ciała od codziennej Eucharystii? 

- Istotnej różnicy nie ma. Zawsze chodzi o zbliżenie się do naszego Zbawiciela. Jednak w uroczystość, podobnie jak w każde inne święto w Kościele, otrzymujemy specjalną łaskę tego dnia do głębszego zrozumienia przeżywanej Tajemnicy. A myślę, że szczególnie dzisiaj potrzebujemy tej Bożej pomocy wobec zagrożeń dla naszej wiary.

Jako, że już jest bardzo ciepło - muszę o to zapytać - jak się ubrać na Boże Ciało? Czy odkryte ramiona i trochę krótka spódnica "przejdą"? Czy panowie mogą pójść w krótkich spodniach?

- Pewnie nikt nie będzie upominał nikogo, ale czy na ważne spotkanie lub na koncert do filharmonii wybralibyśmy się w taki sposób? Trzeba pomyśleć czym jest to wydarzenie dla nas, a w konsekwencji wybierzemy właściwy sposób zachowania się.


___ 

Źródło: PCh24.pl  

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger