wtorek, 30 czerwca 2020

Koronkowe maseczki

Koronkowe maseczki
Przyznam, że nie sądziłam, że przyjdzie taki czas, że będziemy wychodzić w maseczkach z mieszkania. Kilka lat temu robiliśmy zdjęcie na okładkę Tygodnika Idziemy - miałam właśnie maseczkę, ale wtedy przez myśl mi nie przeszło, że cena zwykłych maseczek będzie tak duża... 


I chyba w końcu ta cena za 1szt przesądziła o tym, że odkryłam w sobie nowy talent, o którym przed kwarantanną nie miałam pojęcia. Zamówiłam materiał i maszynę i zaczęłam szyć. Plan był taki by uszyć maseczki dla najbliższych 💖 Ostatecznie uszyłam ponad sto i wszystkie rozdałam 🎁 ale też dostałam maseczki i czekoladki! 😊 bo dobro powraca, zawsze...  


Moje maseczki są bawełniane, ale szukałam czegoś innego - chciałam maseczkę, która będzie bardzo kobieca - i właśnie taką maseczkę znalazłam u Adriana - producenta rajstop. Maseczka piękna, delikatna i koronkowa, a przy tym - zdobiona perełkami! Właśnie taka jaką chciałam 😊 I tak w konkretne miejsca maseczki musimy zakładać - dlaczego mamy wybierać takie zwykłe?


Adrian oferuje kilka wzorów maseczek - w różnych kolorach i z różnymi motywami.  Nie trzeba być nudną w czasie kiedy wszyscy już wystarczająco jesteśmy podenerwowani tym, co przyniosą najbliższe tygodnie...    

Zainspiruj się i znajdź swoją ulubioną maseczkę! 😎

___
artykuł sponsorowany 
fot: archiwum prywatne 

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Zajadanie stresu. Czy to ma sens?

Zajadanie stresu. Czy to ma sens?
Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam tak zestresowana jak teraz - egzamin na prawo jazdy wewnętrzny - testy, jazda, później państwowe i to oczekiwanie... Do tej pory kiedy miałam stres to szybko mijał i był raczej motywujący. Od kilku tygodni nie ma dnia abym nie jadła słodyczy... 


Jak to jest, że jeden nie je prawie nic, drugi – co chwilę po coś sięga - zdecydowanie należę właśnie do tych drogich. Każdy walczy ze stresem na swój własny sposób, ale jakiś czas po namiętnym zajadaniu stresu stajemy na wagę i jesteśmy w szoku! Czy da się zajadać stres i nie tyć? Oczywiście, że się da, ale trzeba wiedzieć co jeść... I kiedy...

Wydaje się, że sytuację mamy pod kontrolą, ale tylko do momentu kiedy nie znajdziemy się w sklepie. Po co zwykle sięgamy w pierwszej kolejności? Słodycze! A cała sztuka polega właśnie na tym, aby i w stresie kontrolować wybory żywieniowe...

Co kupować? 

Przede wszystkim produkty, które zawierają witaminy z grupy B. Odpowiadają one za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego, równowagę psychiczną, złagodzenie stanów lękowych. Dostawę witaminy B1 zapewnią drożdże, mleko i kasze. A niedobory witaminy B2 uzupełnią warzywa. Sięgajmy również po produkty zbożowe i nasiona roślin strączkowych, które wzbogacą witaminę B5 i skutecznie podniosą poziom hormonu szczęścia, a przy tym zatrzymują energii. Jedzmy mięso i ryby, aby B6 działała poprawnie. I oczywiście nie zapominajmy o cytrusach – te z kolei wzmacniają układ odpornościowy, dzięki witaminie C. Źródłem witamin i minerałów są owoce i warzywa. Na organizm uspokajająco i relaksująco działają również przyprawy takie jak np.: bazylia, melisa, majeranek.

Kawa, cola, mocna herbata i napoje energetyzujące zawierają kofeinę i w efekcie wypłukują magnez, który reguluje działanie systemu nerwowego. Jeśli pijemy je w dużych ilościach – pogorszy się nasza koncentracja i zwiększy niepokój 😲 Podobnie ciasteczka, batoniki i czekolady – na chwilkę poprawią nastrój, ale ostatecznie doprowadzają do nasilenia stresu i innych objawów. Poza tym są ciężkostrawne.

Zamiast sięgać po to, co kusi od samego wejścia do sklepu – starajmy się wybierać te produkty, które są bogate w witaminy. Oczywiście, że nie ma sposobów na całkowite wyeliminowanie stresu, ale to, co będziesz jadła – zależy od Ciebie. Za każdym razem kiedy weźmiesz do ręki czekoladę, zapytaj sama siebie: „Czy naprawdę chcę ją zjeść?” Czy zwycięży silna wola?

___ 
Fot.: pixabay.com/pl/ 

niedziela, 28 czerwca 2020

Słodkie serduszko

Słodkie serduszko
Do czasu kiedy Kubuni pojawił się w naszym życiu nie wiedziałam, że można aż tak kochać zwierzątko. Mija już rok od jego śmierci, a ciągle za nim tęsknimy. Był tak cudowny i uroczy, że aż się nie chce wierzyć, że już nie ma tej słodkiej kici z nami... był też bardzo chorutki...  


Kochani, bardzo Was zachęcam do dbania o zwierzątko i systematyczne odwiedzanie przychodni weterynaryjnej. Czasami może się okazać, że nie jest jeszcze za późno, chociaż są choroby, których nie da się wykryć...


___ 
Fot.: archiwum prywatne 

sobota, 27 czerwca 2020

Piękne stopy latem?

Piękne stopy latem?
Lato to czas, w którym na widok publiczny wystawiamy… nasze stopy. Dla wielu osób wiąże się to jednak z dyskomfortem. Sucha skóra, zniszczone paznokcie, odciski, to tylko niektóre z problemów jakie dotykają praktycznie każdego z nas. Aby nie mieć takich zmartwień należy o stopy odpowiednio zadbać. Pomocne mogą się tu okazać produkty marki Fusswohl z Rossmanna.


Stopy – jest na nie sposób 😊

Latem, szczególnie gdy na zewnątrz panują wysokie temperatury, marzymy by pozbyć się grubych butów i wskoczyć w sandałki lub klapki. Nie jest to jednak takie proste. Skóra na stopach jest bardzo twarda i gruba, przez co niezbyt łatwa w pielęgnacji. Niektórzy borykają się z problemem suchości, inni popękanych pięt i pęcherzy, a jeszcze inni mają kłopot z nadmierną potliwością. Dodatkowo nie można zapominać także o paznokciach. Na wszystko jest jednak sposób. Gdy przyłożymy się do pielęgnacji to przez całe lato będziemy mogli prezentować nasze piękne stopy i paznokcie w lekkim obuwiu.

Kilka kroków do pięknych stóp:

Suchą skórę stóp należy przede wszystkim nawilżyć. Tutaj pomocny może się okazać nowy płyn z mocznikiem do kąpieli stóp marki Fusswohl. Płyn zawiera glicerynę i mocznik, co umożliwia optymalne nawilżenie skóry. Posiada także formułę z witaminą B, która relaksuje zmęczone stopy oraz oczyszcza i pielęgnuje ich skórę. Następnie wypadałoby pozbyć się zrogowaciałego naskórka. Nowością w ofercie Fusswohl jest elektroniczny pilnik z dwoma nakładkami do wyboru. Nie tylko usuwa zrogowaciały naskórek, odciski i szorstkie miejsca, ale także pozwala uzyskać miękką i gładką skórę. Osoby, które wolą tradycyjne metody, mogą wybrać ceramiczny pilnik do stóp lub pumeks kosmetyczny.

Kolejna czynność jaką warto wykonać to wklepanie w stopy kremu lub nałożenie maski. Dzięki zastosowaniu kremu do stóp Fusswhol z olejkiem z drzewa herbacianego nasze stopy doznają prawdziwego odprężenia. Krem zawiera składniki nawilżające, takie jak gliceryna, czy kwas mlekowy oraz lipidy pielęgnujące. Pomocne może być także nawilżające masło do stóp Fusswohl Wellness, które zawiera masło shea, olej z awokado, wosk pszczeli i mocznik. Jeśli mamy trochę więcej czasu to warto na stopy nałożyć specjalne skarpety z maską. Zapewnią im nie tylko bogatą pielęgnację, ale także niezwykłe odprężenie. Na koniec dobrze zająć się paznokciami i jak lubimy, odpowiednio je pomalować.

✔ Fusswohl płyn z mocznikiem do kąpieli stóp: Płyn zawiera glicerynę i 15% mocznika, co umożliwia optymalne nawilżenie skóry. Posiad formułę z witamina B, która relaksuje zmęczone stopy oraz oczyszcza i pielęgnuje ich sucha skórę. Sprawia, że po jego zastosowaniu odciski na stopach są wyczuwalnie bardziej miękkie, a skóra stóp nabiera elastyczności. Receptura bez mikroplastiku (cena: 8,99 zł).

Fusswohl elektroniczny pilnik do usuwania zrogowaciałego naskórka: Pomaga usunąć zrogowaciały naskórek, odciski i szorstkie miejsca, dba o miękką i gładką skórę. W zestawie ze szczoteczką do czyszczenia i 2 nakładkami (lx gruboziarnista i lx ekstra gruboziarnista). Posiada wbudowane światło dla lepszego usuwania zrogowaciałego naskórka (cena: 69,99 zł).

Fusswohl maska do stóp w postaci skarpetek: Maska do stóp Fusswohl z masłem shea, aloesem i olejem makadamia, intensywnie nawilża i pielęgnuje stopy oraz pomaga, aby ich szorstka skóra stała się znowu miękka i elastyczna. Zapewnia stopom profesjonalną pielęgnację (cena: 12,79 zł).

Fusswohl krem do stóp z olejkiem z drzewa herbacianego: Kompleks nawilżający zawierający glicerynę, kwas mlekowy, betainę oraz mocznik, a także lipidy pielęgnujące z orzeszków makadamii i masło shea sprawiają, że skóra staje się delikatna w dotyku. Alantoina i pantenol pielęgnują skórę, dzięki czemu jest ona wyraźnie gładsza i elastyczna (cena: 6,49 zł).

Fusswohl Wellness masło do stóp: Masło do stóp Fusswohl zawiera wartościowe składniki, takie jak masło shea, olej z awokado i wosk pszczeli, dzięki którym dostarcza suchej skórze stóp bogatej pielęgnacji, przywracając jej miękkość i elastyczność. Mocznik i gliceryna utrzymują optymalne nawilżenie skóry (cena: 13,49 zł).

___ 
Źródło: materiały prasowe  
Fot.: pixabay.com/pl/  

piątek, 26 czerwca 2020

Spontany są najlepsze!

Spontany są najlepsze!
Kilka miesięcy temu miałam zaplanowane spotkanie z Panią Marylą, ale wtedy korki uniemożliwiły to spotkanie. W czwartek rozmawiałyśmy i w piątek udało się spotkać - na kilka minut, przed koncertem, ale się udało! 😊 


Uwielbiam spotkania z tak pozytywnymi ludzmi. Zresztą, wystarczy posłuchać piosenek Pani Maryli - ileż w nich dobrej energiì! 🔥🔥🔥 


Życzę każdemu pięknych, mądrych i dojrzałych relacji 😊 

___ 
Fot.: archiwum prywatne       

czwartek, 25 czerwca 2020

Tajna broń: bielizna

Tajna broń: bielizna
Co najmniej od kilku miesięcy zbierałam się aby napisać ten tekst. I coraz bardziej po rozmowach z kobietami przekonywałam się, że jednak warto. Bo czy piękna, zmysłowa bielizna jest poza zasięgiem chrześcijanek? Nie wiem skąd takie przekonanie, że chrześcijanka powinna ubierać się w długie szaty... Trochę mnie to przeraża, bo uważam, że czasami naprawdę nie potrzeba wiele by podkreślić piękno... ale też nie ukrywać go za wszelką cenę!  


Biorę udział w różnych spotkaniach, udzielam wywiadów, prowadzę spotkania, z różnymi ludźmi się spotykam i czasami najwięcej mówią oczy - w końcu po nich poznamy czy człowiek jest szczęśliwy, czy płakał... Bielizna to taka nasza "tajna broń" - powinna być ładna i powinnyśmy się dobrze w niej czuć. Dobrze dobra bielizna dodaje pewności siebie! Za każdym razem kiedy jestem w studio TVP czy udzielam wywiadów telefonicznych - wybieram taki zestaw, w którym czuję się dobrze. I nie ma znaczenia, że w przypadku wywiadu telefonicznego - jestem w mieszkaniu i nikt  mnie nie widzi - po prostu lubię się dobrze czuć sama ze sobą 😊  Nikt nie mówi też o tym, że bielizna powinna być widoczna spod bluzki czy sukienki, ale czy to nie jest tak, że w pięknej bieliźnie czujemy się bardziej atrakcyjne?


Ostatnio w niedzielę jechałam taxi do świątyni. Pan taksówkarz - co w ogóle zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu - powiedział, że pięknie wyglądam, ale trochę był zaskoczony, że jedziemy do świątyni. Dla mnie niedziela to wyjątkowy dzień pod tym względem, że uczestniczę we mszy św. i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, bym sukienkę zamieniła na spodnie. Uwielbiam sukienki, chodzę w nich na co dzień i dlatego uważam, że nawet w czasie kwarantanny i przymusowego pozostania w domu - trzeba o siebie dbać!       


Jest lato - dlaczego same nie zadbamy o swoje lepsze samopoczucie i nie poszukamy ładnego szlafroczka, piżamy czy koszulki nocnej? Zakupy skutecznie potrafią poprawić nastrój, a ładnych rzeczy przecież nie brakuje... Piękne koronkowe zestawy bielizny - tak kobiece - czekają na nowe właścicielki, którym z pewnością dodadzą pewności siebie... Może to lato, w którym ciągle jeszcze brakuje słońca - to dobry czas by sprawić sobie samej przyjemność? 🎁

Zainspiruj się z Lejdi 💖  
👙 Komplecik ze zdjęcia dostępny tutaj 🌹

___
artykuł sponsorowany 
fot.: archiwum prywatne 

środa, 24 czerwca 2020

Mój letni nr 1

Mój letni nr 1
Im dłużej patrzę przez okno tym częściej zadaję sobie pytanie: Co z tym latem? Gdzie jest piękne słońce, którego tak potrzebuję! W tym roku - tak jak uwielbiam się opalać - pozwoliłam sobie na relaks na kocyku aż przez 3,5h. Kiedy jeszcze powtarzałam informacje przed egzaminem teoretycznym - wtedy była cudowna pogoda i wtedy zrobiłam te zdjęcia 🌞🌞🌞 a teraz jak nie burza to deszcz...


Nie jestem fanką różnych kremów opalizujących, ale w tej sytuacji, że o opalaniu mogę pomarzyć - zaczęłam testować masło rozświetlająco - opalizujące od Cuccio 💖 Jak zwykle - produktami tej firmy jestem zachwycona. Luksusowe masło rozświetlające z moringi i masłem z nasion mango ma delikatny, przyjemny zapach, a efekt? Promienna skóra, głęboko nawilżona i ożywiona 😊 


Warto dodać, że masło z nasion mango ma działanie regenerujące: koi podrażnieną skórę i przyspiesza jej gojenie 😊 Produkt polecam - jestem bardzo miło zaskoczona efektem, mimo, że takie masła nigdy mnie jakoś nie przekonywały 😎   

Zainspiruj się! 🌞💖

___ 
Fot.: archiwum prywatne 

wtorek, 23 czerwca 2020

[WYWIAD] Prawdziwa bliskość czy złudzenie?

[WYWIAD] Prawdziwa bliskość czy złudzenie?
Ile to razy płakaliśmy przez kogoś, kto był nam tak bliski! Ile razy byliśmy tak bardzo zwiedzeni, że nic nie było w stanie nas pocieszyć... I ile to razy obiecywaliśmy sami sobie, że już koniec, że nie będzie kolejnej szansy. - Jest też taki rodzaj bliskości kiedy kogoś nie mamy blisko siebie, ale wiemy, że jest i jego bycie jest dla nas bardzo ważne. Może o nas myśleć, za nami tęsknić. Mamy się do kogo zwrócić - mówi Waldemar Dulęba – psychiatra



Panie Waldemarze, czym jest bliskość? 

Bliskość jest pewnym rodzajem więzi, którą chce się ciągle umacniać i odnawiać. Bliskość zakłada pewną stałość. Nie jest tak, że przygodne spotkanie ludzi na wakacjach, w sklepie, pracy będą jakoś szczególnie nam bliscy. Bliskość to rodzaj więzi i tęsknoty do kogoś bardzo konkretnego.

Taka więź jest możliwa z każdym?

Bliskość ma swoją intensywność. Co innego oznacza bliskość dziecka z rodzicami, inny wymiar ma bliskość rodzicielska, przyjacielska, miłosna,  małżeńska.

Żeby być dla kogoś bliskim trzeba być rzeczywiście blisko, w zasięgu drugiego człowieka? 

Bliskość nie musi być bliskością fizyczną. Bliskość to poczucie ważności kogoś dla nas. Nie trzeba dużo szukać, wystarczy w codzienności zobaczyć jak ludzie, którzy są ze sobą w jednym pokoju nie tworzą bliskiej relacji - mało tego, mają trudność aby razem wytrzymać, a z kimś z kim dzieli ich wiele kilometrów potrafią mieć dobry kontakt emocjonalny, dobre myśli. Mają  poczucie, ba przekonanie, że tam gdzieś daleko jest ktoś, kto ich nie tylko rozumie ale  kocha.

Wspomniał Pan o różnych rodzajach bliskości, ale zawsze jest to wyraz tego, że jesteś dla mnie ważny we wzajemnej relacji?

Bliskość może być fizyczna, emocjonalna, psychiczna. Jest też taki rodzaj bliskości kiedy kogoś nie mamy blisko siebie, ale wiemy, że jest i jego bycie jest dla nas bardzo ważne. Może o nas myśleć, za nami tęsknić. Mamy się do kogo zwrócić. Mamy ku komu kierować swoje uczucia, swoje myśli. Bliskość fizyczna jest oczywiście potrzebna i różnie się przejawia np. małemu dziecku, fizyczna bliskość jest niezbędna by się czuło bezpieczne, zaopiekowanie.

W relacjach ludzi dorosłych bliskość też jest gwarantem bezpieczeństwa? 

Tak. Jest, i bezpieczeństwo rozumiane jako obecność kogoś, możność skorzystania z jego pomocy - to rodzaj bezpieczeństwa, który polega na tym, że wiem, że nie będę sam wtedy, kiedy będzie mi trudno. Sam fakt, że istnieją ludzie ważni dla nas i my dla nich jesteśmy ważni to olbrzymi kapitał.

Co jest ważne w bliskości?

Na pewno nie jednostronna relacja, ale możliwość wymiany. Wejście w relacje - jestem ważny dla Ciebie, ale Ty jesteś ważny dla mnie. Stajemy się dla siebie bliscy. Mogą nas łączyć różne rzeczy - wspólne przeżycia, wspólna wrażliwość, zainteresowania, perspektywa wspólnego działania, albo choroba. Ważne jest, aby w bliskości mieć poczucie przydatności - wzajemnej przydatności, nie takiej eksploatującej jedną stronę. Ktoś jest nam potrzebny w bliskości chociażby dlatego, żebyśmy nie przeżywali pustki i samotności. Bliskość fizyczna nie jest konieczna do jej potwierdzenia, że np. jeśli jesteśmy blisko fizycznie to jesteśmy bliscy sobie.

Można mówić o bliskości na odległość?

Oczywiście. W bliskości na odległość jest tęsknota za "kimś", że kiedyś będziemy mogli się spotkać. Czegoś oczekujemy, czegoś miłego doświadczymy, bo jeśli ten ktoś w naszych oczekiwaniach nie zawodzi i my nie zawodzimy - to wzmacnia poczucie bliskości i więzi.

Bliskość wirtualna nie ma chyba za wiele wspólnego z bliskością w rzeczywistości...

Czy to właśnie jest bliskość? Czy to, że mamy w kalendarzu adresy różnych ludzi zapewnia nam poczucie nie bycia samotnym i poczucia bliskości z tymi ludźmi? Żeby bliskość była autentyczna potrzeba zażyłości, poczucia więzi i konieczna jest wymiana między dwojgiem ludzi lub grupą. Nie może być to relacja jednostronna.

Podobnie działa Facebook. To, że mamy 1500 znajomych wcale nie oznacza, że kiedy chcemy z kimś porozmawiać - mamy się do kogo autentycznie odezwać.  Może bardziej są to znajomości wirtualne aniżeli prawdziwe? I tak naprawdę kiedy znikniemy z portalu - nikt nie zauważy?

Kiedy dowiadujemy się, że bliskość jest złudna,  jest iluzją? Kiedy okaże się, że kolejni nasi znajomi z różnego rodzaju komunikatorów zaczną milknąć? Czy wszystko, co nazywamy bliskością tak naprawdę nią jest? Czy jesteśmy w stanie zauważyć, że jesteśmy samotni pomimo tego ogromu osób, z którymi się  kontaktujemy? Jest to raczej rodzaj uzależnienia - iluzji relacji z innymi. Być może chodzi o to, aby sobą kogoś zainteresować...

Co decyduje o tym, że kogoś nazywamy naszym bliskim?

Czy bliskość jest wtedy kiedy ktoś potrafi reagować na nas, a kiedy jest taka potrzeba to wesprze, weźmie za rękę, będzie obok? Czy bliskość jest związana z wymianą pewnych informacji i nic więcej nas nie wiąże? Próba wymiany informacji to jeszcze nie jest bliskość. Może jest to pewien rodzaj kontaktu a nie bliskość? Kontaktu, w którym będziemy wymieniać swoje poglądy, opinie. Będziemy dostarczać informacji. Bliskość jest intymnym rodzajem więzi, gdzie zaangażowana są emocje.

Czyli wychodzimy ze znajomymi na spacer, do kina a tak naprawdę może to nie być bliskość...

Jeśli już wychodzimy to znaczy, że łączy nas coś więcej niż tylko przekazanie informacji. Chcemy się spotkać, czekamy na to.

Chęć spotkania ze znajomymi jest zawsze początkiem bliskości?

Jest bardziej zaawansowanym rodzajem więzi. Ludzie mogą być nam bliscy z różnych powodów, np. przez takie same poglądy,  wartości, podobne doświadczenia. Jest jeszcze taki rodzaj bliskości jako niepowtarzalny związek, w którym ktoś jest komuś oddany, gotowy do poświęceń czasu, uwagi. To inny rodzaj bycia wzajemnie ze sobą, bardziej zaangażowany i intymny.

Bliskość nie znaczy też wyłączność dla konkretnych osób, prawda?

Gdyby bliskość miała formę zawłaszczenia drugiej osoby, czy miałaby wywoływać zazdrość, bo jesteś tylko dla mnie i dla nikogo innego, na pewno byłaby to okoliczność, która nie sprzyjałaby byciu w dobrym kontakcie. Zawsze w bliskości jest ważne, aby mieć poczucie wolności i wyboru. Jestem, ale nie dlatego, że się boję, że muszę. Jestem dlatego, bo chcę być.

A jeśli kiedyś ktoś w bliskości nas zawiódł? Kończymy wszystko, "usuwamy" wspomnienia?

Jaka musi być krzywda, jaki musi być zawód, żeby podjąć decyzję - zrywam z nią kontakt, nigdy więcej, więź się kończy... Może jest to rzeczywiście na tyle poważne, że zawód, którego doświadczamy jest związany ze świadomym działaniem szkodzenia naszej więzi. Ale jeśli jest to jednorazowe, nie intencjonalne - i da się to wyjaśnić, zorientować jakie były przyczyny, zrozumieć. Jeśli ktoś zawodzi w obszarze intymnym - zdrada, więź, która tworzyła tę bliskość poprzez takie świadome działanie może być nieodwracalnie zniszczona. Wszystko zależy jednak od skali wydarzenia. Jeśli niewielkie wydarzenie potrafi tak zdestabilizować i potrafimy kogoś odrzucić to być może wcale bliskość nie była tak silna jak się nam wydawało. Może wymyśleliśmy sobie, że jest to ktoś dla nas ważny i my dla niego. I owszem może być to powodem rozczarowania ale też brakiem rozeznania kim dla siebie byliśmy.

Dlaczego koniecznie chcemy być blisko kogoś?

Jednym z powodów jest to, że jesteśmy istotami społecznymi, które jednak chcą być w związkach, relacjach, tworzyć wspólnoty. Budujemy - opierając się na tych związkach - poczucie własnej wartości, lubimy być kochani, chcemy kochać. Czasami jest tak, że bliskość jest nam potrzebna o czym już mówiliśmy, żeby się czuć bezpiecznie. Jeśli nie mamy kogoś bliskiego będziemy mieli więcej wątpliwości, będziemy niepewni tego jacy jesteśmy. Bo to w wymianie między rodzicami a dzieckiem kształtuje się obraz nas samych.

Próbować zatrzymać kogoś wbrew jego woli, tylko po to aby nie czuć się samotnym?

Jeśli jest jednostronna chęć zatrzymania kogoś, to trudno będzie kogoś zatrzymać. Pytanie jest takie: dlaczego chcemy kogoś zatrzymać przy sobie - może to rodzaj zależności? Ale w dużej mierze wynikającej z naszych lęków i niepewności. Jeśli ktoś nas opuści czy z kimś stracimy kontakt - myślimy, że nie damy sobie sami rady? Powody bycia blisko innych mogą być różne, i o nich mówiliśmy, ale podstawowym jest to, że sami nie jesteśmy w stanie zapewnić sobie komfortu życia.

Pewnie zdarza się i tak, że jesteśmy z kimś ze strachu, ale trudno mówić o bliskości w takiej relacji?

Kiedy jesteśmy z kimś, a jednym z poważniejszych powodów jest strach, lęk, obawa - zaczyna być to kłopotliwe, bo trudno mówić o bliskości.  Jest to pewien rodzaj zniewolenia.

Człowiek jest stworzony do życia w relacji...

W jakimś sensie to, jacy jesteśmy, jakie mamy o sobie zdanie zależy jakie budujemy relacje od najmłodszych lat. Żeby coś o sobie wiedzieć w kontekście innych ludzi - musimy wchodzić w relacje i chcąc nie chcąc w nie wchodzimy. Nawet jeśli okaże się, że to nas rozczarowuje, nie zadowala. Ten rodzaj wymiany jaki się dzieje między ludźmi buduje wiedzę o nas samych i wiedzę o innych ludziach. Niekiedy dużo czasu musi upłynąć nim się zorientujemy , że jesteśmy w zależnej relacji. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteśmy "uwikłani" i zależni od innych ludzi.

W czym przejawia się ta niesamodzielność?

Niesamodzielności czy bezradności doświadczamy zazwyczaj kiedy zostajemy opuszczeni. Widzimy jak bardzo jesteśmy niezaradni, jak bardzo trudno jest znaleźć nam powód aby coś zrobić,  gdzieś wyjść. Dopiero wtedy widzimy jak dużą rolę ktoś odgrywał w naszym życiu, bo np. był inspiratorem działań - nie musiałem nic poza realizacją czyichś pomysłów, bo ciągle coś mi podpowiadał. I zazwyczaj jest to bolesne doświadczenie, bo ujawnia się prawda o samym sobie, sobie niesamodzielnym.

Jak się dowiedzieć jacy jesteśmy?

Poprzez świadomą refleksję nad samym sobą, ale też dzięki umiejętności odważnego przyglądania się samemu sobie.


___ 
Źródło: deon.pl  
Fot.: pixabay.com/pl/

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Woreczki lniane

Woreczki lniane
Jednak człowiek uczy się całe życie 😊 Kiedy zamawiałam woreczki lniane to przez myśl mi nie przeszło, że można z nich stworzyć również sakiewki zapachowe! 🌺🌻🌼🌹 Byłam trochę zaskoczona, ale to bardzo dobra wiadomość, bo u mnie nie ma tygodnia aby w mieszkaniu nie było kwiatów - jeszcze dziś zaczynam testować woreczki lniane w roli sakiewek zapachowych 😊


Chociaż mniejsze woreczki lniane z motylami przydają mi się przede wszystkim w porządkowaniu mniejszych rzeczy i drobnych przedmiotów - mają wiele zastosowań. Wszystko zależy od wymiarów woreczków - możemy w nich przechowywać na przykład chleb czy orzechy, ale też i mąkę, i grzyby, a nawet warzywa 🍅🍆🍑 Len spowalnia proces suszenia, a warzywa zachowają świeżość przez dłuższy czas - ciekawostka, której nie wiedziałam 😉


Woreczki lniane są odporne na rozciąganie i przetarcia, przyjemne w dotyku. Są dostępne w wielu wzorach i kolorach, przez co stają się również stylową dekoracją. Najbardziej spodobały mi się woreczki z nadrukiem motyli i z nadrukiem w kwiaty 🌷🌼🌹🌺🌻


Eleganckie lniane woreczki na pewno spodobają się każdej pani domu - są bardzo praktyczne i przydadzą się nie tylko we własnej kuchni, ale też jako upominek 🎁 Produkty wykonane są z lnu najwyżej jakości. A len to jeden z najszlachetniejszych materiałów 😊

Więcej inspiracji tutaj 🌻🌺🌹

___
artykuł sponsorowany 
fot.: archiwum prywatne 

niedziela, 21 czerwca 2020

W pięknym stylu na co dzień

W pięknym stylu na co dzień
Nie wiem jak u Was, ale kwarantanna u mnie pod względem ubioru jakoś specjalnie nie przyczyniła się do większych zmian - zawsze bardzo chętnie wybieram sukienki, bo przecież to, że pracuję w domu wcale nie oznacza, że cały dzień chodzę w piżamie 😎 Zresztą, już coraz szybciej wracamy do nowej normalności, więc jedna czy ewentualnie kilka nowych sukienek na pewno się przyda 😉

pixabay.com/pl/

Bardzo podobają mi się sukienki szafirowe - uwielbiam je, ale też czuję się w nich bardzo dobrze. I jestem przekonana, że widać to również na zewnątrz, bo kiedy założyłam piękną szafirową sukienkę - usłyszałam bardzo dużo komplementów 😊 Nic też dziwnego, bo w końcu ta sukienka jest jednym z najmodniejszych modeli sezonu Lato 2020 🌞 Sukienka ma również koronkowymi akcent, jest plisowana i ozdobiona czarnymi kamyczkami. Prezentuje się niezwykle kobieco 😊


Myślę, że kiedy naprawdę czujemy się piękne w środku to inni widzą też nasze szczęście, o którym przecież nie musimy nawet mówić... W ciągu tygodnia mamy tak wiele okazji by świętować - nie chcę nikogo przekonywać, że kobieta powinna chodzić w sukience, ale nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, bym na spotkanie poszła w dzinsach 😲 Uwielbiam sukienki, szpileczki, torebki... Oczywiście, że w milionowym mieście łatwiej jest gdzieś wyjść, bo możliwości jest wiele - ale nie znaczy to, że mamy w ogóle przestać o siebie dbać, jeśli zostajemy w domu 😊


We wtorek, 9 czerwca miałam egzamin teoretyczny państwowy (nareszcie). W związku z tym, że swoje małe sukcesy zawsze świętuję - z tej okazji założyłam uroczą czerwoną sukienkę koktajlową. Podobnie jak szafirowa - i ta jest jednym z najmodniejszych modeli sukienek sezonu Lato 2020 🌞 Sukienka jest rozkloszowana, w kwieciste wzory, z paskiem. Zapinana na zamek z tyłu. Idealna na świętowanie 💑


Czasami naprawdę potrzeba tak niewiele, by sprawić sobie odrobinę przyjemności 🎁 Właścicielki Rokado - na hasło "niedoskonala" - obniżają cały asortyment o 10%. Kod rabatowy już działa! 🌷

Zainspiruj się! 💕 

___
artykuł sponsorowany 
fot.: archiwum prywatne 

sobota, 20 czerwca 2020

Bohater - nasz Przyjaciel

Bohater - nasz Przyjaciel
Były więzień obozu KL Auschwitz, jeden z czwórki bohaterów, którzy dnia 20 czerwca 1942 roku dokonali brawurowej ucieczki z miejsca, skąd „niemożliwe było uciec” – jak wielokrotnie podkreślał w wywiadach. Autor książek: „Byliśmy numerami” oraz „My i Niemcy”. Bohater filmu „UCIEKINER”. Harcerz. Patriota. Kazimierz Piechowski urodził się 3 października 1919 w Rajkowskim Młynie. 


- Od drugiego roku życia mieszkałem w Tczewie. Miasto nad Wisłą, wówczas miasto graniczne – od północy za Wisłą było Wolne Miasto Gdańsk, a zaledwie kilka kilometrów w górę rzeki, po drugiej jej stronie, rozciągały się Prusy Wschodnie – Ostpreußen. Ja nie byłem takim uczniem, dla którego nauka to był cały świat. Mój świat to Wisła. Gdy miałem 9 lat razem z moim kolegą Niemcem – Erwinem Schultzem przepłynęliśmy pierwszy raz Wisłę, a Wisła w Tczewie taka rozległa, szeroka i taka nasza… Moje priorytety zmieniły się, gdy w wieku dziesięciu lat wstąpiłem do harcerstwa. Byłem z tego bardzo dumny. Po powrocie do domu zaprezentowałem Przyrzeczenie Harcerskie mamie. Przytuliła mnie do siebie, a ja zauważyłem łzy na jej twarzy. Czemu płaczesz mamo? – spytałem. Z radości synu, z radości – wyszeptała... – wspominał w wywiadzie, którego udzielił mi kilka lat temu.

Życie młodego chłopaka szybko zmieniło się z koszmar. W dniu 20 czerwca 1940 roku, wraz z 312 więźniami przyjechał do KL Auschwitz. Drugim transportem... Tak wspominał tamten dzień: 

- Pamiętam, że był słoneczny dzień. Pamiętam krzyki: „Raus verfluchte Schweine! Alles raus! Los! Los! Schnell! Schnell! Schweine Polen!” („Wychodzić przeklęte świnie! Wszyscy wychodzić! Jazda! Jazda! Szybko! Szybko! Polskie świnie!”). Wśród krzyków okładali nas kijami, kolbami karabinów… Nie zdawaliśmy sobie sprawy, gdzie jesteśmy. Okazało się, że Auschwitz to jest coś gorszego od rozstrzelania. To był szok. Biją, ciężka praca, głód…

Wielokrotnie w rozmowie podkreślał, że dla SS-manów byli numerami. Oni nie znali imion i nazwisk więźniów. Wspominał:

- Na pasiakach, własnoręcznie przyszywaliśmy numery, którymi nas obdarzono. Miałem numer 918. Esesmani nie znali naszych nazwisk, dla nich - przedstawicieli "czystej rasy" - byliśmy numerami.

O życiu w obozie śmierci napisał książkę „Byliśmy numerami”. Szczególnie poruszające się wspomnienia ze spotkania z O. Maksymilianem Kolbe. Kazimierz Piechowski był obecny również podczas apelu, w czasie którego O. Kolbe oddał życie za skazanego współwięźnia. 

- Był czas kiedy straciłem nadzieję na przetrwanie tego piekła. Pracowałem wtedy przy budowie krematorium. Wszystko zależało od kapo - miał prawo zabić każdego. Kiedy miał dobry humor - pracowaliśmy normalnie, ale zdarzało się, że wpadał w gorszy nastrój. Wtedy zarządzał pracę "biegiem!". Nikt z nas nie miał pewności, czy przeżyje do następnego dnia. Każdy dzień pracy mógł okazać się dniem ostatnim. W KL Auschwitz nikt i nic nie gwarantowało przeżycia – wspominał.

Życie Kazimierza Piechowskiego od młodych lat było naznaczone ucieczką, jednak to ta ucieczka – 20 czerwca 1942 roku przeszła do historii. Wspólnie z trzema przyjaciółmi: Eugeniuszem Benderą, Stanisławem Jasterem i Józefem Lempartem ułożyli plan ucieczki, z obozu centralnego. Uciekli przebrani w mundury SS-manów, z bronią, i samochodem komendanta SS. Historię ucieczki doskonale obrazuje film „UCIEKINER”. Kazimierz Piechowski tak wspominał ostatnie chwile na terenie KL Auschwitz: 

- Samochód ruszył w kierunku wyjazdu z terenu obozu. Kiedy jechaliśmy, miałem cały czas przygotowaną broń, żeby walnąć sobie w łeb. Nasz plan awaryjny zakładał, że jeżeli gdziekolwiek na terenie obozu coś nam nie wypali, likwidujemy siebie. Wszystko szło dobrze – mijaliśmy esesmanów, którzy nam salutowali – do momentu, gdy zobaczyliśmy szlaban. Byliśmy od niego jakieś 200 metrów. Niemcy nie podnosili szlabanu. Genek zmienił bieg. Do szlabanu było około 100 metrów, szlaban na dole. „Pięćdziesiąt metrów i nic, ani drgnie” – wspomina. „Czterdzieści, to samo. Genek redukuje bieg „na dwójkę”. Trzydzieści, i nic. Dwadzieścia, to samo. Zaczynam patrzeć na broń, z której mam sobie strzelić w głowę. I wtedy ktoś wali mnie w kark z całej siły i syczy do ucha: Kazek zrób coś!”. Ja w mundurze oficerskim SS wychyliłem się z auta i rzuciłem w kierunku szlabanu siarczystą wiązankę. Esesman niemal w podskokach pobiegł do korby i podniósł szlaban. Wolność... Uciekać mogliśmy tylko jeden dzień w tygodniu, w sobotę. Dlatego, że tego dnia pracowaliśmy tylko do południa. Esesmani zamykali magazyn i wyjeżdżali do swoich domów. A 20 czerwca 1942 r. była sobota – wspominał.

Po ucieczce wstąpił do Armii Krajowej i walczył do zakończenia wojny. Wrócił na Pomorze, ale został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i skazany na 10 lat więzienia – 7 lat odsiedział. Z czasem życie Kazimierza Piechowskiego zaczęło się zmieniać – zaczął spełniać swoje marzenia. Uwielbiał podróżować – wspólnie z żoną byli w ponad 60 krajach, na każdym kontynencie. Miałam zaszczyt przyjaźnić się z Kazimierzem Piechowskim, odwiedzam go w domu, w Gdańsku. Kiedyś podczas takiego spotkania zapytałam o Syndrom Auschwitz. Tak odpowiedział:

- Tzw. Syndrom Auschwitz często dręczył byłych więźniów przez lata, przypominając piekło obozu. Auschwitz - pisał bezimienny więzień - punkt na mapie, czarna plama w środku Europy. Ta ognista plama sadzy, krwawa plama prochów. Dla setek tysięcy - miejsce bez nazwy. Z wszystkich krajów Europy jechały tam pociągi, załadowane setkami tysięcy ludzi, dla wielu była to stacja końcowa. Nawet nie wiedzieli, gdzie są. Wyładowywano ludzi z ich życiem, ich pamięcią, ich wielkim zdziwieniem, spojrzeniem, które stawiało tylko pytania. Często ci ludzie nie widzieli niczego poza dymem, nim zostali spaleni...

Dziś już wiadomo. Po wielu latach to wiemy. Wiemy, że ten punkt na mapie to Auschwitz. Straszne, okrutne słowo. Przy jego dźwięku sumienie świata dostaje drgawek. To miejsce, gdzie człowiek człowiekowi czynił coś takiego, co w żadnym języku świata nie zostało dotąd zdefiniowane. AUSCHWITZ. Gigantyczny cmentarz bez grobów i krzyży, gdzie setki tysięcy ludzkich istot spoczywa w jednym grobie pełnym bezimiennych prochów. Miejsce, gdzie człowiek pokornie pochylał czoło przed wielkim majestatem śmierci i milczenia. Nie, nie da się zapomnieć o Auschwitz.

Kazimierz Piechowski zmarł 15 grudnia 2017 roku. Przeżył 98 lat.  

___ 
Źródło: Tygodnik Idziemy  
Fot.: archiwum prywatne 

piątek, 19 czerwca 2020

RoseBelle - Jak to się zaczęło?

RoseBelle - Jak to się zaczęło?
Z małym opóźnieniem - publikuję wywiad z właścicielką RoseBelle - wiecznych kwiatów, które zachwycają swoim pięknem i sposobem wykonania... 🌹


Pani Paulino, skąd pomysł na przepiękne produkty, które bez wątpienia - zachwycą nawet najbardziej wymagających?

Pomysł powstał z miłości do ludzi i piękna. Prezenty potrafią sprawiać wiele radości, szczególnie te starannie przygotowane i od serca. Postanowiliśmy połączyć to co piękne i trwałe, aby umożliwić zachowanie wyjątkowych wspomnień i emocji na dłużej.

Co jest dla Pani największym wyzwaniem w pracy zawodowej?

Największym wyzwaniem, zwłaszcza na początku istnienia Rose Belle, było budowanie świadomości wśród ludzi odnośnie kwiatów stosowanych w produktach. Na polskim rynku pojęcie „róże stabilizowane” nie było powszechnie znane i często spotykało się z niedowierzaniem. Jak to możliwe, że żywa róża może przetrwać 2 lata bez wody? A jednak!

Skąd inspiracja, bo przecież produktów w sklepie jest bardzo dużo?

Inspirują nas ludzie, trendy, podróże. Staramy się tworzyć zróżnicowaną ofertę, aby każdy mógł znaleźć coś odpowiedniego. Pomysłów mamy jeszcze mnóstwo, ale ich wdrażanie wymaga czasu 😊

Praca to też niejako sposób na wyrażenie siebie?

Tak, poniekąd na pewno. Kwiaty, biżuteria, aromaterapia... to bardzo kobieca tematyka i jednocześnie przestrzeń do wyrażenia siebie. Podobnie jak dbałość o szczegóły, piękne opakowania, bileciki z dedykacją - będące sposobem wyrażenia estetyki.

A misja? Czy to nie jest trochę tak, że przez pięknie wykonane róże - pomaga Pani w większym poczuciu własnej wartości? Nie wszystkie kobiety, niestety - mają świadomość swojej wyjątkowości...

Rzeczywiście, róże mogą nie tylko upiększyć wystrój, ale również poprawić nastrój i pozwolić poczuć się wyjątkowo. Często jesteśmy pośrednikami w wyrażaniu uczuć i mamy świadomość jaka to odpowiedzialna rola. Dążymy do tego, aby nasze działania sprawiały radość klientom. Im bardziej „uśmiechamy się” do róż, tym więcej dobra trafia do naszych odbiorców. Dlatego te produkty są wyjątkowe, ponieważ zostały wykonywane ręcznie i z sercem.

Czym dla Pani jest piękno?

- Piękno jest czymś pozytywnym, co wywołuje uśmiech, wzbudza zachwyt… czasami potrafi również wzruszyć lub zainspirować. Sprawia, że świat jest bardziej atrakcyjny.

Z czego najbardziej jest Pani dumna jeśli chodzi o życie zawodowe?

Jestem dumna , że wraz z rozwojem Rose Belle zdobywam doświadczenie w różnych obszarach jednocześnie, a także odkrywam nowe potencjały. Ponadto, mam poczucie, że zaangażowanie całego zespołu pozwala dzielić się radością z innymi i to jest piękne 😊

___ 
Fot.: materiały prasowe 

czwartek, 18 czerwca 2020

[WYWIAD] Przebaczyć czy zapomnieć?

[WYWIAD] Przebaczyć czy zapomnieć?
Przebaczenie jest procesem, nie dzieje się natychmiast. Jednak nie wszystko można wybaczyć i nie wszystko da się zapomnieć. Jak wobec tego budować relację z kimś, kto nas zranił, a był dla nas bliski? I czy w ogóle jest sens budować taką relację – mówi Ewa Guzowska – psycholog, psychoterapeuta, coach



Jakie znaczenie mają zdarzenia z przeszłości, brak szczerości, zaborczość i lęk przed ponownym zaufaniem?

Zdarzenia z przeszłości mają na nas wpływ – jesteśmy wypadkową naszych doświadczeń, które mogą nas w jakiś sposób dystansować do nowych relacji. Wówczas istotne wydaje się, byśmy wcześniej przyjrzeli się własnym doświadczeniom, by nie projektować żadnych przekonań na nowy związek, ponieważ od tego zależy zdrowa relacja. Jeśli doświadczyliśmy zdrady, braku szczerości we wcześniejszej relacji, to bardzo istotne jest to, że należałoby się temu przyjrzeć, gdyż może dużo wcześniej doświadczyliśmy takich emocji np. już w dzieciństwie… Wchodząc w nową relację powinniśmy wchodzić ze świeżością i zaufaniem, będąc w pełni świadomym swoich emocji. Czy rzeczywiście te emocje mają związek z partnerem czy bardziej z nami samymi?

Brak, czy w ogóle strach przez zaufaniem wynika na przykład z fałszywego oceniania przez człowieka, który był dla nas bardzo bliski. W jaki sposób ten problem rozwiązać?

Strach przed oceną przez bliskiego człowieka może mieć wiele źródeł i podstaw. Istotne jest by mieć na uwadze przede wszystkim to jaka była ocena czy krytyka. Być może mogło się zdarzyć, że była to krytyka konstruktywna, a więc wtedy można wiele z niej nauczyć się. W przypadku złośliwej czy niesłusznej oceny warto prześledzić swoje emocje, na ile jest to dla nas ważne, raniące i jakie ewentualnie znajdziemy wyjście z tej sytuacji. Każdy przypadek będzie indywidualny i nie ma tutaj jednej recepty dla wszystkich, ponieważ każdy na swój sposób będzie spotykał się z czymś konkretnym i ta konkretność będzie padała na inny grunt, a w związku z tym skutek będzie różny.

Co jest podstawową przyczyną tego, że bliski nam człowiek zaczyna mówić nieprawdę na nasz temat? W czym jest problem?

Przede wszystkim warto rozpoznać z kim tak naprawdę mamy do czynienia. Być może ów człowiek mówi źle pod adresem każdego, ale czy w takiej sytuacji to powinno mieć dla nas znaczenie? A może warto zadać sobie pytanie co mówi owe zachowanie o tej osobie… Czy jego świadomość i jego własny rozwój jest dla nas odpowiedni? Czy chcemy ciągle podlegać takim nieprawdziwym ocenom? I w końcu: Jaki to ma sens? Czy chodzi o relację, czy o to by być z kimś?

A jednak często zamykamy się w sobie i boimy się przyznać do tego, co tak naprawdę czujemy. Dlaczego tak jest?

Rozmowa o tym co czujemy może mieć miejsce wówczas jeśli osoby potrafią rozpoznawać i nazywać swoje emocje, bo bez tego – czy to w ogóle jest możliwe? Niestety często okazuje się to najważniejszym problem, co uniemożliwia budowanie zdrowej, dojrzałej relacji. Dojrzała relacja jest związkiem świadomych osób, które wiedzą, czego naprawdę chcą, dokąd chcą zmierzać, nad czym ewentualnie pracować…

Da się pokonać w sobie ten lęk przed ponownym zranieniem?

Wszystko zależy od tego, czego tak naprawdę boimy się najbardziej. Jeśli np. porzucenia, może warto przyjrzeć się sobie bardziej i spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy ten temat mamy już w sobie rozwiązany. Nikt niestety nie zagwarantuje nam tego czy nie będziemy czuć się zranieni – jakby jest po naszej stronie. To jest też jedną z podstaw rozwoju, gdyż wszystko się zmienia i powinniśmy mieć tego świadomość.

Doskonale wiemy, że nie z każdym da się szczerze porozmawiać, mimo prośby o szczerość… Czy w ogóle jest sens by z osobą, która nie potrafi być szczera – budować relację? O budowaniu związku chyba nie ma mowy?

Jeśli z jakiekolwiek powodu nie ufamy tej konkretnej osobie, to może najpierw trzeba zająć się tym tematem i opowiedzieć na pytanie co jest powodem braku zaufania. Istotnym elementem może być intuicja i nasze wcześniejsze doświadczenia.

Niekiedy te zranienia są tak głębokie, że ponowne zaufanie wydaje się nie mieć najmniejszego sensu, ponieważ nie potrafimy przebaczyć?

Życie to ciągły rozwój, niezależnie od głębokości zranień – to po naszej stronie jest by poradzić sobie z nimi, ponieważ życie toczy się dalej. Człowiek poraniony nie jest w stanie żyć pełnią życia, a przecież chodzi by z życia „wyciągnąć” jak najwięcej… Nikt też za nas tego nie zrobi i nie zajmie się naszymi ranami i nie spowoduje ich zabliźnienia, jeśli proces nie zacznie się w nas samych.

To wiąże się z powrotem do tamtych, bolesnych doświadczeń?

Z pewnością. Te bolesne doświadczenia najczęściej dotyczą dzieciństwa, a z czasem pojawiają się inne, równie bolesne doświadczenia. Kiedy skonfrontujemy się z nimi – bywa, że stanowią naszą ogromną siłę, która jest nieoceniona i tak potrzebna w życiu.

Co jest lepsze dla naszego zdrowia – przebaczyć czy zapomnieć? Mamy na względzie oczywiście to, że druga strona nie do końca jest uczciwa w swoim postępowaniu…

Wszystko zależy od tego jak wygląda relacja i czy ma szansę na dalszą wspólną drogę, czy też chce tego tylko jedna osoba w związku. Jeśli zależy tylko jednej – nie ma szans się udać. Jeśli obydwie osoby chcą iść dalej wspólnie – wszystko jest możliwe, chociaż czasami wymaga to pracy własnej. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Niezależnie od decyzji – życzę Wszystkim tej pięknej podróży w głąb samych siebie…

___ 
Źródło; mojafigura.com  
Fot.: pixabay.com/pl/ 

środa, 17 czerwca 2020

Super okulary - po prostu

Super okulary - po prostu
Przynajmniej kilka razy w roku kupuję okulary przeciwsłoneczne, bo albo gdzieś je zostawię, albo przestają mi się już podobać... W związku z pandemią również i kurs prawa jazdy przeciągnął się dość w czasie, ale nie zakładałam, że będę prowadzić auto w tak słoneczne dni. Oczywiście zwykle miałam okulary przeciwsłoneczne, ale aż do czasu kiedy odebrałam okulary Arctica S-267A z kolekcji Arctica Streetwear z soczewkami polaryzacyjnymi, szarymi, w czerwonym kolorze revo 😎


W mojej ocenie - nie mają porównania z innymi. Są genialne. Szkła polaryzacyjne blokują spolaryzowane światło odbite od poziomych płaszczyzn takich jak na przykład woda, piasek czy szosa i ograniczają do minimum wpływ wszelkiego rodzaju tak czasami dokuczliwych odblasków. Bez wątpienia - filtr polaryzacyjny zwiększa kontrastowość obrazu i znacząco poprawia jakość widzenia - od chwili kiedy pierwszy raz prowadziłam auto w tych okularach - nie wyobrażam już sobie by wsiąść do samochodu w innych okularach przeciwsłonecznych. Nie ma takiej opcji, by coś się odbiło czy było słabo widoczne. Jestem bardzo, bardzo zadowolona i bardzo polecam okulary przeciwsłoneczne dla wszystkich tych, którzy może szukają odpowiedniego produktu 🌞


Szkła polaryzacyjne są idealne dla kierowców, wędkarzy czy żeglarzy, ale i rowerzystów. Szczególnie polecane są osobom, które cierpią na nadwrażliwość na promieniowanie słoneczne. I jeszcze: soczewki z filtrem UV400 - blokują wszystkie trzy zakresy promieniowania ultrafioletowego: UVA, UVB i UVC. Gwarantuje 100 proc. ochrony przed niepożądanymi skutkami ekspozycji wzroku na promieniowanie słoneczne 😎 Bardzo polecam te okulary przeciwsłoneczne - sprawdziłam na sobie, są genialnym wynalazkiem 😊


W lato trudno uciec od słońca, a może wspólny wyjazd to dobry pretekst by podarować upominek tak bardzo praktyczny i elegancki? 😊 

Zainspiruj się! 🌞       

___
artykuł sponsorowany
fot.: archiwum prywatne  

wtorek, 16 czerwca 2020

Lista + w Rossmannie

Lista + w Rossmannie
Lista+ to nowa opcja w naszej aplikacji. Jest jak niezawodny asystent podczas zakupów, który o wszystkim pamięta, gwarantuje rabaty i podpowiada, w której części sklepu znaleźć wybrane produkty. Warto ćwiczyć nowe funkcje w aplikacji. Dzięki opcji Lista+, ponad 7 milionów Klubowiczów już w domu zaplanuje swoją listę zakupową. Jednak najpierw nowi użytkownicy muszą pobrać najnowszą wersję apki, a dotychczasowi – zaktualizować ją na swoim telefonie.


Jak działa Lista+? Przy każdym produkcie znajduje się charakterystyczny plusik. Wybierając go, użytkownik dodaje wskazany produkt do swojej listy. Później należy przejść do opcji Lista+ i wybrać „Sprawdzam rabat”. W ten sposób zatwierdza się wykaz wybranych produktów i można skorzystać ze spersonalizowanych rabatów.
Jakie są zniżki? Każdy klient otrzymuje indywidualny rabat za zaplanowanie zakupów. To nagroda za wcześniejsze przygotowanie się do odwiedzin w Rossmannie. To jednak nie wszystko. Klient dysponuje jeszcze pulą rabatów 2+2 gratis (na różne kategorie), a także dodatkowymi promocjami za uczestnictwo w Rossnę! i Liście+. Sam wybiera artykuły do swojego zestawu z produktów objętych rabatem. Na wykorzystanie ma 14 dni od momentu aktywacji 2+2 gratis.

Jak szybko skompletować Listę+? Po zaakceptowaniu swojej listy, na ekranie telefonu rozpoczyna się odliczanie - 15 minut.  Po tym czasie klientowi zostaje wyliczony rabat. Wtedy może pójść do drogerii (którą wcześniej wskazał w aplikacji), żeby kupić wybrane produkty.

Teraz zakupy będą jeszcze prostsze. Przygotowaliśmy bowiem nową zakładkę „Jestem w drogerii”. Wyświetla się w niej informacja, gdzie można znaleźć produkty dodane wcześniej do Listy+. Co ważne, informacja ta odwzorowuje układ wskazanego wcześniej sklepu. Nie trzeba szukać wybranych artykułów. Ich lista układa się wg rozmieszczenia półek i są na niej podane: nr regału, nr półki i nr pozycji. Prawda, że proste?

Jakie są dodatkowe wygodne opcje?
🌞 Wybierając ikonkę mikrofonu (w pasku dolnego menu) można wypowiedzieć na głos nazwę produktu, a zostanie on dodany do Listy+;
🌞 Ikonka „Skanuj” uruchamia w aplikacji skaner. Po zeskanowaniu kodu kreskowego (EAN) dowolnego produktu (np. kremu czy pasty do zębów, które mamy w domu), zobaczymy ten produkt w aplikacji – po wybraniu plusika zostanie on automatycznie dodany do Listy+.
🌞 Opcja „Może i Tobie się przydadzą?” – podpowie, jakie jeszcze produkty możesz dodać do swojej Listy+. Są to artykuły, po które sięgali inni użytkownicy, kupując wybrany przez Ciebie produkt; 
🌞 W karcie „Sprawdź czy Ci się nie kończy” prezentowane są produkty, które niebawem klient powinien dokupić. W ten sposób aplikacja przypomina, że warto dorzucić je do swojej Listy+ i nabyć przy kolejnej wizycie w sklepie.

___
Źródło: materiały prasowe 
Fot.: materiały prasowe 

poniedziałek, 15 czerwca 2020

Kwiaty wieczne

Kwiaty wieczne
Co jakiś czas, kiedy otwieram przesyłkę - jestem bardzo zaskoczona zawartością 😊 Tak było i tym razem, kiedy z ogromnym zaciekawieniem otwierałam prezenty od RoseBelle 🌹 Uwielbiam kwiaty i nie ma tygodnia, bym ich nie miała w mieszkaniu... ale te róże są wyjątkowe... i to nie tylko ze względu na to jak są trwałe, ale jak są przygotowane i jak niesamowicie się prezentują...


Kiedyś przeczytałam słowa: "Ludzie są jak kwiaty - stworzeni do tego, by się rozwijać". To właśnie kwiaty są najczęściej pięknym dodatkiem do urodzinowego czy imieninowego prezentu, ale chociaż są przeurocze - w końcu wiedną, i zostają tylko miłe wspomnienia. Na szczęście są kwiaty wieczne - urocze kompozycje, które poza funkcją upiększającą - mają w sobie coś szczególnego, bo pozostaną z osobą, którą odbdarujemy na znacznie dłużej niż kilkanaście dni. I na pewno za każdym razem wywołają piękne chwile... 

Jestem zachwycona kwiatami wiecznymi. Nigdy wcześniej nie miałam żadnych dekoracji, które aż tak przypadły mi do gustu. Dzięki kompozycjom kwiatowym ze stabilizowanymi różami, które umieszczone są zarówno w butelkach czy wazonach - sprawimy przyjemność bliskim nam kobietom 💖 


Wieczne kwiaty to subtelna elegancja i doskonałość wykonania, ale to, co podoba mi się najbardziej to trwałość. Bo chociaż produkty są bardzo delikatne - nie ma żadnych obaw, że podczas podróży "coś" może się wydarzyć... Są bardzo starannie i dobrze zapakowane i przygotowane do wysyłki, a wysyłka... ekspresowa 😎

Dziękuję, że Jesteś - czasami tylko tyle wystarczy, by wyrazić swoje podziękowanie... A my tak często wszystko odkładamy na później, później... Niech ten dzień będzie piękny, a ekskluzywny prezent dla bliskiej kobiety niech uczyni go jeszcze bardziej wyjątkowym... 🌹


Cudowne kwiatowe inspiracje znajdziesz w RoseBelle 🌹 a w czwartek opublikuję wywiad z założycielką tego wyjątkowego miejsca 🌹 

___
artykuł sponsorowany 
fot.: archiwum prywatne  

niedziela, 14 czerwca 2020

Niepełnosprawni w drodze na Jasną Górę

Niepełnosprawni w drodze na Jasną Górę
Mówi się, że nie ma odpowiedniego czasu na pożegnania... Na szczęście pozostają piękne wspomnienia... Przypominam reportaż, który powstał na Pieszej Pielgrzymce Niepełnosprawnych, której właśnie dyrektorem był Ks. Stanisław Jurczuk...
  

W niedzielę, 5 sierpnia Mszą świętą o 6.00 w kościele pw. Św. Józefa w Warszawie rozpoczęła się XXVII Piesza Pielgrzymka Niepełnosprawnych na Jasną Górę. W tym roku z XXVII PPN na pątniczy szlak wyruszyło ponad 500 osób, w pięciu grupach: Św. Wawrzyńca, Św. Kamila, Św. Józefa, Św. Michała Archanioła, oraz piąta grupa – bł. Unici Podlascy. 

Piesza Pielgrzymka Niepełnosprawnych – poza tym, że osoba niepełnosprawna już podczas zapisów powinna wskazać swojego opiekuna – nie różni się od innych pieszych pielgrzymek, które w sierpniowe dni zmierzają do Czarnej Madonny. Pielgrzymkę tak samo obsługują służby: medyczna, porządkowa, kwatermistrzowska – chociaż często zdarza się i tak, że niepełnosprawni pielgrzymi nocują tam, gdzie większość pątników – szkoły, sale sportowe. Uczestnicy Pieszej Pielgrzymki Niepełnosprawnych na Jasną Górę mają również do pokonania zbliżoną odległość do tej, którą pokonują pątnicy innych warszawskich pielgrzymek. Kilometry i trasa się nie kurczą, chociaż jej przejście wymaga większej dyscypliny od pielgrzymów. 

Czym jest niepełnosprawność na pielgrzymce? – Brak zdolności poruszania się, ale jak widzę i obserwuje też u innych, to my uczymy się od niepełnosprawnych. Uczymy się siły w pokonywaniu różnych problemów, ale także radości z tego, że tutaj jesteśmy. Niepełnosprawni są dla nas lekarstwem – mówi ks. Robert Sierpniak, organizator i założyciel PPN, przewodnik grupy Św. Michała Archanioła.

A problemów było dużo, szczególnie w 1992 roku, kiedy pielgrzymka się tworzyła. – Wspólnie z ks. Stanisławem Jurczukiem byliśmy organizatorami pielgrzymki, więc odpowiadaliśmy za całą koordynację. Kiedy ks. Jurczuk zdecydował, że tworzymy pielgrzymkę dla niepełnosprawnych, czyli trasę przystosowaną do wózków – zaczęły się spotkania z sołtysami, proboszczami, wójtami w różnych miejscowościach... – wspomina ks. Sierpniak.     

- Idę od pierwszej pielgrzymki – mówi Włodzimierz. – Pamiętam te początki, tworzenie trasy, problemy związane z wejściem naszej pielgrzymki przed ołtarz Pani Jasnogórskiej. – Na Warszawskiej Pieszej Pielgrzymce nie było możliwości, aby robić wyjątek dla jednej grupy i tworzyć trasę asfaltową – dodaje ks. Robert. Pojechali więc do Częstochowy i stamtąd zaczęli szukać drogi. Okazało się, że tylko na jednym czterokilometrowym odcinku nie ma asfaltu, ale i ten problem wkrótce okazał się rozwiązany. W pierwszej Pieszej Pielgrzymce Niepełnosprawnych udział wzięło ponad 200 pątników.

- Podziwiam niepełnosprawnych uczestników pielgrzymki. Staram się im pomagać na miarę swoich możliwości – mówi S. Adriana ze Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP w Szymanowskiego. Rekolekcje w drodze jak zwykło się mówić o wędrowaniu do Matki Bożej Częstochowskiej zwykle skupiają na sobie, bądź trosce o tych, z którymi idziemy. – Obecność niepełnosprawnych wymusza myślenie, aby być dla kogoś – dodaje ks. Sierpniak.

- Kierowanie ruchem to ogromna odpowiedzialność – mówi Kinga, która jest porządkową, a wcześniej pomagała przy wózkach. Jednak pielgrzymują nie tylko niepełnosprawni, ale również bezdomni, więźniowie. – Jeden pomaga drugiemu. Atmosfera jest świetna. Idę z potrzeby serca – mówi Jarosław. - Dla mnie są to herosi. Oni nie skupiają się na sobie. Bezdomni uczestnicy pielgrzymki to też wyzwanie dla organizatorów. Pomimo trudnej sytuacji w jakiej się znaleźli – są wdzięczni – wyjaśnia br. Piotr.

Przewodnik grupy Św. Kamila mówi, że bezdomni nie potrzebują dodatkowej motywacji. – Są bardzo zmotywowani, wcześniej są odpowiednio przygotowywani – tłumaczy o. Kamil. Zachorowałam na nowotwór. Powiedziałam Matce Bożej, że jeśli przez pięć lat nie będzie nawrotów – pójdę w pielgrzymce. I tak idę już dziewiąty rok – mówi Stasia. Ela i Andrzej, małżeństwo pielgrzymuje wspólnie w intencjach dziękczynnych za cały rok, za życie. Andrzej, mimo, że z wózka inwalidzkiego korzysta tylko do posiłków – jest wdzięczny za możliwość pielgrzymowania. – Każdy ma swoje intencje - mówi.   - Jestem wolontariuszką wśród niepełnosprawnych niewidomych, więc oczywiście było, że jeśli pójdę to w takiej pielgrzymce – mówi Natalia.

Gościnność i przyjaźnie na trasie także mają wpływ na jej przeżycie. – Mam zaprzyjaźnioną rodzinę, w której córka już wyprowadziła się od rodziców, u których się zatrzymujemy, ale co roku przyjeżdża tylko po to, aby się z nami przywitać. Jest to bardzo miłe – mówi Weronika, która w tym roku na pielgrzymce jest dziewiętnasty raz. - Na pielgrzymce tworzą się piękne relacje. Mamy swoją małą grupkę, w której się spotykamy z różnych okazji – mówi Ania.

Organizatorem Pieszej Pielgrzymki Niepełnosprawnych jest Katolickie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych Archidiecezji Warszawskiej. Pątnicy na Jasną Górę dojdą 14 sierpnia, a następnego dnia będą uczestniczyć w uroczystej Eucharystii. 


___
Źródło: Tygodnik Idziemy 
Fot.: pixabay.com/pl/  
Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger