Jaki strój do kościoła latem? A może już sama pora roku daje nam "zielone światło" do noszenia tego, co lubimy, mimo, że może jest niestosowne do miejsca gdzie idziemy? Dziś wywiad z Ks. Matteo. Co mówi na temat stroju do kościoła?
Czy w którymś miejscu przy parafii Wszystkich Świętych jest tabliczka o tym jak się ubrać do kościoła?
Nie ma, chociaż niektórzy, zwłaszcza starsi ludzie, prosili, aby taką tabliczkę umieścić w widocznym miejscu, przy wejściu do kościoła. Jako duszpasterze zrezygnowaliśmy z takiego pomysłu, bo nam nie chodzi o wprowadzenie następnego nakazu-zakazu, ale o wychowanie i też dlatego, że tak naprawdę gorąco w Polsce jest tylko przez dwa – trzy miesiące. Ale dobrze, że są jeszcze osoby, szczególnie starsze panie, które są jeszcze wrażliwe na takie delikatne rzeczy. Kościół to nie plaże ani pokaz mody.
Szorty i koszulka na ramiączkach to częsty widok podczas niedzielnych Mszy św.
Wynikać to może z chęci zwrócenia uwagi na siebie czy braku świadomości, gdzie idziemy?
Żyjemy w społeczeństwie, i dlatego trwamy w napięciu między chęcią wyróżniania się a potrzebą przynależenia do grupy – nie odstawiania od niej. Z tego co obserwuję z życia mojej parafii, w centrum Warszawy, widzę, że część ludzi kiedy już wychodzi z domu, to nie tylko do kościoła. Najpierw idą na spacer, a potem do kościoła, albo na odwrót. Idą do kościoła, być może nawet z wielkim nabożeństwem, tylko skoro później robi się inne rzeczy to wolą ubrać się w taki sposób, aby pasował na to, co będzie później.
To, co zakładam z czegoś jednak wynika?
Nasze postępowanie wynika z tego, kim jesteśmy, ale też moje postępowanie rzutuje na to, kim się staję. Podobnie jest z ubiorem: każdy wyraża się też przez ubiór, ale mój ubiór też działa społecznie, wywołuje reakcje - działa też na mnie. Na sposób ubierania się wpływa zgoda na pewien styl, moda oraz swoje upodobanie i gust. Zdaje się, że coraz mniejsze znaczenie ma wymiar społeczny: ubiorę się tak, jak mi się podoba, nie patrząc na okoliczności, na okazję, na miejsce. Przynajmniej to dotyczy ubioru w kościele.
Kościół jest otwarty dla wszystkich, poza tymi, którzy są niestosownie ubrani?
Kościół jest wspólnotą z dość wyrazistą naturą, nosi ze sobą konkretną wrażliwość, konkretną wizję świata i człowieka. Kościół jest otwarty dla wszystkich i każdy powinien czuć, że jest miejsce dla niego w Kościele. Ale właśnie wewnątrz wspólnoty Kościoła, to znaczy, że akceptuje stać się członkiem Kościoła, tj. powoli nabiera cech, które należą do Kościoła, a nie to, że wymaga, by Kościół nabrał jego cechy i gusta. Przez wieki Kościół wyrobił sobie pewien styl i to w architekturze, w muzyce, w sztuce, jak również w postawie i w ubiorze. Nie znaczy to, że nic nie wolno zmieniać ani ślepo zachować stare tradycje, ale znając i szanując tradycję, aktualizować je w czasach współczesnych. Kościół chociaż jest otwarty, to uczy pewnej postawy, dlatego m.in poczucie sacrum – obecności Boga – wymaga szacunku. Bardzo przemawia do mnie jak Benedykt XVI był w Turcji w 2006 roku i przy wejściu do Błękitnego Meczetu - zdjął buty i wszedł w białych skarpetach. Powoli traci się u nas tę równowagę między indywidualizmu a przynależnością do grupy - umiejętność rezygnacji z indywidualizmu, by trwać w pewniej grupie. Papież rezygnował z butów by pokazać szacunek. Jak mawiał starszy ksiądz: my dla Boga mamy się ładnie ubrać. I zawsze podkreślał słowo ubrać. Kościół wszystkich ogarnia troską i szacunkiem, ale to nie znaczy, że można robić to, co się chce. Kościół nie zgadza się na pewne postawy, które mogą być nieodpowiednie dla miejsca i ludzi, którzy w nim są.
We Włoszech – skąd ksiądz pochodzi – też zdarza się, że kobiety do świątyni przychodzą ubrane jakby wracały prosto z plaży?
Jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do gorąca, co widać po garderobie, w której jest większy wybór - zależnie od temperatury i okazji. Trwa poczucie, że żyjemy w społeczeństwie, i ta świadomość rzutuje też na ubiór. Mamy odzież, która przeznaczona jest tylko do kościoła. Są też różne chustki, szaliczki i sweterki.
Są również księża, którzy ornat zakładają na koszulkę i dżinsy...
Może to mieć związek z pewnymi postawami starokawalerskimi, bo może myśli, że i tak na tym ubraniu, które ma założy albę i stułę, ornat i nie będzie widać co ma pod spodem. Dla księży niedziela jest dniem niejako pracującym – są przy ołtarzu jak również w konfesjonałach – ale w niedzielę trzeba chodzić w niedzielnych ubraniach, mimo, że może być bardzo gorąco. Niedziela to dzień Pański. Mój dziadek w niedzielę aż do obiadu nosił zawsze białą koszulę.
Ksiądz, który jest ubrany w koszulkę i dżinsy ma prawo wymagać od innych właściwego stroju w świątyni?
Z jednej strony nie wymaga tego dla siebie, bo nie broni siebie, tylko wspólnoty Kościoła...
... mimo, że sam się od tej wspólnoty niejako odcina?
To jest jak z lekarzem, który mówi, że palenie zabija, a sam pali. To, że lekarz pali, nie znaczy że palenie jest zdrowe. Ksiądz kiedy odprawia Mszę św. jest ubrany w albę i ornat, a więc odpowiednio. Ale także troszczy się o dobro Kościoła, o dobro ludzi, którzy są w kościele, więc również o odpowiedni strój tych, którzy tworzą tę wspólnotę.
Czy w którymś miejscu przy parafii Wszystkich Świętych jest tabliczka o tym jak się ubrać do kościoła?
Nie ma, chociaż niektórzy, zwłaszcza starsi ludzie, prosili, aby taką tabliczkę umieścić w widocznym miejscu, przy wejściu do kościoła. Jako duszpasterze zrezygnowaliśmy z takiego pomysłu, bo nam nie chodzi o wprowadzenie następnego nakazu-zakazu, ale o wychowanie i też dlatego, że tak naprawdę gorąco w Polsce jest tylko przez dwa – trzy miesiące. Ale dobrze, że są jeszcze osoby, szczególnie starsze panie, które są jeszcze wrażliwe na takie delikatne rzeczy. Kościół to nie plaże ani pokaz mody.
Szorty i koszulka na ramiączkach to częsty widok podczas niedzielnych Mszy św.
Wynikać to może z chęci zwrócenia uwagi na siebie czy braku świadomości, gdzie idziemy?
Żyjemy w społeczeństwie, i dlatego trwamy w napięciu między chęcią wyróżniania się a potrzebą przynależenia do grupy – nie odstawiania od niej. Z tego co obserwuję z życia mojej parafii, w centrum Warszawy, widzę, że część ludzi kiedy już wychodzi z domu, to nie tylko do kościoła. Najpierw idą na spacer, a potem do kościoła, albo na odwrót. Idą do kościoła, być może nawet z wielkim nabożeństwem, tylko skoro później robi się inne rzeczy to wolą ubrać się w taki sposób, aby pasował na to, co będzie później.
To, co zakładam z czegoś jednak wynika?
Nasze postępowanie wynika z tego, kim jesteśmy, ale też moje postępowanie rzutuje na to, kim się staję. Podobnie jest z ubiorem: każdy wyraża się też przez ubiór, ale mój ubiór też działa społecznie, wywołuje reakcje - działa też na mnie. Na sposób ubierania się wpływa zgoda na pewien styl, moda oraz swoje upodobanie i gust. Zdaje się, że coraz mniejsze znaczenie ma wymiar społeczny: ubiorę się tak, jak mi się podoba, nie patrząc na okoliczności, na okazję, na miejsce. Przynajmniej to dotyczy ubioru w kościele.
Kościół jest otwarty dla wszystkich, poza tymi, którzy są niestosownie ubrani?
Kościół jest wspólnotą z dość wyrazistą naturą, nosi ze sobą konkretną wrażliwość, konkretną wizję świata i człowieka. Kościół jest otwarty dla wszystkich i każdy powinien czuć, że jest miejsce dla niego w Kościele. Ale właśnie wewnątrz wspólnoty Kościoła, to znaczy, że akceptuje stać się członkiem Kościoła, tj. powoli nabiera cech, które należą do Kościoła, a nie to, że wymaga, by Kościół nabrał jego cechy i gusta. Przez wieki Kościół wyrobił sobie pewien styl i to w architekturze, w muzyce, w sztuce, jak również w postawie i w ubiorze. Nie znaczy to, że nic nie wolno zmieniać ani ślepo zachować stare tradycje, ale znając i szanując tradycję, aktualizować je w czasach współczesnych. Kościół chociaż jest otwarty, to uczy pewnej postawy, dlatego m.in poczucie sacrum – obecności Boga – wymaga szacunku. Bardzo przemawia do mnie jak Benedykt XVI był w Turcji w 2006 roku i przy wejściu do Błękitnego Meczetu - zdjął buty i wszedł w białych skarpetach. Powoli traci się u nas tę równowagę między indywidualizmu a przynależnością do grupy - umiejętność rezygnacji z indywidualizmu, by trwać w pewniej grupie. Papież rezygnował z butów by pokazać szacunek. Jak mawiał starszy ksiądz: my dla Boga mamy się ładnie ubrać. I zawsze podkreślał słowo ubrać. Kościół wszystkich ogarnia troską i szacunkiem, ale to nie znaczy, że można robić to, co się chce. Kościół nie zgadza się na pewne postawy, które mogą być nieodpowiednie dla miejsca i ludzi, którzy w nim są.
We Włoszech – skąd ksiądz pochodzi – też zdarza się, że kobiety do świątyni przychodzą ubrane jakby wracały prosto z plaży?
Jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do gorąca, co widać po garderobie, w której jest większy wybór - zależnie od temperatury i okazji. Trwa poczucie, że żyjemy w społeczeństwie, i ta świadomość rzutuje też na ubiór. Mamy odzież, która przeznaczona jest tylko do kościoła. Są też różne chustki, szaliczki i sweterki.
Są również księża, którzy ornat zakładają na koszulkę i dżinsy...
Może to mieć związek z pewnymi postawami starokawalerskimi, bo może myśli, że i tak na tym ubraniu, które ma założy albę i stułę, ornat i nie będzie widać co ma pod spodem. Dla księży niedziela jest dniem niejako pracującym – są przy ołtarzu jak również w konfesjonałach – ale w niedzielę trzeba chodzić w niedzielnych ubraniach, mimo, że może być bardzo gorąco. Niedziela to dzień Pański. Mój dziadek w niedzielę aż do obiadu nosił zawsze białą koszulę.
Ksiądz, który jest ubrany w koszulkę i dżinsy ma prawo wymagać od innych właściwego stroju w świątyni?
Z jednej strony nie wymaga tego dla siebie, bo nie broni siebie, tylko wspólnoty Kościoła...
... mimo, że sam się od tej wspólnoty niejako odcina?
To jest jak z lekarzem, który mówi, że palenie zabija, a sam pali. To, że lekarz pali, nie znaczy że palenie jest zdrowe. Ksiądz kiedy odprawia Mszę św. jest ubrany w albę i ornat, a więc odpowiednio. Ale także troszczy się o dobro Kościoła, o dobro ludzi, którzy są w kościele, więc również o odpowiedni strój tych, którzy tworzą tę wspólnotę.
___
Źródło: Tygodnik Idziemy
Fot.: pixabay.com/pl/
Źródło: Tygodnik Idziemy
Fot.: pixabay.com/pl/