niedziela, 11 września 2022

[KOMENTARZ] Robisz swoje! Koniec, kropka!

Czy zdarzyło ci się kiedykolwiek iść do spowiedzi i trochę żałować grzechu, a trochę nie, nie będąc przekonanym, że grzech jest czymś rzeczywiście złym? Albo ulec opinii innych, choć kosztuje cię to zdradą Boga? Rozważmy dziś, jak długa droga wiedzie od słuchania Słowa Boga do wprowadzenia go w czyn. 

pixabay.com/pl/

W TEORII SOBIE RADZIMY, W PRAKTYCE NIE

Każdy nasz grzech u źródeł ma w sobie jakąś kombinację naszej nieufności do Boga, że jest tym za kogo się podaje i zaspokoi nasze potrzeby dając prawdziwe szczęście oraz naszej pychy, że my wiemy lepiej przez co będziemy szczęśliwi. 

W teorii ma to sens. Z praktyką jest niestety gorzej. Dlaczego tak jest? Czemu skoro to wszystko wiemy, jesteśmy jak ludzie z wczorajszej Ewangelii - słuchamy chętnie Jezusa, ale nie wypełniamy Jego słów lub wypełniamy tylko częściowo i boimy się wprowadzić to Słowo w czyn i tak do końca się nawrócić?

Ponieważ od słuchania Słowa do decyzji jest bardzo długa droga. Aby Słowo Boże doprowadziło nas do decyzji wynikającej z tego co mówi Jezus, musi ono "przejść" przez nasze uczucia i intelekt, a obydwie te władze mogą to Słowo zastopować lub ograniczyć. To jest "nasze wąskie" gardło całkowitego nawrócenia: uczucia, które mają duży wpływ na decyzje oraz argumenty dobrane tak, aby podważyć prawdziwość Słów Jezusa. 

NIEZASPOKOJONE POTRZEBY

Takim klasycznym "miejscem" gdzie sprawdza się to na ile jesteśmy ludźmi wiary i czynu, a nie tylko ludźmi słuchania, są nasze niezaspokojone potrzeby. To jest ta próba wiary, o której mówi wczorajsza Ewangelia: "przyszła powódź, wezbrana rzeka uderzyła w ten dom".  Mamy tu dwa zakończenia: albo nie zdołała naruszyć domu, bo był mocno zbudowany, albo dom od razu runął i ruina tego domu była wielka. O jakich sytuacjach z życia mówi ten metaforyczny obraz?

Próbą wiary dla każdego z nas są sytuacje, gdy doświadczamy jakiegoś braku, np. nie mamy pieniędzy. W takich sytuacjach musimy jakby od razu założyć, że nasz nieprzyjaciel będzie atakował nasze zaufanie do Boga (celując w nasze odczucia), a jednocześnie przedstawiał swoje, rozsądne i sensowne, lecz niezgodne ze Słowem Bożym lub wolą Boga (gdy walka będzie się toczyć już nie o wybór między dobrym a złym, lecz o wybór między dobrem i większym dobrem) propozycje rozwiązania tego problemu (celując w nasz intelekt). 

Jeśli będziesz chciał być wtedy wierny Słowu Bożemu, będziesz musiał zmierzyć się z odczuciami jakie się wtedy w tobie pojawią. W twojej głowie pojawią się pytania: "Gdzie jest Bóg, skoro dopuszcza do takiej sytuacji?". "Patrz, służysz Mu i co z tego masz?". W takich sytuacjach spodziewaj się np. propozycji pracy, która będzie bardzo dobra, ale np. nieuczciwa, albo też bardzo dobra, ale zabierająca zbyt dużo czasu kosztem rodziny, albo bardzo dobra, ale kosztem np. czasu dla Boga, albo bardzo dobra, lecz niepozwalająca realizować ci twojego powołania, które Bóg złożył w twoim sercu, ale jakby zapomniał o tym... 

Nie dziw się wtedy również, że oprócz bardzo sensownych argumentów rozumowych będziesz doświadczał presji emocjonalnej ze strony otoczenia, zwłaszcza najbliższych, np. "Weź już nie bądź taki święty... Zachciało ci się radykalności... Zejdź na ziemię - inni ludzie też pracują i nie mają takich dylematów jak ty... Chodzi przecież o dobro rodziny prawda, gdy więcej zarobisz, choć może trochę nie do końca uczciwie". 

ROBISZ SWOJE! KONIEC, KROPKA!

Przez ileż to prób wiary człowiek nieraz musi przejść i wytrwać w nich, nie zmieniając swojej decyzji. Jakże to trudne, aby nie ulec emocjom (zarówno tym miłym, jak i tym nieprzyjemnym - straszącym i dołującym) i podjąć decyzję wynikającą z wiary, nawet, gdy mamy wrażenie, że na tym stracimy... Jakie to trudne czasem zaufać Bogu do końca, że to tylko On da szczęście,  kiedy ma się tyle sensownych,  zdroworozsądkowych i niby lepszych innych rozwiązań... Lecz właśnie na tym polega wiara, że POMIMO uczuć i POMIMO sensownych racji, wierzę do końca Słowu Bożemu i robię swoje, czasem WBREW uczuciom i WBREM rozumowi. 

Jeśli tylko wejdę w dyskusje z emocjami i racjami, przegrałem, bo nasz przeciwnik jest wyrafinowanym graczem i wie w jakie emocje uderzyć i jakie racje nam przedstawić, aby nawet w ostatniej chwili nie podjąć decyzji, tylko wejść w jakiś mniejszy czy większy kompromis z grzechem i nie doprowadzić naszego nawrócenia do końca. Dlatego uczeń Jezusa musi nauczyć się przechodzić takie próby wiary, stawiając Jezusa czasem wyżej niż szantaż ze strony rodziny i zdanie innych, nawet za cenę konfliktów (znów emocje!) i wbrew naszym "mądrym" doradcom, których ZAWSZE spotkamy w takich sytuacjach na naszej drodze. 

Wtedy będziemy ludźmi Słowa i Czynu - ludźmi w których Słowo staje się Ciałem. Ludźmi, którzy doświadczą najbardziej mocy i skuteczności Ewangelii.

- Ks. Piotr Spyra 

2 komentarze:

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger