piątek, 29 grudnia 2017

[INSPIRACJA] Eleni

Mam to szczęście, że poznałam cudownych i dobrych ludzi. Ludzi, którzy często nie mieli łatwego życia... Zawsze takie spotkania, rozmowy i w końcu - relacje - są piękne, bo dzięki tym konkretnym wydarzeniom nie tylko się uczymy, ale i poznajemy samych siebie. Do niezwykle inspirujących osób należy znakomita Eleni.


BÓG MUSI BYĆ W NAS…

Zawsze chętnie wracam wspomnieniami do mojego dzieciństwa i rodzinnego domu. Z radością wspominam tamten czas, który w sposób szczególny kojarzy mi się z moimi rodzicami, babcią, rodzeństwem i wielką miłością między nami. Byłam najmłodszym - dziesiątym dzieckiem, najbardziej rozpieszczanym. Rodzice wychowywali nas w duchu wiary. Mówili, że aby mieć siłę na przetrwanie różnych doświadczeń i trudnych, bolesnych momentów, jakie niesie ze sobą życie, trzeba mieć silną wiarę w Boga. Rodzice wskazali nam również, co jest w życiu najważniejsze. Nie zapomnę nigdy, jak własnym życiem rodzice pokazywali, jak należy postępować, jak żyć i co robić dla drugiego człowieka. Wiem, że miałam wspaniałe dzieciństwo i wspaniałych rodziców, i bardzo się z tego cieszę, ale znam wiele osób, które nie miały tyle szczęścia.

WESPRZEĆ CZŁOWIEKA PIOSENKĄ

Nigdy nie marzyłam o tym, żeby zostać piosenkarką. Moim marzeniem od dzieciństwa było zostać nauczycielką śpiewu. Od zawsze kochałam śpiew i wychowywałam się w rodzinie muzykalnej. Także na co dzień - bez żadnych okazji - śpiewaliśmy i graliśmy. Moje życie mogę podzielić na dwa etapy. Pierwszy - to czas, kiedy byłam bardzo szczęśliwa, miałam w sobie olbrzymie pokłady miłości, którą przekazywałam drugiemu człowiekowi, głównie przez piosenki. Wtedy powstały utwory: „Na miłość nie ma rady”, „Na wielką miłość”, „Miłość jak wino”. Również ogromna radość, która towarzyszyła narodzinom mojej córki Afrodyty, znalazła odzwierciedlenie w mojej twórczości. Potem przyszedł bardzo trudny okres, czas tragedii, rozpaczy po stracie jedynej córki, i to też musiało mieć jakiś oddźwięk w moich piosenkach. Przez muzykę, teksty swoich piosenek chciałam wesprzeć drugiego człowieka, który być może też przeżywa podobny dramat, jest na rozdrożu lub ma inne problemy. W 1995 r., czyli rok po stracie Afrodytki, postanowiłam nagrać płytę „Nic miłości nie pokona”, to była jednocześnie piosenka przewodnia płyty. W tych piosenkach chciałam powiedzieć ludziom, aby nigdy się nie poddawali. Naszą mocą i siłą jest Bóg. To On jest Panem życia, a my powinniśmy poddać się Jego woli, bo tak naprawdę nic sami nie możemy. Po wielu latach powstała także książka pod tym samym tytułem.

ZADAWAŁAM PANU BOGU WIELE PYTAŃ

Po stracie córki zawalił nam się cały świat. Kiedy wydarzyła się ta tragedia, jakby w jednym momencie zostaliśmy bez niczego. Wiem, że wtedy obok mnie byli najbliżsi mi ludzie - rodzina, przyjaciele i księża, którzy bardzo mi pomogli. Ale tak naprawdę to człowiek i tak pozostaje sam ze swoim bólem i sam musi sobie z nim wewnętrznie poradzić. Pamiętam wiele nieprzespanych nocy, w czasie których przeprowadzałam z Bogiem długie rozmowy. Pytałam Go, co mogło doprowadzić do tragedii, przecież nie tylko Piotr był winny. My - dorośli - powinniśmy także poddać się osądowi, czy nie popełniliśmy błędów wychowawczych. Zadawałam Panu Bogu tysiące pytań, na które w końcu otrzymałam odpowiedź. Nie potrafię opisać pokoju w sercu i wewnętrznej harmonii, z którą obudziłam się któregoś dnia. Wtedy przeczytałam opis znajomości Afrodyty z Piotrem, zapisany przez nią na zaledwie trzech stronach. Ten szczególny „testament” kierowała do młodych ludzi, swoich rówieśników… Pisała o lęku i ograniczeniach, które wynikać mogą z danej sytuacji. Pisała o tym, że każdy człowiek jest niepowtarzalny i powinien pracować nad kształtem swojej osobowości i nad własnym rozwojem. Zastanawiałam się, co zrobić, w jaki sposób przekazać publicznie treść tych zapisków córki? Przecież ona chciała to komuś przekazać… „Straszne są sytuacje, w których dochodzi do zainteresowania się życiem innej osoby, powiedziałabym nawet ingerowania w nie. Nie mam tu na myśli rodziców czy opiekunów, bo to jest całkiem odmienna sprawa. Mówię o osobach tzw. bliskich, które zamiast zaakceptować nas takich, jacy jesteśmy, z czasem poznawać i odkrywać, próbują dostosować nas do siebie, przejmując nad nami kontrolę” (z notatnika Afrodyty). Jednego jestem pewna: młodzież musi mieć kontakt z własnymi rodzicami, żeby mogła mówić im o wszystkim, także o swoich problemach. Często ludzie dorośli mogą sobie nawet nie zdawać sprawy z problemów, które dotykają ich dzieci. Jeżdżę na rekolekcje, czytam fragmenty notatnika córki i staram się pokazywać młodym ludziom, że w czasach, kiedy rodzice są zabiegani, sami powinni wyjść im na spotkanie. Między rodzicami a dziećmi konieczna jest bliska więź i wzajemne zaufanie. I najważniejsza jest miłość, ale miłość dobra, nie toksyczna, która zwykle prowadzi do tragedii. I mimo że runął cały mój świat, został fundament. Zrozumiałam, że muszę pogodzić się z wolą Bożą. Wbrew pozorom ta tragedia spowodowała, że jeszcze bardziej zbliżyłam się do Niego. A jeśli się buduje na Chrystusie, to można się podnieść. Nie mówię, że jest to łatwe…
Reklama

RÓŻANIEC DAJE SIŁĘ

Bóg zawsze był obecny w moim życiu. Odmawiam Różaniec zawsze, kiedy odczuwam jakiś niepokój czy kiedy jadę w daleką drogę. Wtedy modlę się za tych, którzy mi towarzyszą. Proszę o szczęśliwe dotarcie do celu i szczęśliwy powrót do domu. Dla mnie Różaniec jest modlitwą, która zapewnia mi łączność z Bogiem. A kiedy kończę odmawianie tej niezwykłej modlitwy, moje serce wypełnia nieopisana radość. Przez Różaniec nie tylko dotykamy tajemnic, które pokazują życie i działalność Jezusa, ale także nasze życie, bo przecież każdy z nas ma jakąś swoją drogę, ma problemy, sprawy, z których czasem nie widzi wyjścia.

JEŚLI CZŁOWIEK WIERZY I KOCHA, TO POTRAFI TEŻ PRZEBACZYĆ…

Mogę powiedzieć, że każde doświadczenie i każde cierpienie niesie ze sobą ból, nieutulony żal, a mimo wszystko bardzo człowieka uszlachetnia. Wtedy patrzymy inaczej, jakby z innej perspektywy, na różnego rodzaju problemy, które w gruncie rzeczy nie są aż tak istotne. Wiem, że nie jest łatwo przebaczyć, i często nie potrafimy tego uczynić, nawet jeśli chodzi o jakąś błahostkę. Przebaczenie przynosi jednak ulgę i przywraca wewnętrzny spokój. A jest człowiekowi potrzebne, bo stanowi o miłości. Przebaczyłam, bo wiedziałam, że tak trzeba.

Nadszedł 22 maja - tego dnia co roku przyznawana jest Nagroda św. Rity. Otrzymują ją trzy kobiety, które żyją na wzór Świętej. Kobiety, które potrafiły przebaczyć. Nie wiedziałam, że zostałam do tej nagrody zgłoszona. Tak się złożyło, że o. Azariasz Hess, bernardyn, który studiował w Rzymie, bardzo często jeździł spowiadać do Cascii, gdzie żyła św. Rita. Wiedział, za co jest przyznawana nagroda, i wiedział też, co wydarzyło się w moim życiu. To o. Azariasz zgłosił mnie do tej nagrody. Któregoś dnia zadzwonił telefon z wiadomością, że otrzymałam Nagrodę św. Rity z Cascii. Byłam zaskoczona. To wspaniale, że przyznawane są nagrody za przebaczenie. Jak już wspomniałam - przebaczyłam, bo uważałam, że tak trzeba w życiu postępować. I te wszystkie kłótnie, w których ścieramy się na co dzień, nie są aż tak ważne. Ścierajmy się, wymieniajmy zdania, ale po to, żeby z tego kiedyś wyszło coś dobrego.

ODWIEDZAĆ LUDZI STARSZYCH

Myślę, że zbyt często zapominamy o tym, że obok nas są ludzie starsi, którzy mają wiele życiowej mądrości i mogą nam wiele podpowiedzieć, wskazać właściwy kierunek. Szacunku do osób starszych nauczyli mnie rodzice. Pamiętam, kiedy pierwszy raz pojechałam na spotkanie z ludźmi, którzy mieszkają w domu spokojnej starości. Pokochałam tych ludzi. Teraz to już jest tradycja, że odwiedzam to miejsce i towarzyszę tym ludziom przy okazji różnych uroczystości. Kiedy śpiewam moje piosenki, oni przypominają sobie czasy swojej młodości. Piękny jest widok ich uśmiechniętych twarzy. Poza tym osobę znaną ze szklanego ekranu mogą teraz mieć na wyciągnięcie ręki. Takie spotkania wiele wnoszą również w moje życie, dają wiele radości i energii. Ubolewam, że tak mało ludzi młodych odwiedza takie miejsca, jak domy spokojnej starości. Każdy z nas kiedyś będzie starszym człowiekiem, a spotkania z ludźmi dużo uczą. Jestem wdzięczna rodzicom, że dali nam życie i pokazali, że jeśli zaufa się Bogu, to On we wszystkim pomoże.

Chcesz więcej inspiracji? Kliknij 👉tutaj👈

___
Źródło: Tygodnik Katolicki Niedziela 
Fot.: Super Express 

6 komentarzy:

  1. Eleni artystka , która po mimo osobistej tragedii nie poddała się. Jej piosenki są ponad czasowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie starsi są często przez nas odrzucani, a przecież gdyby nie oni, nas by tutaj teraz nie było :(

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger