piątek, 10 stycznia 2020

[WYWIAD] Jarek Kret: Startuję od zera

Jakiś czas temu tematem, który nie schodził z okładek było to, że Jarosław Kret zmagał się z depresją. O chorobie i powrocie do życia napisał na jednym z portali społecznościowych. Niedawno miałam okazję nieco więcej podpytać Jarka o to, co przeszedł...
   

Jak to możliwe, że tak pełnego pasji i aktywnego człowieka jak Ty dopadła depresja?

Depresja to choroba, niechęć do życia i potężne obniżenie nastoju związane z niską samooceną. I to wszystko dzieje się w naszych głowach.

Miałeś problem z niską samooceną?

Byłem „królem życia”, radosnym i szczęśliwym, w „pogodach” pokazywałem, że wszystko jest w porządku. Aż nagle, ni stąd ni z owąd, dowiaduję się, że przestaję istnieć i nie ma dla mnie miejsca na powierzchni mojej rzeczywistości. Że jutro już mnie nie ma w mojej pracy. I, że nie mam powrotu.

Co wtedy zrobiłeś?

Na początku napisałem książkę, ale po kilku miesiącach już było źle.

To znaczy?

Czułem się coraz mniej potrzeby. Bardziej – niepotrzebny. Przestałem mieć chęć do życia, ale nie wiedziałem, że to depresja.

Izolowałeś się, zamykałeś w mieszkaniu?

Tak właśnie zaczęło być. Uciekałem do domu przed znajomymi i w ogóle przed presją. Siedziałem godzinami w samotności. Bardzo często depresja polega na tym, że nie chce się wstać z łóżka, nie chce się iść do pracy. U mnie to wyglądało tak, że spałem dniami, nocami i oglądałem telewizję. Przestałem mieć ochotę do działania.

Gdzie byli wtedy Twoim przyjaciele?

Na początku odsuwałem od siebie przyjaciół, a oni nie widzieli, co się dzieje. Forma depresji, której doświadczyłem to dystymia – ciągnąca się depresja. Coraz bardziej narastało rozdrażnienie, niechęć do aktywności.

W depresji ludzie mają myśli samobójcze. Ty też ich doświadczyłeś?

Miałem myśli samobójcze. Przy życiu utrzymał mnie tylko mój syn. Ale potem nagle okazało się, że odnajdują się wokół mnie przyjaciele, z którymi dawno nie miałem kontaktu. Zaczęli wyciągać do mnie pomocną dłoń.

Jednak nie ukrywasz, że poza przyjaciółmi, było Ci potrzebne wsparcie specjalisty...

Mój kolega Andrzej Gryżewski – psycholog – widział, że coś się ze mną dzieje i wysłał mnie do swojej koleżanki po fachu. Zacząłem chodzić na terapię i się ratować. To trwało półtora roku.

Brałeś leki?

Nie brałem żadnych leków, chciałem sobie poradzić z moimi myślami. To był bardzo ciężki czas, dwa lata wycięte z życiorysu. W 2019 roku zacząłem żyć na nowo.

Czyli wiosną 2019, tak jak natura, przebudziłeś się do życia?

Kiedy wyszedłem z depresji poczułem, jakby urosły mi skrzydła.

Jak byś to wszystko podsumował?

Nie chcę budować martyrologii. Miałem niską samoocenę, potwornie cierpiałem i ogólnie miałem bardzo zły czas, ale można z tego wyjść. I to jest najważniejsze, co chcę przekazać. Tylko że aby z tego wyjść, muszą być spełnione dwa podstawowe czynniki: społeczeństwo musi widzieć co to jest depresja i jak się z nią obchodzić.

Nie miałeś takiego poczucia, że przegrałeś życie?

Wtedy miałem. A dziś? Czuję się, jakbym dopiero skończył studia. Startuję od zera.

Znowu pracujesz w telewizji - tym razem Polsat. Coś Cię w nowej pracy zaskoczyło?

Najlepsze jest to, że połowa ludzi, którzy tam pracują, to znajomi. W naszej branży wszyscy migrują.

Wyjście z depresji to również świadome budowanie nowych relacji?  

Na sto procent. Wiem, na czym polegało moje budowanie relacji od strony psychologicznej. Mam świadomość tego jak błądziłem w życiu.

Umiesz żyć tu i teraz?

Nauczyłem się tego, aby żyć chwilą, ale sto procent siebie zachowuję dla mojego dziecka.

Znajdzie się miejsce dla kobiety?

Jestem normalnym, zdrowym mężczyzną, w sile wieku. Tak – czemu nie?

___
Źródło: Twoje Imperium 
Fot.: archiwum prywatne 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger