sobota, 25 grudnia 2021

Święta za kratami

W listopadzie spędziłam dwa dni w areszcie - pracowałam nad reportażem. Za kratami spotkałam mężczyzn, którzy mają dożywocie. Porozmawialiśmy trochę o Świętach Bożego Narodzenia, trochę o pasjach, trochę o życiu... Poniżej publikuję reportaż, który przygotowałam - dziękuję Dyrekcji, Funkcjonariuszom i Kapelanowi Aresztu Śledczego w Białymstoku oraz mjr Michałowi Zagłobie z Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Białymstoku za możliwość działania 😊   

Areszt Śledczy w Białymstoku 

- Na terenie aresztu mamy podświetlaną szopkę, skazanym wydajemy świerkowe gałązki. Jest świąteczne menu – mówi ppłk Wojciech Januszewski, dyrektor Aresztu Śledczego w Białymstoku. – Staramy się stworzyć świąteczny nastrój. To wzmożona praca penitencjarna w zakresie pracy radiowęzła. Na oddziałach i w salach są choinki. Więźniowie sami, własnoręcznie przygotowują ozdoby świąteczne – wyjaśnia mjr Jarosław Andrzejuk, zastępca dyrektora. 

Za mury więzienia może trafić każdy, kto wejdzie w konflikt z prawem. I za kratami przeżyć Święta Bożego Narodzenia, które kojarzą się z rodzinną, ciepłą i radosną atmosferą. Z pewnością takie wspomnienie świątecznych spotkań na wolności zaowocuje choć namiastką świątecznego klimatu w celi. - Klimat w celi zależy od tego, czy ktoś jest wierzący. Skazani bardzo wewnętrznie przeżywają okres świąteczny w więzieniu. Sami ze sobą. A są i tacy, w których Święta Bożego Narodzenia niczego nie zmieniają – mówi mjr Andrzejuk. W areszcie śledczym w Białymstoku przebywa 650 skazanych, w tym 50 kobiet. - Kobiety inaczej przeżywają święta niż mężczyźni – dodaje ks. dr Mirosław Korsak, kapelan Archidiecezjalny Służby Więziennej w Białymstoku.    

Trudne Święta 

W czasie świątecznym więźniowie piszą mniej skarg? – Raczej nie – uśmiecha się mjr Andrzejuk. – Do Świąt podchodzimy w sposób ekumeniczny. Nasz region jest wielowyznaniowy. Dużo osób wśród skazanych jest wyznania prawosławnego, katolickiego. Mamy również możliwość świadczenia usług religijnych przez zielonoświątkowców, mamy podpisane porozumienie z przedstawicielem kościoła muzułmańskiego – dodaje. - Więzienie jest zamknięte, ale jesteśmy otwarci na różne akcje. To miejsce wykonywania kary. Tu aniołów nie ma, ale ci ludzie nie są pozostawienie sami sobie – mówi ppłk Wojciech Januszewski. 

Do aresztu Mikołaj nie przychodzi, ale więźniowie angażują się w pomoc innym. W areszcie organizowane są różne akcje, jak np.: przed świętami, akcja zbierania słodyczy. – Słodycze, które wspólnie zbierają funkcjonariusze i osadzeni, zostają przekazane na Oddział Dziecięcej Onkologii. Słodycze przekazuje skazany w stroju św. Mikołaja - mówi zastępca dyrektora. W pracy funkcjonariuszy Służby Więziennej można się dopatrzeć elementu ewangelicznego. - Rzucamy ziarno, w bardzo różnej postaci: programy, spotkania, szkoły – wylicza ppłk Januszewski. W ramach więzień można zdobyć zawód i wykształcenie.        

- W okresie przedświątecznym dokonujemy wizytacji wszystkich cel. Mamy porównanie. Są cele, w których jest świąteczny wystrój, ale są cele, w których tego nie ma – mówi mjr Jarosław Andrzejuk. – Jeśli w celi znajdzie się indywidualista, to można liczyć na to, że będzie chciał się podzielić opłatkiem, zaśpiewać kolędy. Na wszystko trzeba być przygotowanym – dodaje kapelan. 

Święta w pudle 

- Święta Bożego Narodzenia mają dla mnie wymiar duchowy, ale ważne były też spotkania z rodziną. Pomagałem mamie i siostrze w kuchni, sprzątałem – wspomina osadzony. 32-latek został skazany na trzynaście lat pozbawienia wolności. Dlaczego? – Głupota, kradzieże, włamania – mówi. W życiu przed pandemią, odwiedzali go w więzieniu najbliżsi. Dziś wysyła im kartki świąteczne. – Nie chciałbym już tu wracać, ale jednak forma łatwego zarobku kusi. W Święta najbardziej dotkliwy jest brak bliskich, rodziny – mówi. Na co dzień pracuje w warsztacie, jest hydraulikiem.       

- Nie ma rodziny, nie ma bliskich – mówi 47-letni więzień, który odsiaduje karę osiemnastu lat pozbawienia wolności. – Chciało się żyć lepiej... ale tu nauczyłem się pokory – mówi skazany. W celi mieszka dwunastu skazanych. – Z niektórymi dzielę się opłatkiem – dodaje. W areszcie maluje obrazy, a w konkursach więziennych zajmuje pierwsze miejsca. Obrazy są przekazywane m.in. na akcje dla chorych dzieci.   

- W świątecznym menu jest ryba po grecku, kluski z makiem, sałatka śledziowa, ale lepiej byłoby być w domu. Tęsknię za rodziną, za synem – mówi 33-letni więzień, który za niecałe sześć lat opuści areszt śledczy. Był uczestnikiem kursu alfa, chociaż nie wierzył, że Bóg istnieje. – Dużo się modlę, mam nadzieję, że więcej tu nie wrócę. Mam już serdecznie dość zakładu karnego – uśmiecha się skazany.      

Dożywocie 

- Wie pani jaki mam wyrok? – Wiem, dożywocie. Skazany ma 34 lata, i to właśnie za murami aresztu śledczego odkrył swój talent artystyczny. Maluje obrazy, które także przeznaczone są aukcje dla dzieci chorych m.in. na SMA.– Po co oddaje pan swoje piękne obrazy na licytację dla dzieci? – Nic mi to nie daje. Mogę pomóc, więc pomagam. Najmniejszych, bezbronnych dzieci szkoda najbardziej – mówi morderca. Pomaga, chociaż w dzieciństwie sam nie był wspierany. Jak wspomina, kiedy miał 13 lat to mama przestała się nim opiekować. Przestał chodzić do szkoły. – W środowisku, w jakim dorastałem, nie było żadnych wzorców. Było dużo agresji – mówi. - Im człowiek bardziej agresywniejszy, tym ważniejszy na dzielnicy? - Tak – odpowiada skazany. 

- Dużo mam tutaj czasu na myślenie. Za dużo. Nie robienie niczego jest trudniejsze. Jestem samoukiem. Na różnego rodzaju profilach społecznościowych możemy zobaczyć jak powinno wyglądać przygotowanie się do malowania obrazów. – Kiedy trafiłem do aresztu to nie było Facebooka, YouTube – mówi skazany. W ciągu dwóch miesięcy jest w stanie namalować cztery obrazy, i stworzyć aż kilkadziesiąt szkiców w jednym miesiącu. Na co dzień skazany pracuje w bibliotece. Jest introligatorem. 

W wieku osiemnastu lat zabił swojego przyjaciela. Razem z kolegami wynieśli zwłoki zamordowanego za osiedle, na łączkę przy torach kolejowych. Skazany rozpalił ognisko, chciał spalić zwłoki przyjaciela, ale to już mu się nie udało. W areszcie śledczym przebywa od 2005 roku. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności. – Sam bardzo mocno pobłądziłem – przyznaje. – A gdyby można było cofnąć czas? - ...ale nie można. – Z roku na rok mam coraz bardziej dosyć. Czy chce mi się żyć? – sam siebie pyta. – Nie – odpowiada. 

Walka przez łzy 

 - W więzieniu czas Świat Bożego Narodzenia jest czasem trudnym, ale bez znaczenia czy człowiek jest na wolności czy w areszcie to czas świąteczny jest szczególny. Co dzień się modlę, „studiuję” Słowo Boże – mówi skazany, który również – podobnie jak „kolega z celi” – odkrył talent w areszcie. Wykonuje szkatułki, które trafią na aukcje dla chorych dzieci. Morderca ma 53 lata, w więzieniu jest od 19 lat. – Mam świadomość tego, że komuś odebrałem dziecko. Odebrałem życie kobiecie – mówi. Jak się żyje ze świadomością zabójstwa? - Przez ostatnie lata już o tym nie myślę. Pierwsze lata w areszcie były bardzo ciężkie – przyznaje morderca. – Pogodziłem się z tym, że stąd już nie wyjdę. Jest ciężko – mówi przez łzy.

W Wigilię w celi staramy się mieć chociaż namiastkę tego, co było na wolności. Mamy opłatek, są życzenia. Nie w każdej celi się to udaje – mówi skazany. Był też zaangażowany w przygotowanie szopek. Akcja powstała z inicjatywy o. Edwarda Konkola ze Stowarzyszenia Pomocy Rodzinie „Droga”. – Za pieniądze z szopek, Fundacja zrobiła paczki dla potrzebujących – wspomina skazany. W lipcu 2003 roku brutalnie zgwałcił i zamordował studentkę. Po morderstwie ze szczególnym okrucieństwem, sąd skazał go na karę dożywotniego pozbawienia wolności.      

Modlitwa zza krat 

Co się stało, że dziś spotykamy się za kratami? – Takie życie. Zapomniałem przestrzegać zasad wiary – odpowiada więzień. W życiu przed pandemią chodził do więziennej kaplicy, i sześciokrotnie uczestniczył w ewangelizacyjnym kursie alfa. – Od zawsze miałem pragnienie pisania ikon, już w dzieciństwie podziwiałem ikony i obrazy w kościołach. Pisanie ikon to jest kontakt duchowy – mówi skazany. Ikony przekazywane są również na akcje charytatywne. – Jest to forma modlitwy. Wierzę w to, że dobro powraca. A tu dobra nie ma – dodaje. Morderca, podobnie jak „poprzednicy” – za kratami odkrył swój talent. 

– Brakuje Świąt spędzonych z rodzicami, ciepła rodzinnego i tego, co jest normalne. W celi jeśli ktoś jest chętny to dzielimy się opłatkiem. Robimy sobie mini kolację – dodaje. - Prowadziłem bezmyślne życie. Pracowałem w agencji towarzyskiej, wszystko było na mojej głowie – wspomina. – Te morderstwa nie były planowane. Wcześniej chodziłem do kościoła, a później już nie miałem na to czasu. Im człowiek starszy to bardziej zaczyna rozumieć czym jest dobro – mówi. Przez kilka lat w zakładzie karnym miał status „N” – niebezpieczny. – Nie radziłem sobie ze swoją agresją, nienawiścią. Mam żal do samego siebie, nie do Pana Boga, bo to ja odsunąłem się od Niego, a nie On – ode mnie. Codziennie się modlę. Proces mojego nawrócenia trwał bardzo długo - mówi. 

W 2002 roku brutalnie zamordował dwóch właścicieli agencji towarzyskiej, a kolejnych trzech usiłował zabić. Za zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności. – Nie mam nadziei na warunkowe przedterminowe zwolnienie. Nie szkodzę, staram się żyć dobrze. Znudziło mi się już bycie złym – dodaje z uśmiechem. - Mam nadzieję na przyszłość, ale nie w tym życiu. Wierzę w życie wieczne. Wierzę w Jezusa, kocham Jezusa – wyznaje morderca. 

___

Źródło: Tygodnik Idziemy  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger