środa, 5 maja 2021

[WYWIAD] Wiedziałem, że nie jest dobrze

Od pierwszego kontaktu w sprawie wywiadu z Panem Krzysztofem Krawczykiem - mogłam liczyć na życzliwość Pana Andrzeja Kosmali - managera artysty. Nigdy nie było negatywnej odpowiedzi na prośbę o wywiad. Zawsze ekspresowe działanie - za co jestem wdzięczna. Takiej współpracy życzę każdemu! Co prawda nie ma możliwości się spotkać, ale kiedy często rozmawia się przez telefon - siłą rzeczy nawiązuje się relacja... Publikuję wywiad z Panem Andrzejem...

archiwum prywatne Andrzeja Kosmali 

Panie Andrzeju, towarzyszył Pan przyjacielowi do ostatnich chwil?

W dobie pandemii było to niemożliwe. Na szczęście dziś przez telefon można nie tylko siebie słyszeć, ale też widzieć. Krzysztof każdą rozmowę ze mną zaczynał słowami: "witaj, wodzu", a kończył "prowadź, wodzu". Snuliśmy plany nagraniowe i koncertowe, choć zdawałem sobie sprawę z tego, że są nierealne. 

Zdążyliście się pożegnać? 

Nie do końca. Gdy wrócił ze szpitala i jego żona Ewa połączyła nas telefonicznie, widziałem, że nie jest dobrze. 

Jakie były ostatnie słowa, które wypowiedział do Pana?

"Żegnaj, wodzu".

Czy Krzysztof Krawczyk zmarł wskutek powikłań po przejściu COVID-19?

Nie znam aktu zgonu, ale Krzysztof od wielu lat cierpiał na choroby zawodowe oraz spowodowane wypadkiem samochodowym. COVID-19 obszedl się z nim łagodniej niż tamte choroby.

Co było najtrudniejsze podczas przygotowania uroczystości pogrzebowej? 

Przełamanie własnej rozpaczy, natłok telefonów i usadzenie gości w bazylice. Ze względu na pandemiczne obostrzeniami mieliśmy do dyspozycji tylko 75 miejsc w kościele. Chętnych było oczywiście dużo więcej. Wyznam, że przez cały czas miałem wrażenie, jakby Krzysztof podpowiadał mi, co mam robić. 

Jak będzie Pan kultywował pamięć o przyjacielu?

Podtrzymując sympatię ludzi do niego i jego piosenek. On za życia był legendą, a teraz będzie jeszcze większą!    

Stanie jego pomnik?

Ewa przypomniała sobie, że Krzysztof powiedział kiedyś, że jeśli po jego śmierci ona zdecyduje się postawić mu pomnik na nagrobku, to koniecznie z mikrofonem. Pomnikowy ślad po Krzysztofie stanie też w jego ukochanej Łodzi, na ulicy Piotrkowskiej. Tam są upamiętnieni ludzie związani z miastem. Ileż to razy siadaliśmy na ławeczce z Julianem Tuwimem albo graliśmy na fortepianie z Arturem Rubinsteinem! Zatem łodzianie będą mogli śpiewać do mikrofonu z Krzysztofem Krawczykiem.   

___
Źródło: Twoje Imperium 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Niedoskonala-ja.pl , Blogger